Posts Tagged ‘wybory’

Człowiek z kałaszkiem

Czyli o tym, że rewolucja to jednak coś więcej niż wola ludu.

Światowe media o Białorusi już w zasadzie zapomniały i gdyby nie akcja niemieckich związkowców ( nie chcieli obsługiwać samolotu Łukaszenki ) nie pochylały by się nad zagadnieniem tamtejszej praworządności. Trudno się oprzeć wrażeniu, że białoruski bunt jest co najmniej niewygody i to zarówno dla Brukseli jak i ….. dla Kremla. Aby to lepiej zrozumieć wypada nieco cofnąć się w czasie.

Zimową wizytę Mike’a Pompeo w Mińsku ( 1 luty 2020 ) przegapili w zasadzie wszyscy poza specjalistami od spraw wschodnich oraz propagandystami w Moskwie. Jedni i drudzy,  pierwszą od 26 lat wizytę amerykańskiego dyplomaty tak wysokiego szczebla odbierali jako zapowiedź istotnych zmian w polityce jaką do tej pory prowadził wobec Minska Waszyngton. Moment wybrano doskonale: Aleksandr Grigorjewicz szykował się właśnie do wyjazdu do Soczi aby zakończyć zerwane w grudniu negocjacje z Rosją. Negocjacje w których od 20 lat chodzi zawsze o to samo: ile Białoruś dostanie za to aby poprawiać pozycję strategiczną Rosji.A trzeba pamiętać, że od lat dostaje niemało. Kraje które przynajmniej w teorii stanowią związek ( utworzony w styczniu 2000 ) od lat miały przekształcić się w federację w ramach której Białoruś zamieniła by się w 3 gubernie Rosji a jej prezydent zasiadł by na fotelu wiceprezydenta. Owa perspektywa choć Łukaszence mogła się wydawać interesująca 20 lat temu od dawna nie budzi ciepłych uczuć w sercu satrapy który niepodzielnie włada swoim królestwem. Tyle, że owo władanie od lat wspierają rosyjskie dotacje sięgające w różnych latach od 10 do niemal 30% PKB. Skąd zatem ochłodzenie w relacjach? Putin który dzięki zeszłorocznym woltom może teoretycznie rządzić do 2036 roku potrzebuje już czegoś więcej niż tradycyjnych złamanych obietnic swojego przyjaciela z Mińska. Moskwie przydał by się jakiś spektakularny sukces a było by nim na pewno realne skonsumowanie federacji. Tyle, że dla Łukaszenki taki krok byłby wyrokiem śmierci: zjednoczenie stało się bardzo niepopularne w białoruskim społeczeństwie.

Waszyngton choć nałożył swego czasu sankcje na Mińsk współpracy z dyktatorami na ogół się nie brzydzi zwłaszcza gdy robi z nimi dobre interesy. Niestety kniaź z Mińska zaskoczył Pompeo niechęcią do wyprzedaży domowych sreber i otwierciem na oścież białoruskiego rynku. I pewnie dlatego szumne zapowiedzi o dostawach ropy na Białoruś, przyjęły formę kontrakciku z którego dumna jest wprawdzie polska spółka giełdowa UNIMOT S.A. ale….sytuacji strategicznej specjalnie to nie zmienia. Marzeniem Mińska był rewers tyle, że prac jeszcze nie rozpoczęto choć PERN obiecał iż uruchomienie odwrotnego tłoczenia rozpocznie się grudniu 2020. Póki co rozwiązano jednak problemy chemiczne: białoruskie rafinerie pracują na zasiarczonej ropie URLAS i aby ułatwić im pracę, UNIMOT dostarczył ropę określaną jako White Eagle Blend o podobnych warunkach technicznych. Czemu do obsługi białoruskiego rynku amerykanie nie wskazali któregoś w własnych podmiotów? Tego nie wiadomo choć pojawiają się tu pewne oczywiste wnioski:)

