Browsing Category Bez kategorii

TRUP W SZAFIE

czyli o tym, że archiwa, jak to archiwa, kryją to i owo.

Obecny ład w Irlandii Północnej finansowany jest w dużej części z  pieniądze UE ale to temat niepopularny i komentowany rzadko. Wedle oficjalnej narracji Wielka Brytania do unijnego funduszu wkładała więcej niż otrzymywała wiec teoretycznie o środki po Brexicie powinno być łatwiej. Powinno ale jak będzie na prawdę tego nie wie nikt a to temat ważny ponieważ obecne status quo to spore koszty do ponoszenia których nie wyrywa się już Dublin. Wiadomo, że fizyczna granica nie podzieli zielonej wyspy ale wiadomo również, że mury nadal grodzą dzielnice Belfastu. Teoretycznie mają zniknąć w 2023 roku, ale póki co… przeszły współfinansowany przez UE proces modernizacji:)

Aby lepiej zrozumieć czemu podziały są tak mocne, warto sięgnąć po „Cokolwiek powiesz, nie mówi nikomu” Patrica Radden Kneefa. Ten brawurowy reportaż mógłby spokojnie stanąć w szranki z niejedną sensacyjną powieścią. Ma jednak zasadniczą przewagę: relacjonuje fakty a nie literacką fikcję. To z całą pewnością jedna z najlepszych książek o „kłopotach” – jak brytyjskie media określały wojnę domową, warta przeczytania nie tylko po to, aby wyrobić sobie zdanie na temat spraw irlandzkich. Należałoby ją bowiem dedykować wszystkim tym, którzy z uporem maniaka zwalczają wszelkiej maści „spiskowe teorie” a zwłaszcza te, wedle  których aparat państwa nie tylko infiltruje, ale również inspiruje określone działania organizacji przestępczych.

Czytelnicy zwrócą na pewno uwagę na postać Alfredo „Freddiego” Scappaticci, który przez dziesięciolecia siał strach jako krwawy łowca kapusi i donosicieli w szeregach Provos. Ów krzepki murarz był członkiem ścisłego kierownictwa IRA a jednocześnie… najważniejszym agentem jakiego w szeregach irlandzkich ulokowała brytyjska armia. Przez 20 lat agenci otrzymywali bardzo cenne dane a jednocześnie robili wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo unikalnego źródła. W efekcie Freddie, znany miłośnik tortur i powolnej śmierci, polował zarówno na donosicieli jak i na… bojowników IRA, którzy zdaniem Brytyjczyków mogli go zadenuncjować. „Steak Knife” – jak pieszczotliwie nazwali agenta Brytyjczycy, ma na sumieniu co najmniej 40 ofiar a można je zidentyfikować głównie dlatego, iż miał w zwyczaju informować rodziny jak zmarli zdrajcy i, jak wieść gminna niesie, delektował się co bardziej obrzydliwymi detalami. Powyższe robił celowo: IRA dbała o pozory praworządności a wszelkie przejawy działań na boku tępiła zwykle ostrzegawczym strzałem w kolano. Co ciekawe, Scappaticci żyje sobie nadal w Belfaście i zaprzecza jakoby kiedykolwiek współpracował z Brytolami. Choć dowodów nie przedstawiono, dawni bojownicy nie mają wątpliwości: dopiero teraz udało im się zrozumieć szereg dziwnych wydarzeń wokół byłego szefa służby bezpieczeństwa. Niemniej jednak ów nadal żyje, co notabene wpisuje się doskonale w chorą codzienność Belfastu. Bojowcy obu stron mijają się tu dość często a jeszcze niedawno hitem były „bloody trips”, w trakcie których bojowcy obu stron pokazywali turystom miejsca walk, zamachów i… egzekucji, nie kryjąc się przy tym specjalnie z udziałem własnym.

W historii Scappaticciego badaczy interesuje jednak coś jeszcze: siepacz ma bowiem na sumieniu kilku gorliwych przeciwników: Garego Adamsa – lidera Sinn Fein, czyli cywilnego skrzydła IRA. Nikt nie ma wątpliwości, że proces polityczny, którego owocem było porozumienie wielkopiątkowe, nie poszedłby tak sprawnie, gdyby nie „zniknięcie” paru bojowników, którym z pokojem było zupełnie nie po drodze. Jakkolwiek brzmi to jak herezja, może się kiedyś okazać, iż prawdziwą sprężyną porozumień pokojowych w Ulsterze były manipulacje… brytyjskich służb wywiadowczych.

Niemożliwe? Nic bardziej błędnego.

Paradoks historyczny powoduje, że „Krwawa niedziela”, która współcześnie jest symbolem wojny w Irlandii Północnej, nie była przecież pierwszą opiewaną na kartach historii. 22 stycznia 1905 roku pop Gieorgij Gapon poprowadził lud Petersburga, by w Pałacu Zimowym złożyć memoriał na ręce samego Cara. Jako że był agentem Ochrany o swoich działaniach poinformował władze znacznie wcześniej. Niestety zdaniem części koterii dworskiej polityczna intryga poszła za daleko. Car wyjechał z miasta, protestujących przywitały kule, a rzeź stała się symbolem epoki. Sprawca masakry ujawnił się w Paryżu, choć po pewnym czasie wrócił na stare śmieci. Tu ponownie zaproponował usługi Ochranie, której tym razem zależało na pozyskaniu jednego z agresywnych eserowców (SR – socjalisticzeskaja rjewolucja). Jako człowiek ambitny postanowił posunąć się dalej i zapragnął zwerbować dla Ochrany samego Jewno Azefa – wroga publicznego numer 1 i na dodatek szefa organizacji bojowej eserowców. Propozycję współpracy z Ochraną złożył otwarcie tyle, że towarzysz Azef zaprosił na spotkanie kilku ukrytych robotników. Karą za zdradę mogła być tylko śmierć, Gapon dał szyję. O tym jak skończył, Ochrana dowiedziała się od swojego wieloletniego i najlepszego agenta w szeregach eserowców. Był ni… tak, tak: Jewno Azef. Na kartach historii nie brak nikczemnych działań, prowokacji i zabójstw, które inspirowały władze. Osobliwie jednak po I wojnie światowej wraz z narodzinami politycznej poprawności przyjmuje się, iż to państwo wystawia certyfikaty moralności i samo z natury rąk sobie nie plami. Być może; choć wydarzenia takie, jak opisywane w książce Kneefa, każą sądzić, że jest dokładnie odwrotnie. W czasach, gdy chwieją się europejskie fundamenty i utleniają zasady, wedle których lepiej płacić za pokój niż ponosić koszty wojny, warto poczytać o konflikcie, który być może nie został tak naprawdę zakończony. Tym bardziej, że…wraca stare.

Wraca prawo pięści.

 

 

4 komentarze

STRACH NA WRÓBLE

Czyli o tym, że konsumpcja – tak, konsumpcjonizm – nie!

