Bunt mas: online

Rewolucja w MadrycieCzyli o tym, że historia zatacza koło, Internet stworzył unikalny w historii obszar wolności a czas prawdziwej demokracji bezpośredniej nadchodzi wielkimi krokami.

Kiedy dotarłem na madrycki Puerta del Sol nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że już kiedyś to wszystko gdzieś widziałem. Choć po wyborach z placu wyparowało sporo manifestantów, ci, którzy pozostali, sprawiają wrażenie zdecydowanych na długotrwałą „walkę”. Aura przez co najmniej kilka najbliższych miesięcy aktywistom będzie sprzyjać. Jesienne słoty, które w Madrycie potrafią dawać się mocno we znaki mogą przetrzebić szeregi bojowników. Założenie, że wytrwają na placu może się oczywiście wydawać śmieszne. Ale warto pamiętać, że jeszcze niedawno śmieszne wydawało się to, że spontaniczna manifestacja sabotujących wybory samorządowe, może zaszkodzić premierowi kraju corridy. Dzisiaj Zapatero już absolutnie nie jest do śmiechu a Hiszpania wchodzi w zakręt w prawo. Choć nie wiadomo jak będzie ostry to wiadomo już, że nie każdy się na tym wirażu wyrobi. We współczesnej polityce pojawił się bowiem zupełnie nowy element: samodzielny czynnik społeczny czyli jakby się kiedyś  powiedziało: masy. Tyle, że dzisiaj masy mają dynamikę, świadomość i mobilność sensu stricte, bo technologie opanowywane przez performerów do akcji flash mob służą teraz manifestantom. Megafon nie ogarnie dziesiątek tysięcy. SMS tak.

W trwającej od tysiącleci grze między systemem a masami pojawił się element, którego nie było nigdy wcześniej: jest nim społeczność internetowa. Celowo używam tego określenia a nie przywołuję tu przełomu w postaci samego www, ponieważ to dopiero ostatnie lata przyniosły eksplozję sieciowej socjalizacji. Ostatnie 5 lat to jakby redefinicja całych społeczeństw, które odnalazły się ponownie w swoich klasach, wydziałach czy wręcz klubach osiedlowych. Jest faktem, że takie portale jak NK służyły gównie do tego, aby odkopać swoich dawnych znajomych, zaspokoić ciekawość i ponownie o nich zapomnieć. Nie zmienia to jednak faktu, że owe odkrycie na nowo stworzyło setki jak najbardziej współczesnych społecznych powiązań oraz nauczyło nas wszystkich, że istnieje nowe narzędzie komunikacji o zupełnie innej niż do tej pory funkcji. Portal społecznościowy poinformuje nas czym się interesują i o czym myślą nasi byli i obecni znajomi, a nie statystyczne społeczeństwo. Tym samym przekaz tym kanałem staje się dla nas znacznie bardziej opiniotwórczy i wiarygodny, ponieważ zakłada się przez domniemanie, że nie stworzył go koncern, partia polityczna czy redakcja, tylko nasz „znajomy” użytkownik.

Rewolucja w Madrycie
Rewolucja w Madrycie

Przed erą Internetu dostęp do mediów był zawsze reglamentowany, jeśli nie przez polityczne poglądy, grupy interesów albo uwarunkowania społecznie, to chociażby ze względu na brak merytorycznych kwalifikacji. Dzisiaj pisać może każdy, w sieci film z manifestacji pojawi się w kilka sekund po jej zakończeniu i – jeśli taka będzie wola ludu – stanie się globalnym medialnym wydarzeniem. Oczywiście państwa coraz bardziej zdają sobie sprawę z wielkiego zagrożenia jakie niesie ze sobą taka sfera wolności. I choć jedni precyzyjnie cenzurują i ograniczają Internet ( Chiny ) a inni starają się za wszelką cenę wprowadzić państwową kontrolę nad treściami ( Europa ), to nikt nie jest już w stanie podjąć zdawałoby się decyzji najprostszej: wyłączenia www w ogóle, ponieważ stała się szkieletem gospodarki. W randze politycznej FB anno domini 2011 dorównał mediom tradycyjnym w ich socjotechnicznych osiągnięciach takich jak choćby słynne przemówienie radiowe de Gaulla skierowanym do żołnierzy w czasie buntu w Afryce Północnej czy manipulacja rumuńskiej telewizji przedstawiająca masakrę ludności cywilnej przez Securitate w Rumunii. Madrycki Puerta del Sol to symbol społeczeństwa nowego typu. Udowadnia, że wyczerpała się formuła demokracji reprezentatywnej. Musiała istnieć, bo proces wyborczy był kosztowny a także trudny w organizacji i nadzorze.