Póki co Mińsk kupił nieco ponad 1 mln ton ropy i na wiele więcej się nie rozpędzi z braku gotówki i …… niemal całkowitej zależności od Moskwy. Po wybuchu społecznych protestów Łukaszenko znalazł się w politycznej izolacji a  lukę po strajkujących pracownikach infrastruktury wrażliwej ( telewizja, kontrola, lotów, ropo i gazo ciągi ) wypełnili specjaliści z Rosji.  Lądując w Mińsku pod koniec sierpnia trafiłem na dedykowane dla Polaków bramki w których ….. kontrolę paszportową prowadzili rosyjscy czekiści. Rosyjska noga w białoruskich drzwiach zostanie na dobre tym bardziej, że doskonale uzupełnia relacje które latami budowano w armii. Białoruskie wojsko nie dysponuje w zasadzie własnym zapleczem logistycznym i wszelkie poważniejsze ruchy musi robić w uzgodnieniu z dowództwem sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej.Co z tego wyniknie? Niebawem się przekonamy. Protesty trwają a 26 października zgodnie z ultimatum Tichanowskiej mają się przekształcić w strajk generalny bo trudno zakładać, że Łukaszenka przetraszy się groźby i ustąpi. Osobiście uważam, że będzie to po prostu koniec protestów: Białorusini nie zdecydowali się na masowy strajk zaraz po sfałszowanych wyborach i to mimo znacznie bardziej sprzyjającej atmosfery. Reżim się zachwiał, milicjanci zrzucali mundury, wojsko nie chciało atakować własnego społeczeństwa. Dzisiaj aparat siłowy bardzo się umocnił, na ulice wróciło bicie i strzały. Co poszło nie tak?

Współczesna wolnościowa propaganda każe nam wierzyć, że każda udana rewolta to szczery gniew ludu. Tymczasem realia dowodzą czegoś wręcz przeciwnego: udana rewolta to gniew ludu orkiestrowany przez tych którzy zaplanowali zmianę władzy. Czy w Mińsku zabrakło chętnych? Włączenie interentu mobilnego 12.08 daje do myślenia w tej kwestii. Protesty po dwu dniowej orgii aresztowań i bicia były w zasadzie spacyfikowane. Przywrócenie komunikacji pozwoliło eksplodować kanałom na TG ( Nexta zaliczył prawie pół miliona subów w dwa dni! ) i zamieniło bezładne akcje w masowy ruch społeczny. Zdaniem wielu błąd i arogancja władzy ale czy na pewno? Za sieci komórkowe i resorty siłowe odpowiada….. Wiktor Łukaszenko. Najstraszy syn dyktatora ma już swoje lata i kto wie czy nie nabrał ochoty aby porządzić samodzielnie a w tym celu należało solidniej podgrillować ojca. Osobiście spodziewałem się scenariusza w którym nagle na scenie pojawi się pomysł okrągłego stołu a protesty przejdą w fazę aksamitnej rewolucji. Tak się jednak nie stało.

Może się okazać, że obecne zgniłe status quo jest po prostu wszystkim na rękę. Rosja wprawdzie nie ma federacji ale Łukaszenko jest na kolanach. UE nie ma Tichanowskiej ale … Rosja nie połknęła i raczej nie połknie Białorusi ponieważ ryzykowała by kolejny Donbas. Jak by nie patrzeć jest to jakieś geopolityczne win win ponad głowami Białorusinów którzy uwierzyli w siłę swoich głosów. No cóż …. Bastylii tak naprawdę nie zburzono w trakcie ataku zrewoltowanego tłumu, rewolucja amerykańska nie była spontanicznym zrywem a bolszewicy nie zdobyli szturmem Pałacu Zimowego. Lud i jego gniew to element gry którą prowadzą odpowiednio przygotowani czekiści.