O C19 napisano już dużo, o jego gospodarczych skutkach jeszcze więcej tyle, że nikt do tej pory nie zwrócił uwagi na bodaj najistotniejszą kwestię: pandemia to ostateczna torpeda w kadłub welfare state.  Wirus zatrząsł systemem opieki medycznej a lamenty nad zmierzchem konsumpcjonizmu to nic więcej niż pospolita zasłona dymna. Warto wspomnieć, że „fetysza konsumpcji”, którego na widły biorą niemal wszyscy broni dziś nie kto inny jak profesor Slavoj Zizak,  od lat zakochany w roli  „ostatniego wojującego marksisty”. Zdaniem filozofa masom nie można odbierać marzeń o lepszym życiu nawet jeśli realizują je poprzez zakup nowej pralki, butów czy sukienki. Tymczasem wczorajsi szermierze liberalizmu nawołują dziś do ascezy i z uporem godnym lepszej sprawy pieją hymny pochwalne na rzecz silnego państwa. Ów entuzjazm dla centralnego sterowania może być od biedy zrozumiały wszędzie tam, gdzie macki realnego socjalizmu dotrzeć nie zdołały. Między Odrą a Bugiem cokolwiek dziwi, dowodząc przy okazji, że proces wyciągania wniosków z własnej historii jest delikatnie mówiąc bardzo niedoskonały. Cóż zatem może czaić się za tym samobiczowaniem ikon kapitalizmu? Jak wiadomo, gdy nie wiadomo o co chodzi zazwyczaj chodzi o pieniądze. Pod pretekstem powirusowych zmian można by dokonać gruntownej przebudowy systemów emerytalnych.

Prekursorem tych ostatnich był nie kto inny jak kanclerz Otto von Bismarck, który zgrabnym manewrem w 1889 odebrał sporo tlenu rosnącym w siłę socjalistom. Ultrakonserwatysta i zajadły przeciwnik lewicy nakłonił swój rząd i niemiecki kapitał do ruchów, które nie śniły się nawet przywódcom robotniczym. Ruch który przydał sporo majestatu młodemu cesarswtu nie był wynikiem rewolucyjnego manewru tylko wyrachowanej choć mistrzowskiej politycznej kalkulacji. Jakie to ma znaczenie?

Teraz może mieć zasadnicze. Mimo sprawnego marketingu praktycznie żadne państwo opiekuńcze nie może sobie poradzić z realizacją własnych obietnic. Co gorsza, godnej emerytury i skutecznej i darmowej opieki medycznej w niedalekiej przyszłości nie będą w stanie zapewnić nawet Niemcy. Powód jest prozaiczny: gdy w 1889 ustalono wiek emerytalny na 70 rok życia, średnia dożywalność dla męskiej populacji ledwo zbliżała się do 50tki. Tym samym nie było najmniejszego ryzyka, iż składki nie wystarczą dla uprawnionych i z definicji nielicznych. Współcześnie okres pobierania świadczeń… jest często zaledwie dwa razy krótszy niż składkowy  a jednocześnie zamiast podwyższać, obniża się wiek emerytalny! Demografia jest jednak nieubłagana: nie da się tak funkcjonować w przyszłości.

System społecznej szczęśliwości to przecież nie tylko emerytury. Rzut oka na strukturę wykorzystywania świadczeń medycznych powinien dawać do myślenia tym bardziej, że w ciągu minionych lat skala obciążenia znacznie przechyliła się w prawo.  Dzięki postępom medycyny grono korzystających ze świadczeń stale rośnie ale w tym samym czasie kurczy się zasób młodych i zdrowych którzy finansują ten system. Reforma  wymagała by poważnych cięć w emeryturach lub znaczącego podwyższenia podatkowych obciążeń dla pracujących. I tu właśnie leży pies pogrzebany. W normalnej sytuacji politycznej taka inicjatywa to doskonały przepis na polityczne samobójstwo co oznacza, że system emerytalno zdrowotny nie może być demokratycznie zreformowany. Ale teraz? Wobec przerażającej pandemii? Gdy dla ochrony starych i słabych zamknięto granice i zatrzymano światową gospodarkę? O lepszych okolicznościach trudno nawet pomarzyć. Wojna z wirusem stworzyła doskonałą okazję aby zapewnić przyszłość światowej konsumpcji.

Aby to lepiej zrozumieć, warto sobie uświadomić, że w gronie 100 największych organizacji pod względem przychodów znajduje się raptem …..29 państw. Co prawda zajmują pierwsze 9 miejsc w tabeli ale już taki  Walmart pozyskuje więcej wpływów niż Hiszpania lub Australia. Jednocześnie jednak … żadną polityką socjalną się nie fatyguje. Nie musi. Tym zajmują się państwa w których Walmart prowadzi działalność tyle, że za dostawę klientów powinien się rewanżować płatnościami podatków. Z tym jednak bywa różnie. Wedle większości badań największe korporacje są jednocześnie najmniejszymi ( procentowo ) płatnikami podatków i nie oznacza to bynajmniej, że ich po prostu unikają. Land Rover ulokował swoją nową fabrykę na Słowacji ponieważ …. otrzymał tam większe zwolnienia podatkowe niż w Czechach i w Polsce. Microsoft nie wybudował gigantycznego kampusu w Nowym Jorku tylko dlatego, że domagał się miejskiej dotacji i to mimo iż zaplanował inwestycje w atrakcyjnej inwestycyjnie części miasta. Warren Buffet ze swoim Berkshire Hathaway plasuje się co prawda na końcu 3 dzisiątki gigantów ale i tak kontroluje większy strumień przychodów niż Indie, Rosja, Turcja czy Austria. Co więcej, ów strumień korzyści kontroluje osobiście ma wiec większe pole do manewru niż niejeden z satrapów.

Bez dobrego samopoczucia Kowalskich cała gra państwo – korpo nie ma najmniejszego sensu i aby się o tym przekonać nie trzeba nawet przeczytać zbyt wielu książek. Wystarczy kilka razy pograć w „Cywilizację”:) Choć zazwyczaj takie teorie kompromituje się jako spiskowe, niejawną współpracę rządów i korporacji to raczej konieczność niż absurd tym bardziej, że współczesny marketing polityczny to nic więcej niż festiwal nierealnych obietnic. Te, o zgrozo z wielkim trudem nadążają za rosnącym apetytem społecznym. Jak w takich warunkach przeprowadzić zmiany które solidnie naruszają samopoczucie wyborców? Choć brzmi to jak  herezja, należy mieć nadzieję, że globalny lockdown to jednak przemyślana i zsynchronizowana akcja. Korzyści polityczne dla państw są jasne. Pytanie czy jest możliwe aby korporacje świadomie zrezygnowały  z części przychodów? Czy można w ogóle  pogodzić interesy korporacji z lockdownem? Cóż, o tym że nadciąga kryzys pisano od dawna można sobie zatem wyobrazić, że zamiast czekać na jakiś atak z zaskoczenia zdecydowano się przyjąć  walkę w wybranym  momencie i na własnych warunkach. Pamiętajmy że, niemal każde z dotkniętych pandemią państw uchwaliło większe lub mniejsze biznesowe wsparcie.O ile nie wiadomo czy na pewno skorzystają z niego mali, nie ma wątpliwości że o swoje zadbają wielcy gracze. I najważniejsze :czy aby na pewno zatrzymała się cała gospodarka?

Wedle GFK nawet w okresie najostrzejszych obostrzeń ponad połowa aktywnych zawodowo Polaków nie opuściła swoich miejsc pracy. Kim byli ci ludzie? Jeśli przyjrzymy się strukturze zatrudnienia nie jest to aż takie dziwne. I nie chodzi nawet o to, że niemal 4 mln zatrudnia budżet. Lockdown nie powstrzymał systemowej działalności państwa: w domach było ciepło, świeciły latarnie, odbierano śmieci a na dodatek działała poczta i publiczny transport.