Rewolucja w Madrycie
Rewolucja w Madrycie

Dzisiaj tego problemu nie ma. Głosowanie przez Internet zapewni po raz pierwszy w historii możliwość faktycznego wpływu wybieranych na polityków, bo jeśli będą wybrani przez Internet, mogą być przecież również oceniani on-line. Każdy z osobna i wszyscy razem. To postulat, który się jeszcze nie pojawił, ale nie mam wątpliwości, że niebawem zostanie sformułowany. Demokracja USA, podobnie jak wielu europejskich krajów, to de facto polityczny układ peklujący system, w którym o wyborze polityka decyduje systemowo zabetonowana partia, a nie rzeczywista opinia wyborców! 43% hiszpańskich bezrobotnych to ludzie poniżej 30 roku życia, co daje nieco ponad 2 miliony rewolucjonistów gotowych na wszystko, ponieważ nie mają rodzin ani jakiegokolwiek innego zajęcia. Z tej perspektywy wiecowanie wydaje się być całkiem interesującym zajęciem, tym bardziej, że akceptowanym przez większość hiszpańskiego społeczeństwa. W komentarzach do manifestacji na Puerta del Sol zapomina się często, że Zapatero zafundował wyborcom takie projekty jak choćby podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat.

Rewolucja w Madrycie
Rewolucja w Madrycie

Warto zauważyć, ze z I wojny światowej Hiszpania wyszła z dobrą koniunktura gospodarczą, którą w zasadzie kończy niejako symbolicznie ustanowienie republiki w 1931 roku. Hiszpańska gospodarka nietknięta przez wojnę wykorzystała dobrze i konflikt, i okres odbudowy. Płace w rozwijającym się na północy przemyśle pogłębiły polaryzację kraju na bogatą północ i biedne południe. Od powstania republiki nastroje społeczne radykalizowały się proporcjonalnie do pogarszającej się sytuacji gospodarczej. W radykalizacji nastrojów prym wiodła anarchosyndykalistyczna CNT, bez której poparcia Front Ludowy nie wygrałby wyborów w 1936 roku. Choć ówczesna sytuacja gospodarcza była bliźniaczo podobna do obecnej, to wtedy ulica popierała lewice. Dzisiaj swoje oczekiwania zaczyna lokować po prawej scenie politycznej sceny. I w 1936, i teraz model społeczny ostro fermentował. Wtedy urodził krwawą rewolucję; pytanie do czego dojdzie dzisiaj? Choć analitycy nie wróżą ruchowi 15 M świetlanej przyszłości, ważne jest co innego. Portal społecznościowy w roli politycznego neurozłącza sprawdził się już nie tylko w Afryce, ale i na starym kontynencie. Ruchom tego typu zarzuca się brak jednolitego przywództwa. To z pewnością słuszna obserwacja. Historia dowodzi jednak, że w dialogu społecznym nawet najmądrzejsi przywódcy prędzej czy później sięgają po aparat represji. A wtedy na ekranach telewizorów i komputerów ujrzymy twarze bohaterów, męczenników za sprawę, które natychmiast staną się ikonami nowej społecznej rewolty popularnymi na tyle, aby zdobyć pozycję polityczną nawet tradycyjnymi metodami. Brednie? Skąd zatem obecność na listach wyborczych Gulczasa i podobnych mu – znanych z tego, że są znani? Współczesna polityka to konkurs piękności, gdzie treść jest znacznie mniej ważna niż wizualny komunikat. Wchodzimy w erę polityki on-line. To przełom, który może wnieść nową dawkę wiary w społeczeństwa demokratyczne. Sieć daje nam wszystkim to, czego nie było nigdy wcześniej: możliwość faktycznego wyrażania opinii. W erze on-line nie ma wykluczonych ze społecznej debaty, ponieważ każdy głos jest widoczny i każdy się dla kogoś liczy.

Przyzwyczailiśmy się już do politycznych obietnic, które brutalnie łamie się zaraz po wyborach. Przykład niedawnych wyborów na Łotwie, gdzie dotknięte restrykcyjną polityką społeczeństwo wyraźnie poparło oprawców dowodzi, że może być inaczej. Być może symbolem nowej ery będzie coś, co w polityce prawdopodobnie już nie istnieje czyli PRAWDA i osobiste zaangażowanie.

Wśród transparentów nad Puerta del Sol próżno szukać mitycznego No pasaran! La Pasionarii. Gdzie jak gdzie, ale w Hiszpanii doskonale wiadomo do czego prowadzi ortodoksyjna lewackość. Być może na klawiaturach komputerów, w zakładkach portali dojrzewa nowa formacja społeczna, bo imponderabilia starych podziałów są już po prostu zużyte i niepotrzebne. Stosowano je wyłącznie jako wyborcze opakowania, marketingowe komunikaty dla wyborców.

Historycznie masy upominały się o godność i chleb; dzisiaj upominają się o wygodę i wino. Nie ma w tym nic złego. To pochodna cywilizacyjnego wzrostu, a apetyt, jak wiadomo, rośnie w miarę jedzenia. Wyższe aspiracje są jednak dowodem wyższej świadomości społecznej i znacznie większej wiedzy o świecie. Demokracja obywatelska dawniej była fikcją. Dzisiaj staje się jedynym remedium na stary skostniały świat, gdzie o najważniejszych sprawach decyduje wypadkowa sondażu i politycznego lobbingu.

Tradycyjna demokracja pokazywała zawsze masom kto jest zadowolony. Podstawowa funkcja Internetu jest dokładnie odwrotna: pokazuje kto zadowolony nie jest. I ten właśnie czynnik w niedalekiej przyszłości zadecyduje o przyszłości świata.

3 komentarze
Previous Post
Next Post