Ale białoruska rzeczywistość ma jeszcze w zanadrzu sporą niespodziankę. Jest nią pięknie pączkujący głęboki kryzys ekonomiczny. W miniony wtorek bank centralny Białorusi po raz kolejny nie zapewnił płynności bankom komercyjnym. Powody są prozaiczne: gospodarka wysycha a rząd obawia się druku pieniędzy ponieważ natychmiast zrewoltuje obywateli. Co więcej dodruku nie życzy sobie Rosja odpowiada już za ponad połowę zagranicznego finansowania Białorusi. W efekcie akcja kredytowa banków siadła niemal do zera a rynek jak kania dżdżu wypatruje dewiz. „To ich wykończy” wieszczy mój białoruski przyjaciel a jednocześnie sprawny biznesmen. Gdy go pytam czy ma świadomość, że jego biznes również na tym ucierpi odpowiada: „Albo oni padną albo będę musiał wyjechać i pewnie u was zaczynać wszystko od zera. To już wolę abyśmy padli razem ale będę mógł zaczynać od zera u siebie i w wolnym kraju”.

Well… jak będzie czas pokaże. Głęboka dewaluacja jeśli faktycznie do niej dojdzie na pewno zmiecie obecną władzę. Robotnicy woleli pewne 200USD miesięcznie od niepewnej rewolucyjnej przyszłości. Jeśli ich pobory spadną o połowę na strajk zagonią ich żony i to już będzie zupełnie inne rozdanie.

2 komentarze

STRACH NA WRÓBLE

Czyli o tym, że konsumpcja – tak, konsumpcjonizm – nie!

O C19 napisano już dużo, o jego gospodarczych skutkach jeszcze więcej tyle, że nikt do tej pory nie zwrócił uwagi na bodaj najistotniejszą kwestię: pandemia to ostateczna torpeda w kadłub welfare state.  Wirus zatrząsł systemem opieki medycznej a lamenty nad zmierzchem konsumpcjonizmu to nic więcej niż pospolita zasłona dymna. Warto wspomnieć, że „fetysza konsumpcji”, którego na widły biorą niemal wszyscy broni dziś nie kto inny jak profesor Slavoj Zizak,  od lat zakochany w roli  „ostatniego wojującego marksisty”. Zdaniem filozofa masom nie można odbierać marzeń o lepszym życiu nawet jeśli realizują je poprzez zakup nowej pralki, butów czy sukienki. Tymczasem wczorajsi szermierze liberalizmu nawołują dziś do ascezy i z uporem godnym lepszej sprawy pieją hymny pochwalne na rzecz silnego państwa. Ów entuzjazm dla centralnego sterowania może być od biedy zrozumiały wszędzie tam, gdzie macki realnego socjalizmu dotrzeć nie zdołały. Między Odrą a Bugiem cokolwiek dziwi, dowodząc przy okazji, że proces wyciągania wniosków z własnej historii jest delikatnie mówiąc bardzo niedoskonały. Cóż zatem może czaić się za tym samobiczowaniem ikon kapitalizmu? Jak wiadomo, gdy nie wiadomo o co chodzi zazwyczaj chodzi o pieniądze. Pod pretekstem powirusowych zmian można by dokonać gruntownej przebudowy systemów emerytalnych.

Prekursorem tych ostatnich był nie kto inny jak kanclerz Otto von Bismarck, który zgrabnym manewrem w 1889 odebrał sporo tlenu rosnącym w siłę socjalistom. Ultrakonserwatysta i zajadły przeciwnik lewicy nakłonił swój rząd i niemiecki kapitał do ruchów, które nie śniły się nawet przywódcom robotniczym. Ruch który przydał sporo majestatu młodemu cesarswtu nie był wynikiem rewolucyjnego manewru tylko wyrachowanej choć mistrzowskiej politycznej kalkulacji. Jakie to ma znaczenie?