Jeśli wierzyć owemu badaniu, niemal 70% aktywnych zawodowo wykonywało swoją pracę normalnie. Rozjaśnia to nieco dane: mimo, że 25% spadek produkcji w kwietniu znokautował analityków warto pamiętać, że za gross tego spadku odpowiedzialny był eksport a konkretnie sektor automotive. Wedle danych za 2019 eksport odpowiada za niemal połowę PKB. Kwiecien sugeruje, że w tym roku może być znacznie gorzej a nawet mroczne prognozy dotyczące spadku PKB cokolwiek niedoszacowane. Dla propagandzistów nie m to jednak większego znaczenia ponieważ informacja „że będzie zle” jest już w rynku a dla Kowalskiego nie ma praktycznego znaczenia jak bardzo spadnie PKB skoro wie, że to źle ze w ogóle spada zamiast rosnąć. Do nieustannego wzrostu przyzwyczaiła go zresztą rządowa propaganda która od lat prezentuje rosnące słupki naszej gospodarki prezentując ją ….w PLN. Jeśli nasz PKB przedstawić w USD prezentuje się nieco inaczej:

Dowiadujemy się tym sposobem nie tylko o realnej skali spadku 08/09 ale … o sporym skoczku 14/15 podczas gdy dla przeważającej części odbiorców rok 2015 to początek świetnej passy brutalnie przerwanej dopiero przez C19.  O co zatem chodzi z PKB? Cóż, to jeden z niewielu wskaźników gospodarczych, które zna statystyczny Kowalski. Choć przestarzały i zdaniem wielu ekonomistów kompletnie nie adekwatny, stanowi ważny element politycznej komunikacji. Rośnie – znaczy będzie dobrze. Jeśli spada, będzie źle. Teraz po wielomiesięcznej obróbce wątpliwości nie ma niemal nikt: nadchodzą ciężkie czasy.

Tyle, że to doskonały czas na zmiany.  O tym, że świat po pandemii będzie „zupełnie inny” wiemy już wszyscy, choć nikt nie powiedział jakie to konkretnie będą zmiany. Wiadomo na pewno, że nadszedł kres konsumpcjonizmu o czym unisono zapewniają nie tylko media społecznościowe, ale banki, korporacje i rządy. Dlaczego nikogo nie dziwi, że o konieczności ograniczenia wydatków mówią najwięcej ci, którzy są w gronie pierwszych beneficjentów?

Odpowiedz na to pytanie jest banalna. Konsumpcji wiele nie grozi tyle, że zmianie ulegnie jej struktura o co zadba się jakimś zgrabnym sloganem w rodzaju „Zdrowie zamiast masła”. Warto przy okazji wspomnieć, że wydatki gospodarstw domowych na zdrowie są mniejsze od odzieżowych nie tylko w Polsce, ale w całej UE. Między Odrą a Bugiem oznacza to niemal 50 miliardów wydanych w 2019 na szmaty i buty podczas, gdy ubiegłoroczny budżet NFZ to 88,5 mld. Wystarczy dodatkowe 5% VAT, aby ów budżet zwiększyć o połowę a to wszystko bez jakiegokolwiek obciążania budżetu przy całkowitym przerzuceniu kosztów na Kowalskich. Niemożliwe? W normalnych warunkach na pewno, ale obecnie? Wiadomo już dzisiaj, że bez zdrowotnej apki do samolotu się nie wsiądzie. A może się przecież okazać, że bez niej nie wejdziemy także do urzędu i restauracji. Ktoś będzie protestował? Pewnie tak, ale nikt się takimi protestami nie przejmie. Wiadomo przecież, że dla zdrowia i życia jesteśmy gotowi do poświeceń. Dlatego można posunąć się dużo dalej i wprowadzić powszechny obowiązek badania raz na rok. Prewencyjnie dla utrzymania statusu osoby zdrowej:) Niemożliwe? W Japonii, aby ograniczyć nowotwory żołądka wywoływane spożywaniem wędzonych ryb, wprowadzono obowiązkową kolonoskopię dla wszystkich mężczyzn  kończących 35 lat. Uchylającym cofa się dowód osobisty. Proste?

Za efekty tej wielkiej operacji socjotechnicznej trzeba trzymać kciuki. W jej wyniku społeczeństwa utracą wprawdzie sporo wolności, ale odzyskają szansę na to, aby żyć dalej w iluzji wiecznego dobrobytu. To ważne, bo od nadziei na lepsze jutro, podobnie jak od socjalistycznej odnowy nie było, nie ma i nie powinno być odwrotu. Chyba, że …. na świecie rozpowszechni się jakaś nowa społeczna teoria. Ale na to się nie zanosi. Jak mawiał Ludwig von Mises jedyną obroną przed szaleństwem agitacji jest ….. rozum.

Tyle, że jego zasoby są obecnie na wyczerpaniu.

dział gospodarki pracujący
Przemysł             2773,5
Spożywczy                   431,2
Metalowy                   357,9 
Guma i tworzywa                  222,0 
Pojazdów i przyczep                  205,2
Produkcja mebli                  198,2 
Drewna korka słomy                  136,6 
Maszyn i urządzeń                  135,1 
Rolnictwo i leśnictwo           2 386,0
Uprawy rolne  i chów               2 327,3 
Handel           2 347,9
 w tym handel detaliczny               1 272,5 
w tym handel hurtowy                 809,2
Edukacja           1 173,1
Administracja publ.              978,4
Budownictwo              913,9
Opieka zdrowotna              879,9
transport i magazyny              874,6
działalność prof.              680,0
Prawna i księgowa                  215,0 
architektury i inzynierii                  133,0 
Doradztwo w zarządzaniu                  120,0 
Administrowanie              589,2
W zakresie  zatrudnienia 196,215
W zakresie ochrony 134,576
W zakresie sprzątania 124,032
W zakresie turystyki 19,414
Informacja i komunikac              366,5
Dział fin i ubezp.              353,3
Pozost dział usługowa              309,5
Zakwater. i gastro             291,4
obsługa rynku nier.              224,3
Woda scieki odpady              154,7
Kulturą, roz i rekreacja              154,2
Górnictwo              138,2
wytwarzanie energii              122,5

 

9 komentarzy

O czym szumi w drzewach i co w trawie piszczy.

Jak się okazuje temat Lasów Państwowych jest w naszym kraju nawet gorętszy niż mi się wydawało. Ale to dobrze, bo jest nadzieja, że nie padną ofiarą prostego politycznego zamachu o który nie jest trudno w obecnych okolicznościach gospodarczych. W treści siłą rzeczy nie rozwijałem „fikcji” energetyzacji drewna wywołanej polityką unijną bo o certyfikatów kolorów wszelkich można i należało by napisać znacznie więcej niż post w Internecie.

Jeśli mowa o Grabskim, czy Druckim Lubeckim to w postach mojego autorstwa nie znajdzie się braku szacunku dla ich osiągnięć raczej wprost przeciwnie. Druckiemu Lubeckiemu poświęciłem część postu ( Powstanie Listopadowe Matka wszystkich powstań ). Nie zmienia to faktu, że wedle mojej wiedzy, Grabski oczekiwał  wsparcia polityki stabilizacji złotego wpływami z Lasów tyle, że mu to uniemożliwiono. I nie oznacza to przecież, że nawet jeśli tak faktycznie było to automatycznie stał się ministrem złym, bo nie wiemy przecież na czym dokładnie miała polegać jego polityka w tym zakresie.

Wielkie czyny wielkich ludzi maja zazwyczaj to do siebie, że trwają dłużej niż osiągnięcia ich współczesnych. I  całe szczęście że tak jest, choć nie widzę powodu dla którego odpowiednio wielka aureola miała by uniemożliwiać polemikę co do zasady choć hołduję oczywiście zasadzie że, krytyka tak krytykanctwo nie.

