Czyli o tym, że nic o nas bez nas.
Patriotyzm gospodarczy, choć z oporami, ale konsekwentnie przebija się do masowej świadomości i jak należy się spodziewać już niebawem znajdzie się na sztandarach, którymi funkcjonariusze różnych partii będą wymachiwać przed wyborami. Choć AD 2013 nie ma sensu pytać o efekty wejścia do UE, to warto już sobie uświadamiać jasno, że akcesja miała również swoje słabe strony. Miała, bo mieć musiała, było nie było to nas przyjmowano, a nie my zgadzaliśmy się na przyjęcie. Dlatego też podstawowym walorem jaki wnosiliśmy do wspólnoty była spora populacja tworząca chłonny rynek zbytu. Wymagane akcesją realizowanie „celów wspólnotowych” najlepiej można by prześledzić na podstawie „Wspólnej Polityki Rolnej” i jej policyjnych instrumentów takich jak choćby kwota mleczna. Choć od krowy na polu do statku ze stoczni Nova droga jest dość daleka, to warto pamiętać, że ruch na tej drodze już od połowy lat 90tych regulowała administracja UE. W efekcie Polska nie zrobiła nic, aby ochronić swój potencjał przemysłowy. W efekcie w czasach gdy na świecie padają kolejne rekordy w budowie statków, stocznie usiłuje reanimować Agencja Rozwoju Przemysłu. Rzecz jasna „komercyjnie” i poprzez swój fundusz MARS, ale nie ma przecież cienia wątpliwości, że to technologia jako żywo przypominająca weksle MeFo. Ale lepszy rydz niż nic i pozostaje trzymać kciuki za inicjatywy, które na polskim wybrzeżu mogą choć częściowo odtworzyć miejsca pracy. Jakby na to nie patrzeć, co rok w grudniu nad pomnikiem Stoczniowców unosić się musi chichot historii. Aż dziw, że nie znalazły się w UE środki, aby na tej martwej obecnie przestrzeni wybudować wielki skansen „Walki o wolność”, w którym statki produkowałoby się wyłącznie po to, aby dokładnie odtworzyć ówczesne niegodziwe warunki pracy i płacy.
Reanimacja własnego przemysłu, która dzisiaj jest nomen omen doskonale zgodna z nową polityką Brukseli (produktywizacja) powinna otrzymać choćby ułamek propagandowego wsparcia, którym przez ostatnie lata zasilano autostrady. Mimo, że trudno nie odczuć satysfakcji z przemieszczania się w europejskich warunkach, to równie trudno nie zauważyć, iż same autostrady podobnie jak inne nowo zbudowane drogi zatrudnieniu w Polsce przysłużyły się jedynie pośrednio. Dzisiaj społeczne zainteresowanie warto by skierować na tych, którzy produkują i zatrudniają w Polsce tym bardziej, że jak sam się mogę od pewnego czasu przekonać można liczyć w tej materii na naturalne, „oddolne” wsparcie.
Komunikat „Made in Poland” zyskuje na znaczeniu odwrotnie proporcjonalnie do przemian, jakim ulega każda polska rodzina. Uległa, lub jak chcą co poniektórzy, od których poległa ponieważ dane są w tej materii brutalnie konkretne: podstawowa komórka społeczna znalazła się obecnie w głębokim odwrocie. W rezultacie choć przybywa zainteresowanych nabywaniem polskich produktów, w niedalekiej przyszłości może zabraknąć gotowych do ich wytwarzania.
źródło:Dziennik Gazeta Prawna
Jedynym czynnikiem, który jest w stanie odwrócić niekorzystne trendy socjologiczne jest odbudowa krajowego rynku pracy i to stricte w sektorze wytwórczym. Era usług się skończyła i trudno już formułować modne jeszcze dekadę temu poglądy, że rosnąca zamożność społeczeństwa wchłonie nadwyżki rynku pracy właśnie w sektorze usługowym.
Paradoksalnie nie należy w tej materii liczyć na wielkie wsparcie ze strony państwa. Spektakularne projekty finansowane publicznym długiem to technologia, do której długo nie będzie powrotu. O swojej przyszłości zadecydować muszą konsumenci ponieważ, o paradoksie, tylko jako tacy są jeszcze gdziekolwiek słuchani. Warto zauważyć, że wyborca ma dzisiaj już wyłącznie znacznie statystyczne. Konsument stoi daleko wyżej i jest na wszelkie sposoby badany, analizowany i zachęcany. Gdyby postawa „kupuj polskie” odpowiednio się rozpowszechniła na reakcję rynku nie byłoby trzeba długo czekać. Wielu importerów swojej oferty nie tworzy w kraju wyłącznie dla tego, że nikt się od nich tego nie domaga. Rynek w swojej masie oczekuje nadal, jak najniższych cen nie zdając sobie często sprawy, że nawet zwykłe szpadle i cebula pochodzą już prawie wyłącznie z Chin. Choć pozyskanie produktu z Polski jest zazwyczaj droższe niż z dalekiego wschodu, różnica w cenie nie przekracza już możliwości adaptacyjnych nabywcy. Nie jest przecież tak, że wiertarka która najczęściej rozpadnie się po bardziej intensywnej pracy musi kosztować 79,90 i za 20 złotych więcej nikt jej nie kupi. Podobnie rzecz ma się w przypadku wielu innych produktów toteż to konsument decyduje, gdzie faktycznie są wytwarzane. Bez umocnienia rodzącej się wspólnotowej postawy wiele się na naszym rynku nie zmieni.
Na niedawnej gali magazynu Fashion, wręczano nagrody dla najlepiej ubranych, najskuteczniejszych w biznesie czy najlepiej piszących o modzie. Ja reprezentując Adama Feliksa Próchnika wręczyłem nagrodę Sławomirowi Koprowi. Jego książki, które systematycznie zbierają cięgi od kolegów po fachu, cieszą się coraz większą popularnością wypełniając wysokie rejestry w zestawieniach best selerów. To najbardziej mierzalny efekt, iż II RP mimo, że napisano o niej wiele uzasadnionych cierpkich słów nadal w społecznych wspomnieniach istnieje jako byt szczególny. Analizując źródła tego zdumiewającego sentymentu, przekonamy się, że ten kraj wielkich nierówności społecznych, trawiony gospodarczymi kryzysami od narodzin do śmierci, był jednak krajem postrzeganym jako dobro wspólne. Wartością, która dla przedstawicieli różnych grup społecznych miała swoje nadrzędne znaczenie.
W dzisiejszej rzeczywistości pomóc sobie możemy tylko i wyłącznie sami. Im szybciej to sobie uświadomimy tym lepiej dla nas wszystkich, bez względu na zajmowany szczebel społecznej drabiny. Dzielimy się bowiem wyłącznie na tych, którzy chcą żyć tutaj i tych którzy sobie takiego życia na dłuższą metę nie wyobrażają. Historia dostarcza wielu przykładów państw, które podniosły się z kolan wyłącznie dzięki solidarnej dumie narodowej, która nie oznaczała wymachiwania sztandarem ale wymagała od współobywateli przekonania, że tworzą oczywistą wspólnotę interesów.
Jak powszechnie wiadomo pieniądz nie ma narodowości. Narodowość mają natomiast Ci, którzy te pieniądze wydają lub co jeszcze ważniejsze, o ich wydawaniu decydują. Dlatego też nie dziwiąc się innym lokujmy swoje pieniądze tak, aby wspierać swój niedoskonały ale własny kraj.
Bez niego, w najdoskonalszej nawet federacji zawsze będziemy obywatelami drugiej kategorii.