Teraz może mieć zasadnicze. Mimo sprawnego marketingu praktycznie żadne państwo opiekuńcze nie może sobie poradzić z realizacją własnych obietnic. Co gorsza, godnej emerytury i skutecznej i darmowej opieki medycznej w niedalekiej przyszłości nie będą w stanie zapewnić nawet Niemcy. Powód jest prozaiczny: gdy w 1889 ustalono wiek emerytalny na 70 rok życia, średnia dożywalność dla męskiej populacji ledwo zbliżała się do 50tki. Tym samym nie było najmniejszego ryzyka, iż składki nie wystarczą dla uprawnionych i z definicji nielicznych. Współcześnie okres pobierania świadczeń… jest często zaledwie dwa razy krótszy niż składkowy  a jednocześnie zamiast podwyższać, obniża się wiek emerytalny! Demografia jest jednak nieubłagana: nie da się tak funkcjonować w przyszłości.

System społecznej szczęśliwości to przecież nie tylko emerytury. Rzut oka na strukturę wykorzystywania świadczeń medycznych powinien dawać do myślenia tym bardziej, że w ciągu minionych lat skala obciążenia znacznie przechyliła się w prawo.  Dzięki postępom medycyny grono korzystających ze świadczeń stale rośnie ale w tym samym czasie kurczy się zasób młodych i zdrowych którzy finansują ten system. Reforma  wymagała by poważnych cięć w emeryturach lub znaczącego podwyższenia podatkowych obciążeń dla pracujących. I tu właśnie leży pies pogrzebany. W normalnej sytuacji politycznej taka inicjatywa to doskonały przepis na polityczne samobójstwo co oznacza, że system emerytalno zdrowotny nie może być demokratycznie zreformowany. Ale teraz? Wobec przerażającej pandemii? Gdy dla ochrony starych i słabych zamknięto granice i zatrzymano światową gospodarkę? O lepszych okolicznościach trudno nawet pomarzyć. Wojna z wirusem stworzyła doskonałą okazję aby zapewnić przyszłość światowej konsumpcji.

Aby to lepiej zrozumieć, warto sobie uświadomić, że w gronie 100 największych organizacji pod względem przychodów znajduje się raptem …..29 państw. Co prawda zajmują pierwsze 9 miejsc w tabeli ale już taki  Walmart pozyskuje więcej wpływów niż Hiszpania lub Australia. Jednocześnie jednak … żadną polityką socjalną się nie fatyguje. Nie musi. Tym zajmują się państwa w których Walmart prowadzi działalność tyle, że za dostawę klientów powinien się rewanżować płatnościami podatków. Z tym jednak bywa różnie. Wedle większości badań największe korporacje są jednocześnie najmniejszymi ( procentowo ) płatnikami podatków i nie oznacza to bynajmniej, że ich po prostu unikają. Land Rover ulokował swoją nową fabrykę na Słowacji ponieważ …. otrzymał tam większe zwolnienia podatkowe niż w Czechach i w Polsce. Microsoft nie wybudował gigantycznego kampusu w Nowym Jorku tylko dlatego, że domagał się miejskiej dotacji i to mimo iż zaplanował inwestycje w atrakcyjnej inwestycyjnie części miasta. Warren Buffet ze swoim Berkshire Hathaway plasuje się co prawda na końcu 3 dzisiątki gigantów ale i tak kontroluje większy strumień przychodów niż Indie, Rosja, Turcja czy Austria. Co więcej, ów strumień korzyści kontroluje osobiście ma wiec większe pole do manewru niż niejeden z satrapów.