Objawiana w komentarzach niechęć do GPW oraz prywatyzacji jako takiej mnie nie zaskakuje. Oczywiście moje wszelkie opinie na te tematy można skutecznie podważyć jedną sugestią iż jako osoba związana z rynkiem kapitałowym jestem częścią procesu który może się wydawać niepotrzebny lub co najmniej nietransparentny. Powyższe skłania mnie jednak do tego, aby przedstawić swój punkt widzenia na to zagadnienie, co postaram się niebawem uczynić, odnosząc się oczywiście, również do kwestii Lasów Państwowych.  

Nie chciałem, i nie chcę aby Lasy Państwowe znalazły się tylko i wyłącznie we władaniu politycznych kłusowników, ponieważ niezwykle łatwo mogą się okazać zwierzyną łowną z gatunku zagrożonego wybiciem. W czasach gdy „wyższy interes społeczny” jest w stanie uzasadnić każde łupiestwo, nie jest mi trudno wyobrazić sobie taką nowelizację która środki z funduszu leśnego skieruje na ….. fundusz wspierania i aktywizacji byłych posłów i pracowników administracji państwowej. Irracjonalne? W tej materii różne pomysły już się pojawiały a o braku wrażliwości polityków w kwestii własnych apanaży, świadczy choćby istnienie Senatu, który mimo planów likwidacji powtarzanych przy każdych kolejnych wyborach funkcjonuje do dzisiaj i obciąża budżet. W poszukiwaniu źródeł krycia deficytu można bez trudu zapędzić się do lasu.

Bardzo się cieszę, że mój głos w sprawie Lasów nie okazał się wołaniem na puszczy. Tak liczny odzew w tej niezwykle istotnej sprawie bardzo mnie cieszy ponieważ, nawet jeśli różnimy się wtej kwestii w odcieniach, to nie różnimy się w kolorach.

0 Comments

Noc listopadowa matka wszystkich powstań

W tym roku okrągła, 180 rocznica pierwszego z narodowych powstań. To w ową noc, Piotr Wysocki zapoczątkuje tradycje która skarze na śmierć dziesiątki tysięcy ludzi dla których ojczyzna nie była pustym słowem.

Zaczyna się tradycyjnie. Ale dalej już nie będzie. Powstanie nie było przygotowane, wybuchło całkowicie niespodziewanie, jako reakcja ludzi zagrożonych niechybnym aresztowaniem, czyli w pewnym sensie tak samo jak każde następne. Można dodać, że wybuchło w Królestwie Polskim z własnym językiem, ustrojem i armią. Wybuchło w kraju, w którym ciemiężcą był człowiek żonaty z Polką Joanną Grudzińską, dla której zrzekł się sie należnego mu tronu cesarskiej Rosji. Z niezrozumiałych dla mnie względów, powołanie Królestwa Polskiego nazywa się IV rozbiorem Polski. Warto pamiętać, że III zakończył sie de facto likwidacją Państwa Polskiego jako takiego. Napoleon Bonaparte, choć do dzisiaj uważany nad Wisłą za stronnika Polski i Polaków Księstwo Warszawskie traktował przede wszystkim, jako rezerwuar gorliwego wojska. Rangi Królestwa nie przywrócił, bo… nie mógł nie wchodząc w zatarg z Aleksandrem I, jedynym legalnym depozytariuszem owego tytułu, jako że Stanisław August Poniatowski abdykując w 1795 roku zrzekł się z wolnej woli pretensji do tronu i polskiej korony oraz poddał się cesarskiej opiece.

Królestwo Polskie odrodziło się, co prawda w wieczystej unii z Rosją, ale de facto w takim samym stanie znajdowało się od początków panowania Stanisława Augusta. Fundament Królestwa stanowiła konstytucja będąca twórczą fuzją konstytucji 3 maja i konstytucji Księstwa Warszawskiego. Co ciekawe głównym inżynierem tejże był książę Adam Czartoryski, prywatnie przyjaciel Cesarza Aleksandra I, bodajże jedyny w historii Rosji Polak na stanowisku ministra spraw zagranicznych. Zapamiętałem z lektur, że była to ponoć jedna z bardziej liberalnych konstytucji w Europie. Badacze wiedzą to na pewno lepiej mnie interesuje w ustroju tego Państwa co innego: znaczny udział wśród jego elit politycznych i wojskowych ludzi którzy byli w niedawnym konflikcie przeciwnikami Rosji.

Generalnie Carowi musiało chyba zależeć na wzmocnieniu Polski. Co ciekawe, jednym z pierwszych posunięć jego ojca Pawła I było zwolnienie z twierdzy Kościuszki którego nawet wyposażył później w znaczny majątek. W ogóle można by wręcz wywodzić, że Aleksander I miał większe niż tylko prawne pretensje do polskiej korony ponieważ jego dziadkiem był…..Stanisław August Poniatowski we własnej osobie!

Być może, owo pochodzenie było źródłem sentymentów i jednocześnie wybuchów nienawiści które zdradzał także Arcyksiążę Konstanty?

Na lekcjach polskiego uczymy się o kibitkach i polityce Nowosilcowa ale mam ciągle w pamięci uwagi Józefa Piłsudskiego o carskiej katordze. Z dzisiejszej perspektywy, wszystkie represje mają koloryt niemieckiej i sowieckiej technologii eksterminacyjnej. Nie zmienia to jednak faktu, że nie można postawić między nimi znaku równości. Tym bardziej, warto by się zastanowić nad realnym wymiarem polityki która doprowadzi do de facto rewolucyjnego wybuchu. Nie bez znaczenia jest przecież fakt, iż ojciec Aleksandra jak i jego braci zginął zamordowany w trakcie przewrotu pałacowego. Nie jest również do końca pewne w jaki sposób zginął sam Aleksander I. A czy do stereotypu pasuje fakt, iż Wielki Książe Konstanty ponownie zrezygnował z tronu cesarskiego gdy jego brat, Mikołaj proponował mu ten tytuł wiedząc o wcześniejszej tajnej rezygnacji?

Wszyscy 3 panowie są wnukami Zofii Fryderyki Augusty zu Anhalt – Zerbs która również w drodze pałacowego przewrotu pozbawiła władzy swego męża legalnego cara Piotra III. Ich oficjalny dziadek nigdy się nie nauczył dobrze mówić po rosyjsku na dworze posługiwał sie wyłącznie niemieckim a Rosją gardził. Faktyczny sprawca urodzin ich ojca, był od Rosji kompletnie zależny i panował dzięki jej poparciu.

Nie neguję w żaden sposób ani antypolskiej polityki w Królestwie Polskim ale nie trudno chyba zauważyć, że Mikołaj I który rozpoczyna panowanie od stłumienia powstania dekabrystów, nie pała miłością do wszelkiej maści ruchów animowanych przez młodzież i wojsko. Nawiasem mówiąc ciekawe, dlaczego jego koronacja na Króla Polski odbyła się tak późno bo dopiero w 1829 roku czyli prawie 5 lat po wstąpieniu na tron cesarski. Przy okazji celebracji rocznic powstańczych przywołuje się zawsze represje i brutalnego księcia Konstantego który spędzał czas na musztrze oraz na lżeniu i chwaleniu na przemian swoich regimentów.

Ale nie dowiemy się przy kolejnej „narodowej“ okazji, że już w 1821 nasze może i ułomne ale jednak państwo prawie zbankrutowało, a car ostrzegł, że jeżeli nie naprawi swojego budżetu, samodzielność królestwa będzie poważnie ograniczona. W takich okolicznościach ministrem skarbu został Franciszek Ksawery Drucki Lubecki i to za jego sprawą Królestwo w ciągu 9 lat podwoiło budżet, rozpoczęło modernizacje przemysłu. Inicjatywie tego człowieka zawdzięczamy Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, dzięki któremu nie zbankrutowały masowo majątki pozadłużane w czasie toczących sie wojen. W 1828 roku powstaje wreszcie Bank Polski, a Królestwo może zaciągnąć za granicą pierwszą poważną pożyczkę. Jakaż wspaniała analogia do dzisiejszych czasów. Jak widać i wtedy bez długu się nie dało.

Mimo to, jest to postać raczej odbierana negatywnie. Głównie dlatego, że nie walczył w powstaniu. Był mu przeciwny twierdząc, że do niczego nie doprowadzi a na dodatek zrujnuje polski budżet. Nie walczył a walki się nie bał, ponieważ był liniowym oficerem w trakcie rosyjskiej kampanii. Zarzucano mu również, że zarządzał jak udzielny władca nie przejmując się sejmem a zważając jedynie na cara i wielkiego księcia z którymi był w dobrych stosunkach. Co w tym nowego? Podobne zarzuty formułowano choćby wobec Piłsudskiego.

I na koniec jeszcze jedno: nie było by żadnego powstania gdyby nie to, że Konstanty nie zgodził się na użycie wojsk polskich w trakcie wojny Rosji z Turcją w 1828 roku. Z dużym prawdopodobieństwem nasza nieco ponad dwudziestotysięczna armia wróciła by z tej wojny raczej dość mocno poharatana. Nie jest ważne czym sie kierował, ważne jest to, że nie wysłał wojska a mógł choć trafiają sie głosy, że zabraniała tego konstytucja. Zabraniała użycia armii poza Europą a ta wojna toczyła się nad Dunajem. To powstanie rozpoczyna romantyczną idee dla której oddawali życie najlepsi w tym narodzie bo przecież do walki i do lasów nie szli z porywu serca malkontenci i miernoty. Każde z powstań ograniczało naszą suwerenność i łupiło kraj.

Zastanawiam się zawsze gdzie byśmy byli gdyby nie ten mit. Kim byśmy byli gdyby ci ludzie którzy użyźnili ziemię nie wyjałowili jednocześnie narodu.

0 Comments

Iracka samosierra.

Oj jaka to szkoda, że Wiki kopie w takiej świeżej historii. Gdyby była szansa na daty sięgające głębiej udało by się dowiedzieć czegoś więcej o naszej współczesnej historii. Zastanawiające jest bowiem to, że w naszym kraju jak ktoś jest agentem to wyłącznie albo służb PRL albo rozmaitych macek rosyjskich. Co ciekawe, w zasadzie NIGDY na przestrzeni ostatnich 20 lat nie wykryto u nas agentów CIA lub innej amerykańskiej służby. Można by powiedzieć, że penetracja bratniego kraju to nonsens. Nic bardziej błędnego, szczególnie jeśli wiemy, że za czasów PRL związek radziecki potrafił zadbać o odpowiednie zabezpieczenie agenturalne na terenie RP. Ot tak na wszelki wypadek. Trudno zatem założyć, że USA postępują dzisiaj inaczej. To stereotyp miłości do amerykańskich chłopców versus krasnoarmiejcy skutecznie wyniósł wszystko co nieprzyjemne poza nawias publicznej percepcji.

A wszystko zależy od punktu widzenia. Kiedyś w trakcie wizyty w Tokio miałem okazję zwiedzać muzeum w którym istotna część ekspozycji poświecona była zniszczeniom dokonanym przez Amerykanów w trakcie nalotów na Tokio. Przewodnik opowiadając o tym barbarzyństwie stropił się nieco słysząc moją uwagę o morderczych praktykach armii japońskiej. Sumitował się przez chwilę po czym zauważył, że jesteśmy z Polski, kraju obozów koncentracyjnych. I temat mieliśmy z głowy bo tłumaczenie kto mordował a kogo mordowano to była już walka w narożniku.

Można zatem przyjąć, że tak jak się nie wykrywało agentury ZSRR do 1989 roku, tak dzisiaj nie dotyka się agentury USA w myśl tej samej zasady nie plątania się pod nogami sojuszników.

Jestem głęboko przekonany, że byli byśmy niezwykle zaskoczeni zawartością depesz z Warszawy. Najwyższy chyba czas, aby masowo zdać sobie sprawę, że w geopolityce nie ma się przyjaciół tylko płatnych akolitów. Nad Wisłą pokutuje mit, że współpraca państw dokonuje się w oparciu o idee i braterstwo a nie dostawy i pieniądze. Jednym z paradoksów doskonale obrazujących nasze myślenie życzeniowe, jest niezrozumiały kult De Gaulla. Generał jeszcze jako młody oficer udzielał się w ramach francuskiej misji wojskowej w czasie wojny polsko bolszewickiej w 1920 roku. Wyrobił sobie o nas jak najgorsze przekonanie i w efekcie prowadził politykę delikatnie mówiąc wstrzemięźliwą wobec Polski.

Podobnie traktujemy Amerykanów, a ich ambasada symbolizuje wolność podczas gdy rosyjska jest symbolem zniewolenia. Abstrahując od ewidentnej konieczności takich a nie innych politycznych wyborów w naszym kraju, warto jednak zastanowić się nad tym, czy nasz udział w amerykańskich przedsięwzięciach politycznych jest konieczny, żeby nie zapytać wprost czy jest opłacalny. Lektura doniesień ambasadorskich mogła by wiele powiedzieć kogo ambasada lubi a kogo nie, kto w jej interesie lobbuje a kto wprost realizuje amerykański interes.

W Iraku walczyła a w Afganistanie walczy obecnie nasza armia zawodowa. Jej wyekwipowanie i utrzymanie kosztuje, a jak powszechnie wiadomo wojna kosztuje nie mało. Czy nie jest zasadnym pytanie co za to otrzymujemy względnie otrzymaliśmy? 5 lat misji irackiej kosztowało życie 22  a przez kontyngent przewinęło się ponad 15 tys żołnierzy. Na pewno był to poligon dla naszej armii. Nigdzie nie natrafiłem jednak na informację ile łącznie nas kosztowała ta przygoda a przede wszystkim ile sprzętu zostało na ten cel dokupione w naszej bratniej armii amerykańskiej. Rad bym się dowiedział jaki procent PKB został poświecony na ten cel bo o ile wymachiwano argumentami natury internacjonalistycznej, nawoływano do obrony przed światowym terroryzmem to warto pamiętać, że broni masowego rażenia która była powodem interwencji w Iraku nie znaleziono.

Od zarania świata realizowanie polityki innymi środkami, że pozwolę sobie znów zacytować Clausewitza było kosztowne,  toteż podłożem do każdej wojny były spodziewane ekonomiczne frukta. Działo się tak zawsze nawet w epoce wojen ideologicznych. Każdy sztab dokonywał ekonomicznej kalkulacji działań wojennych licząc zasoby które pozyska na zajętym terytorium.

Chciałbym się dowiedzieć, czy nasz sztab dokonał takiej kalkulacji, bo podejrzewam, że ruszyliśmy na tą wojnę bez jakichkolwiek gwarancji a w oparciu o mgliste zapewnienia, choćby takie jak zniesienie wiz do USA których nawiasem mówiąc nie zniesiono do dzisiaj.