Bez dobrego samopoczucia Kowalskich cała gra państwo – korpo nie ma najmniejszego sensu i aby się o tym przekonać nie trzeba nawet przeczytać zbyt wielu książek. Wystarczy kilka razy pograć w „Cywilizację”:) Choć zazwyczaj takie teorie kompromituje się jako spiskowe, niejawną współpracę rządów i korporacji to raczej konieczność niż absurd tym bardziej, że współczesny marketing polityczny to nic więcej niż festiwal nierealnych obietnic. Te, o zgrozo z wielkim trudem nadążają za rosnącym apetytem społecznym. Jak w takich warunkach przeprowadzić zmiany które solidnie naruszają samopoczucie wyborców? Choć brzmi to jak  herezja, należy mieć nadzieję, że globalny lockdown to jednak przemyślana i zsynchronizowana akcja. Korzyści polityczne dla państw są jasne. Pytanie czy jest możliwe aby korporacje świadomie zrezygnowały  z części przychodów? Czy można w ogóle  pogodzić interesy korporacji z lockdownem? Cóż, o tym że nadciąga kryzys pisano od dawna można sobie zatem wyobrazić, że zamiast czekać na jakiś atak z zaskoczenia zdecydowano się przyjąć  walkę w wybranym  momencie i na własnych warunkach. Pamiętajmy że, niemal każde z dotkniętych pandemią państw uchwaliło większe lub mniejsze biznesowe wsparcie.O ile nie wiadomo czy na pewno skorzystają z niego mali, nie ma wątpliwości że o swoje zadbają wielcy gracze. I najważniejsze :czy aby na pewno zatrzymała się cała gospodarka?

Wedle GFK nawet w okresie najostrzejszych obostrzeń ponad połowa aktywnych zawodowo Polaków nie opuściła swoich miejsc pracy. Kim byli ci ludzie? Jeśli przyjrzymy się strukturze zatrudnienia nie jest to aż takie dziwne. I nie chodzi nawet o to, że niemal 4 mln zatrudnia budżet. Lockdown nie powstrzymał systemowej działalności państwa: w domach było ciepło, świeciły latarnie, odbierano śmieci a na dodatek działała poczta i publiczny transport.

Jeśli wierzyć owemu badaniu, niemal 70% aktywnych zawodowo wykonywało swoją pracę normalnie. Rozjaśnia to nieco dane: mimo, że 25% spadek produkcji w kwietniu znokautował analityków warto pamiętać, że za gross tego spadku odpowiedzialny był eksport a konkretnie sektor automotive. Wedle danych za 2019 eksport odpowiada za niemal połowę PKB. Kwiecien sugeruje, że w tym roku może być znacznie gorzej a nawet mroczne prognozy dotyczące spadku PKB cokolwiek niedoszacowane. Dla propagandzistów nie m to jednak większego znaczenia ponieważ informacja „że będzie zle” jest już w rynku a dla Kowalskiego nie ma praktycznego znaczenia jak bardzo spadnie PKB skoro wie, że to źle ze w ogóle spada zamiast rosnąć. Do nieustannego wzrostu przyzwyczaiła go zresztą rządowa propaganda która od lat prezentuje rosnące słupki naszej gospodarki prezentując ją ….w PLN. Jeśli nasz PKB przedstawić w USD prezentuje się nieco inaczej:

Dowiadujemy się tym sposobem nie tylko o realnej skali spadku 08/09 ale … o sporym skoczku 14/15 podczas gdy dla przeważającej części odbiorców rok 2015 to początek świetnej passy brutalnie przerwanej dopiero przez C19.  O co zatem chodzi z PKB? Cóż, to jeden z niewielu wskaźników gospodarczych, które zna statystyczny Kowalski. Choć przestarzały i zdaniem wielu ekonomistów kompletnie nie adekwatny, stanowi ważny element politycznej komunikacji. Rośnie – znaczy będzie dobrze. Jeśli spada, będzie źle. Teraz po wielomiesięcznej obróbce wątpliwości nie ma niemal nikt: nadchodzą ciężkie czasy.