Jedna z najważniejszych  bitew w naszym wojennym  etosie to szarża pod Samosierrą. W ciągu trwającej kilka minut spektakularnej szarży, zginęło pięćdziesięciu kilku z nieco ponad stu kawalerzystów którzy zaatakowali wąwóz. Bohatersko, bo otoczenie Cesarza otwarcie wątpiło w skuteczność ataku wprost na armaty. Napoleon ripostował: „Zostawcie to Polakom”. Dla nas wielki dowód polskiego męstwa, ale ta sama bitwa w historiografii napoleońskiej  ma zupełnie określenie.

Słynie z tego, że jest jedną z najtańszych.

0 Comments

Deutschland, Deutschland über alles

Tygrys Europy, wielokrotnie nagradzana za dynamiczny wzrost Irlandia, pokonała już większość drogi z pozycji wyprostowanej do pokornego ugięcia kolan. Jeszcze wierzga ale to już ostatniej podrygi. W tle, kolejna fala dyskusji o upadku Euro. Zastanawia mnie jak to jest możliwe, ze z jednej strony tak często się pisze jakim obciążeniem dla Niemiec są programy wsparcia dla innych krajów UE by w tym samym artykule wprost wskazać jak wielki i perspektywiczny interes ma w tym wszystkim największa gospodarka europejska.

Po co toczy się wojny? W większości o zasoby lub rynki zbytu. Teoretycznie II wojna światowa, podobnie jak konflikty bałkańskie wymykają się tej definicji ale to tylko dlatego ze w znacznym stopniu obniżono tu koszty działań wojennych korzystając w pełni z mrocznych mechanizmów zwykłej ludzkiej nienawiści wyniesionej na sztandary. Dzięki temu wzrosło zaangażowanie i spadły koszty działań ale skutkiem ubocznym jest mord, ponura konsekwencja użytego systemu motywacji wojska.

W 20 wieku, na model eksportu rewolucji Ameryka odpowiedziała modelem eksportu kapitalizmu. W obu wypadkach wymagali to jednak solidnej akumulacji w dochodzie narodowym celem finansowania zbrojnego wysiłku. Dodajmy, finansowania połączonego mimo wszystko z trzebieniem zasobu który odtwarza się długo: siły żywej. Nie wiem czy intuicyjnie, czy też w oparciu o jakiś stosownie powołany instytut, Niemcy doszły do błyskotliwej konkluzji, że w całym tym niepewnym równaniu: nakłady wojsko = wojna = zdobyte zasoby = zwrot z inwestycji można jednak wyeliminować ten sympatyczny ale jakże kosztowny element: wojsko.

Czy to nie dziwne, ze ten tradycyjnie militarystyczny kraj tak skutecznie spiłował swoje pazury? W moim przekonaniu wyłącznie dlatego, ze miłośnicy „Parade Marsch” dzisiaj szkoła swoje pułki nie w koszarach tylko w zaciszach gabinetów oligarchicznych niemieckich banków.

Euro nie upadnie. Nasza zjednoczona Europa to de facto IV Rzesza niemiecka. Prowokacja? Proszę porównać dwie mapy. Ta która powszechnie znamy i Europe 1942. Jeśli uznamy ,że wspólna waluta opiera się na najsilniejszym organizmie to możemy uznać, że EURO jest wprost nie tyle następcą Marki co po prostu jej ekspansywną formą eksportową. Euro stanie się instrumentem koncentracji Europy w ramach wspierania niemieckiej hegemonii. Berlin zastosuje w praktyce ten sam mechanizm który zapewnił supremacje USA tyle że z jedną modyfikacją: formuła pożycz od nas, kupuj od nas bron, zniszcz swój rynek i odbuduj go kupując od nas upraszcza się do pożycz od nas i uzależnij się gospodarczo od nas. A ze nad tym procesem powiewa flaga w obojętnym kolorze zamiast złowieszczego czarnego orla? Cóż nie można mieć wszystkiego. Ale powoli. Wystarczy jeden mały projekt reformy europejskich sil zbrojnych połączony z niezbędna unifikacją sprzętu wojskowego.

Nie ma już Europy narodów. Bez presji militarnej dokonano faktycznego sfederalizowania niepodległych państw. Zaryzykuje twierdzenie którego potwierdzeniu niebawem się oddam: II wojna światowa kosztowała i kosztuje Niemcy znacznie więcej niż zjednoczenie Europy a rezultat jest w sposób oczywisty lepszy.

Pora na naukę niemieckiego.

7 komentarzy

Co to jest mord polityczny?

Pozornie to kategoria która w nadwiślańskim kraju albo nie występuje albo jest zarezerwowana wyłącznie dla okresu ancient regime’u. Tymczasem warto by było wskazać choćby dwie najgłośniejsze serie zabójstw popełnionych już w teoretycznie przynajmniej wolnej Polsce. Pierwsza to ofiary FOZZ czyli przede wszystkim Walerian Pańko i Michał Faltzmann. Drugi nie mniej ciekawy łańcuch to Piotr Jaroszewicz i jego współpracownicy.

Kto jeszcze pamięta morderstwo Piotra Jaroszewicza? W 1992 roku było to jedno z najważniejszych wydarzeń. W nocy z dnia 31 sierpnia na 1 września zamordowano ich oboje: Piotra Jaroszewicza i Alicję Solską. O ile kobieta została po prostu zastrzelona o tyle były premier zanim potwornie skonał przeżył wielogodzinne tortury. Teoretycznie sprawców schwytano. Objęto śledztwem 4 drobnych meneli których sąd w 2000 roku uniewinnił. Można by powiedzieć zwykła sprawa. Być może dla ludzi którzy nie pamiętają już kim był Piotr Jaroszewicz jedna z najważniejszych figur w naszym kraju.

Wedle informacji takich świadków jak choćby Albin Siwak, Jaroszewicz nie przyjmował nie zapowiedzianych gości, sam wychodził na zewnątrz aby otworzyć im furtkę a w domu nie rozstawał się pistoletem nawet siedząc w swoim ulubionym fotelu. I w tym właśnie fotelu został zamordowany. Torturowano go naprawdę okrutnie. Obie stopy miał przybite gwoźdźmi do podłogi podobnie jak lewą dłoń tyle że do podłokietnika fotela. Zył mimo tak zadanego bólu postawiono mu wolną prawą rękę po to aby coś podpisał albo wskazał. Skonał uduszony specyficzną garotą. Duszono go paskiem zaciskanym na szyi ciupagą. Umierał w mękach przez wiele godzin. Zona miała więcej szczęścia. Skrępowaną, po wielu godzinach asysty torturowanemu mężowi zastrzelono ją strzałem w głowę. Takie morderstwa nie trafiają się zbyt często prawda? Co ciekawe podobnie jak w kilku znanych publicznie śledztwach przybyła na miejsce ekipa dochodzeniowa popełnia wszelkie możliwe błędy. W prasie pojawiają się różne hipotezy gdzie główną ma być obawa byłych funkcjonariuszy PRL o ujawnienie zakamarków ich przeszłości. Alternatywnie sugeruje się obawę polityków nowej Polandy o ujawnienie informacji dotyczących ich płatnej współpracy z MSW. Moim zdaniem to tylko celowe mylenie tropów. od 1980 roku, odsunięty jako członek ekipy Gierka, Piotr Jaroszewicz jest tylko kibicem wydarzeń który wszelako mógłby bez trudu paść wtedy ofiarą wypadku samochodowego. W 1981 roku jest nawet internowany. Gdyby posiadał informacje mordercze dla ówczesnych ekip za pewne by nie dożył 1989 roku. A nowi potencjalni agenci przy władzy? Nawet gdyby zostali ujawnieni z łatwością obalili by zarzuty podobnie jak choćby Michał Boni który w słynną czerwcową noc żarliwie nazywał listę Maciarewicza SBcką manipulacją. W 2008 roku wyznał, że współpracował. Ale mało i niechętnie. Nie jestem apologetą Antka. Po prostu wskazuję na to jak łatwo było jednak odeprzeć nawet prawdziwe zarzuty. Cóż nam zatem pozostaje? Historia ciekawie podwójna.

Radomierzyce 1945.

W kwietniu tego roku pułkownik Piotr Jaroszewicz z małą grupą współpracowników pojawia się w Redmitz małej wsi na dzisiejszej granicy Polsko Niemieckiej, podówczas w sercu niemieckich do szpiku Sudetów. Towarzyszy mu Jerzy Fonkowicz, Władysław Boczoń i Tadeusz Steć. Pierwsze dwa nazwiska to nie byle jakie figury Fonkowicz agent NKWD jako szef  wywiady Armii Ludowej i główne aktywo Mariana Spychalskiego przeprowadził w 1944 akcje na Archiwum Delegatury Rządu na Kraj zawierające między innymi dane o przedwojennej polskiej agenturze w szeregach KPP. Część materiałów przekazano podobno Gestapo które niebawem zrobiło z nich dobry użytek. w 1945 roku Fonkiewicz jest już szefem III Oddziału słynnej już Informacji Wojskowej gdzie zdobywa wtedy szlify młody zdolny oficer Czesław Kiszczak. Fonkowicz w LWP ma dwu szefów wiceministra Mariana Spychalskiego ale przede wszystkim Iwana Sierowa szefa mrocznego Smiersza. Jaroszewicz i Fonkowicz to wtedy de facto NKWD i GRU w armii. Jaroszewicz w Radomierzycach jest jako szef Głównego Zarządu Politycznego czyli nadzoru politycznego nad armią. Kim są pozostali? Steć wedle dostępnych źródeł jest wtedy nikim, uchodźcą który znajduje się w okolicy przypadkowo a do zamku trafia dzięki znajomości niemieckiego. Trudno uwierzyć w taką wersję. Nie wydaje mi się możliwe aby w takiej operacji uczestniczyli amatorzy. Co więcej upewnia mnie w tym osoba numer cztery. Władysław Boczoń pseudonim Pantera. Bardzo interesująca postać. Przedwojenny oficer kontrwywiadu, w trakcie wojny funkcjonariusz Abwehry we Wrocławiu podobno z polecenia wywiadu ZWZ, czego jednak do swej śmierci nie udowodnił. Co ich sprowadziło do Riediemritz?

Archiwum.

Sudety miały być ostatnim szańcem, bastionem w którym Fuhrer będzie bronił się do końca. Ten górzysty i dość bezludny teren wydawał się idealnie do tego nadawać. O powadze tych projektów świadczą ślady wielkich inwestycji w tym regionie najlepiej widocznych jako kompleks Riese. Kto nie widział tych sztolni nie zrozumie ogromu tego zamysłu. Gorąco polecam to ciekawy nie tylko historycznie teren. Do dzisiaj nie wiadomo co kryją liczne zasypane chodniki. Wiadomo natomiast co znajdowało się na zamku w Rediemritz. Tytułowe archiwum to nie byle co ale zasoby Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy słynnego RSHA nadzorcy Gestapo, SiPO, KRiPO i wreszcie SD. Ten konkurencyjny do Abwehry organ wywiadowczy zaciekle z nią zresztą konkurujący w zajmowanych w trakcie wojny krajach przejmował w zasadzie nienaruszone a bardzo cenne aktywa wywiadowcze. W Polsce praktycznie nie naruszone, w Belgii, Holandii czy Francji w stanie być może nawet lepszym. Podobno Jaroszewicz spędził w Zamku kilka dni, Fonkowicz wyjechał wcześniej a niebawem po jego wyjeździe pojawili się Rosjanie. Wedle relacji Stecia, Jaroszewicz przeglądał wiele dokumentów wybierał niektóre i wywiózł z zamku trzy niewielkie pakiety. Zasoby były ogromne do ZSRR wywieziono podobno 300 tysięcy teczek. I najważniejsze: wśród dokumentów były podobno między innymi  akta Leona Bluma, jednego z najważniejszych polityków międzywojennej Francji. Wiadomo co było w archiwum dzięki opublikowanym w latach 90tych wspomnieniom wiceprzewodniczącego Komitetu Archiwów Rosji Anatola Prokopienki.

Można zatem z dużym prawdopodobieństwem domniemywać, że zebrane przez Jaroszewicza dokumenty dotyczyły Europy zachodniej a nie wschodniej.

Ale co w tym wszystkim dziwnego? Boczoń nie dożył 1992 roku. Jaroszewicz umiera torturowany. Steć, podobnie w kilka miesięcy później w styczniu 1993. Fonkowicz miał więcej szczęścia ale w 1997 roku został zamordowany w swoim domu w Konstancinie. Dodam, że po kilku godzinach tortur. Scenariusz podobny. Oczywiście istotnego nie zginęło.

Wcześniejszej śmierci Boczonia na pewno dopomógł pobyt w PRL owskim więzieniu. To również dziwna historia. Aresztowany w 1949 roku, zostaje zwolniony w 1955. W sentencji wyroku wskazuje się na jego zasługi dla konspiracji i przekazanie archiwów hitlerowskich wywiadowi armii czerwonej w 1945 roku. Niewdzięczność obdarowanych? Można zatem domniemywać, że to właśnie Boczon doprowadził Jaroszewicza i Fonkiewicza do tych archiwaliów. Najwyraźniej albo nie miał okazji zabrać dla siebie stosownej paczki dokumentów albo były mniej użyteczne w rękach podwójnego czy wręcz potrójnego agenta?

Boczoń był bardzo aktywny w strukturach niemieckich kierowanych przez tych samych ludzi którzy współpracowali z aktywami wywiadowczymi Mariana Spychalskiego. Nie zdziwił bym się, gdyby się okazało, że Boczoń służył nie tylko AK jeśli oczywiście ta informacja jest prawdą. Osobą przypadkową nie był podobnie jak pozostali uczestnicy tej wyprawy. Ze strzępów informacji można się dowiedzieć, że wizyta Panów w zamku była „nieoficjalna”. Jeśli tak faktycznie było, to obaj agenci ZSSR ponosili spore ryzyko. Najwyraźniej jednak nic im nie groziło, aż do upadku ZSRR. Gdyby ich wiedza zagrażała służbom PRL za pewne przydarzyło by się choćby coś takiego jak Janowi Strzeleckiemu, zmarłemu w czerwcu 1988 po ciężkim pobiciu.