Tyle, że to doskonały czas na zmiany.  O tym, że świat po pandemii będzie „zupełnie inny” wiemy już wszyscy, choć nikt nie powiedział jakie to konkretnie będą zmiany. Wiadomo na pewno, że nadszedł kres konsumpcjonizmu o czym unisono zapewniają nie tylko media społecznościowe, ale banki, korporacje i rządy. Dlaczego nikogo nie dziwi, że o konieczności ograniczenia wydatków mówią najwięcej ci, którzy są w gronie pierwszych beneficjentów?

Odpowiedz na to pytanie jest banalna. Konsumpcji wiele nie grozi tyle, że zmianie ulegnie jej struktura o co zadba się jakimś zgrabnym sloganem w rodzaju „Zdrowie zamiast masła”. Warto przy okazji wspomnieć, że wydatki gospodarstw domowych na zdrowie są mniejsze od odzieżowych nie tylko w Polsce, ale w całej UE. Między Odrą a Bugiem oznacza to niemal 50 miliardów wydanych w 2019 na szmaty i buty podczas, gdy ubiegłoroczny budżet NFZ to 88,5 mld. Wystarczy dodatkowe 5% VAT, aby ów budżet zwiększyć o połowę a to wszystko bez jakiegokolwiek obciążania budżetu przy całkowitym przerzuceniu kosztów na Kowalskich. Niemożliwe? W normalnych warunkach na pewno, ale obecnie? Wiadomo już dzisiaj, że bez zdrowotnej apki do samolotu się nie wsiądzie. A może się przecież okazać, że bez niej nie wejdziemy także do urzędu i restauracji. Ktoś będzie protestował? Pewnie tak, ale nikt się takimi protestami nie przejmie. Wiadomo przecież, że dla zdrowia i życia jesteśmy gotowi do poświeceń. Dlatego można posunąć się dużo dalej i wprowadzić powszechny obowiązek badania raz na rok. Prewencyjnie dla utrzymania statusu osoby zdrowej:) Niemożliwe? W Japonii, aby ograniczyć nowotwory żołądka wywoływane spożywaniem wędzonych ryb, wprowadzono obowiązkową kolonoskopię dla wszystkich mężczyzn  kończących 35 lat. Uchylającym cofa się dowód osobisty. Proste?

Za efekty tej wielkiej operacji socjotechnicznej trzeba trzymać kciuki. W jej wyniku społeczeństwa utracą wprawdzie sporo wolności, ale odzyskają szansę na to, aby żyć dalej w iluzji wiecznego dobrobytu. To ważne, bo od nadziei na lepsze jutro, podobnie jak od socjalistycznej odnowy nie było, nie ma i nie powinno być odwrotu. Chyba, że …. na świecie rozpowszechni się jakaś nowa społeczna teoria. Ale na to się nie zanosi. Jak mawiał Ludwig von Mises jedyną obroną przed szaleństwem agitacji jest ….. rozum.

Tyle, że jego zasoby są obecnie na wyczerpaniu.

dział gospodarki pracujący
Przemysł             2773,5
Spożywczy                   431,2
Metalowy                   357,9 
Guma i tworzywa                  222,0 
Pojazdów i przyczep                  205,2
Produkcja mebli                  198,2 
Drewna korka słomy                  136,6 
Maszyn i urządzeń                  135,1 
Rolnictwo i leśnictwo           2 386,0
Uprawy rolne  i chów               2 327,3 
Handel           2 347,9
 w tym handel detaliczny               1 272,5 
w tym handel hurtowy                 809,2
Edukacja           1 173,1
Administracja publ.              978,4
Budownictwo              913,9
Opieka zdrowotna              879,9
transport i magazyny              874,6
działalność prof.              680,0
Prawna i księgowa                  215,0 
architektury i inzynierii                  133,0 
Doradztwo w zarządzaniu                  120,0 
Administrowanie              589,2
W zakresie  zatrudnienia 196,215
W zakresie ochrony 134,576
W zakresie sprzątania 124,032
W zakresie turystyki 19,414
Informacja i komunikac              366,5
Dział fin i ubezp.              353,3
Pozost dział usługowa              309,5
Zakwater. i gastro             291,4
obsługa rynku nier.              224,3
Woda scieki odpady              154,7
Kulturą, roz i rekreacja              154,2
Górnictwo              138,2
wytwarzanie energii              122,5