Czemu mnie zainteresował akurat ten łańcuch śmierci? Otóż warto wspomnieć czym hobbystycznie zajmował się Piotr Jaroszewicz. Za czasów panowania Edwarda Gierka tropił jak by się dzisiaj powiedziało lobby handlowo dewizowe. Nadzorowana przez niego osobiście struktura prowadziła śledztwa których celem było wskazywanie powiązań pomiędzy inwestycjami zachodnimi w Polsce a osobami które te decyzje podejmowały. Jaroszewicz poświęcał wiele uwagi budowie nieformalnych struktur wykorzystujących zasoby państwowe do budowania prywatnych majątków na bardzo dużą skalę. Podobno wielokrotnie wspominał jak wielką siłą sprawczą dysponowali ówcześni gestorzy inwestycyjnych pieniędzy. Jeśli uświadomimy sobie, że gross polskiego długu powstaje wtedy i to w ciągu 6 lat to naprawdę było co wydawać. Czy owi wydający byli na to przygotowani? Czy wtedy nie było prowizji czy łapówek? Ileż na ten temat pisał nieodżałowany a zupełnie zapomniany dzisiaj Kuśmirek! Ow były partyjniak jeździł po Polsce i tropił opisywane poźniej w reportażach, maszyny gnijące na zatrzymanych budowach, nie uruchomione linie produkcyjne czy nie pasujące do siebie ich elementy. Popularny nie był.

Wiadomo, że Jaroszewicz był poważnie skonfliktowany z aparatem wywiadowczym MON i MSW. Mimo to, za czasów PRL był osobą o niebywałych możliwościach, co sugerowało by bardzo mocne zaplecze w ZSRR. Zaplecze tym bardziej tajemnicze, że kariera Jaroszewicza w LWP była niezwykle błyskotliwa. Został Generałem w ciągu 28 miesięcy obejmując jedną z najważniejszym w ówczesnym wojsku funkcję. Komuś w ZSRR musiało na tym bardzo zależeć.

Moim zdaniem to właśnie jakiś element ekonomicznej układanki mającej swój związek z archiwum RSHA jest przyczyną śmierci tych ludzi. Pamiętajmy, że ofiary długo torturowano co oznacza, że oprawcom zależało na pozyskaniu określonych informacji. Czy ich udzielili czy nie, nie dowiemy się nigdy.

3 komentarze

Ile cukru w cukrze?

Pośród wielu debat przebija się coraz częściej pytanie co ma jeszcze faktycznie mierzalną ekonomicznie wartość. Standardowa odpowiedź zazwyczaj prowadzi nas do roboczego stwierdzenia: ZŁOTO. Pomijam tu celowo, kopaliny czy ropę nawiasem mówiąc od zawsze nazywaną czarnym złotem. W tym miejscu nasuwa się pytanie czy owo złoto jest w praktycznym sensie tym samym czym niewątpliwie jest w sensie ekonomicznym?

Otóż, upadek pieniądza oznaczać musi powrót do tego systemu odniesień który opuściliśmy w 1971 roku rozstając się z układem Bretton Woods. Na miejscu było by zatem odpowiedzieć sobie na pytanie ile w tamtym czasie kosztował bochenek chleba, litr soku pomarańczowego, kawa czy szklanka mleka. Anno Domini 1971 owa szklanka kosztuje 7,5 centa. W 2010 w wyniku znacznego spadku cen 6,5 centa. CPI w 1970 roku wynosi 38,8 w 2009 notuje pierwszy spadek rok do roku ( pierwszy od 1955 ) i wynosząc 214. Dla porządku dodam tylko jeszcze dwie figury: wydatki budżetu USA 195 bilionów $ i dług 380 billionów. No może jeszcze DJ 842.

Pełna egzotyka. W 1970 roku średni dom kosztuje 26,6 tys USD a średni dochód gospodarstwa domowego to 8,7 tys USD na gospodarstwo domowe. Fajnie było prawda?

Warto sobie uświadomić, że w omawianym okresie CPI wzrósł ponad 5 krotnie trudno o lepszy miernik szczególnie w zestawieniu z analizą ceny mleka. Od kiedy populacja zaczyna się odchudzać? W europie zachodniej i USA od końca lat 70tych kiedy dobra spożywcze są już w takiej ilości, że powoli stają się problemem. Populacja zjada nie dla tego, że jest głodna ale dla tego, że zjadać może. W sumie w historii świata zdarza się to po raz pierwszy. Jeśli z wagą populacji pojawiały się jakieś problemy to dotyczyły wyłącznie masowej niedowagi. Lektura jednej tabeli www.usinflationcalculator.com z CPI od roku 1913 pozwoli na łatwe w sumie odniesienie tego wskaźnika do wydarzeń na świecie.  Zachęcam. Swoje wnioski przedstawię już niebawem.

Jeśli jednak CPI jest taki a nie inny a cena mleka jest tam gdzie kiedyś była to oznacza to na ile efektywnie zdrożały między innymi media. Istotny udział w CPI mają bowiem wydatki na paliwo, gaz i elektryczność. Nie zdziwię się, jeśli się okaże, że to ta grupa jest najbardziej odpowiedzialna za nasz inflacyjny marsz. I będziemy go kontynuować ponieważ media nie stanieją. Przeciwnie będą konsekwentnie rosły podobnie jak cały ropo pochodny świat a warto w tym miejscu pamiętać, że choćby każdy plastikowy element w naszym domu zaczyna się od czarnego złota. Jeśli USA utracą kontrolę nad Irakiem inflacja przyspieszy jeszcze bardziej ponieważ ceny ropy wzrosną. Niezależny Irak bardzo chętnie wystawi rachunek za okupację, szczególnie jeśli jego sąsiedzi nie będą mu w tym przeszkadzać i solidarnie podobnie jak to zrobili w trakcie pierwszego kryzysu naftowego choć decydowały się na ten krok państwa niekoniecznie wzajemnie się miłujące. Oczywiście ówczesny szok pozostał a pamięci na tyle długo aby dzisiaj świat posiadał alternatywne źródła choć pomiędzy 1973 rokiem a dniem dzisiejszym udział Państw Arabskich w światowym wydobyciu spadł o ile mi się wydaje z 37 do 30%. Mało to nie jest. Kto się w tym miejscu doszuka spisku, odsyłam do historii. Pierwszy kryzys to była odpowiedź OPEC na rewanżową wojnę Izraela z Egiptem i Syrią. Dlaczego nie miało by dojść do kolejnego zjednoczenia wyznawców Allaha? O i jeszcze jedna szokująca uwaga. W latach siedemdziesiątych arabowie za sobą nie przepadali. Choć trudno w to uwierzyć w aroganckim zachodnim świecie, tamci faceci mają swoje własne korzenie które ich solidnie różnią. Jakkolwiek państwowość arabska nie jest stara w sensie współcześnie dyplomatycznym, to nie można jej odmówić setek lat w sensie społeczno gospodarczym. Co by nie było przed rekonkwistą Hiszpania była mauretańska a gdyby nie Karol Młot, Galia na pewno a kto wie czy nie większy kawałek Europy dopatrzył by sie piękna w zielonym kolorze.

Cukru w cukrze jest bardzo niewiele, a ten gigantyczny wzrost ostatnich trzech dekad napędził powszechnie występujący dług. Dzisiaj go zaczyna poważnie brakować. Rząd USA dość nie zawsze roztropnie lokował pożyczane pieniądze ale kiedyś miał przynajmniej do eksportowanie produkty dzisiaj eksportuje w znacznym stopniu usługi. Potencjał wytwórczy wyeksportował się sam do krajów bardziej efektywnych.  Gospodarki państw rozwiniętych chwali się za duży dział PKB pochodzący z sektora usług. Jeśli nie są to na przykład usługi finansowe, w tej grupie znajdziemy choćby biura podróży. Oby nie były potrzebne po to aby masowo wybierać się na saksy. Tyle, że tym razem w odwrotnym niż zazwyczaj kierunku.

0 Comments