 

9 komentarzy

Zmierzch

Czyli o tym, że strach ma oczy szeroko zamknięte

W czasach, kiedy zakwestionowano sens niemal wszystkiego, przyszła najwyraźniej kolej na amerykańską demokrację. Jak wiadomo, system uszyty na miarę dla nowego, lepszego  społeczeństwa powstawał jako wypadkowa zawziętych sporów pomiędzy północnymi i południowymi stanami, które niemal całkowicie różniły się co do wizji wspólnego państwa. W efekcie amerykański consensus polityczny to nie tyle rezultat triumfu ludzi wolnych, co dyktat entuzjastów silnego państwa pochodzących z przemysłowej Północy.

Czytaj dalej

8 komentarzy

Wielkie Księstwo Białoruskie

Czyli o tym, jak dojechać z Moskwy do Brukseli

11 października nie okazał się na Białorusi dniem przełomowym. Ale też nikt wielkiego przełomu się nie spodziewał. I nie chodzi nawet o to, że konkurentami Aleksandra Łukaszenki w wyścigu po fotel prezydenta byli ludzie bezpośrednio związani z reżimem (Hajdukiewicz, Ułachowicz) albo  odgrywający rolę opozycji i przez ten reżim delikatnie popierani (Karatkiewicz). Zasadniczą kwestią dla świata widzianego z Mińska jest bowiem sam urzędujący Prezydent i jego styl uprawiania władzy. Republika Białorusi jest już de facto księstwem Białorusi i wszystko wskazuje na to, że odległość pomiędzy tutejszym systemem a zachodnią demokracją tylko się powiększy. Ciekawą, aczkolwiek nie najważniejszą emanacją owego dystansu jest… Kola Łukaszenka. 11-letni młodzieniec od lat występuje przy boku ojca, uczestnicząc we wszystkich wydarzeniach dyplomatycznych. Powyższe łamie rzecz jasna protokół dyplomatyczny, ale któżby się teraz tym przejmował, skoro Kola z tatą podbija świat nie gorzej niż Pan Prezydent Duda w towarzystwie małżonki.

Czytaj dalej
10 komentarzy

Zombie fighting

Czyli o tym co łączy PO i RS AWS, kto komu może podać rękę oraz o tym, że wszystko już było.

Choć czarnowidztwo mnie nieco poniosło, nie widzę jednak uzasadnienia dla eksplozji entuzjazmu jaka przetoczyła się przez kawiarniane stoliki i konferencyjne stoły przy których dzisiaj siedziałem. W powszechnym zachwycie nad wynikiem wyborów więcej jest ulgi niż rozsądnego namysłu nad tym co w niedalekiej przyszłości może się wydarzyć. Większość moich rozmówców unisono zapewniało o zwartości koalicji PO PSL ponieważ „Pawlak nie może stawiać żądań”. Czyżby? W biznesie obowiązuje przykra ale od zawsze sprawdzająca się zasada: za nowego klienta płaci się więcej i chętniej niż za utrzymanie starego. Dlaczego? Ponieważ jest nowy. Obecny koalicjant PO ujawnił się z nieoczekiwanej strony: jak dosadnie pokazały sondaże nie jest w żadnym stopniu zwierciadłem opinii na wsi ponieważ jest tam dopiero 3 partią! Tym samym piastowanie kontroli nad strukturami rolnymi, manipulowanie przy KRUS i inne zabiegi nie zaskarbiły PSL odpowiedniej dawki sympatii w chłopskich sercach. To na pewno istotna informacja dla Edwarda Tuska. Wiązanie się z facetami którzy ekonomicznie kosztują sporo a oferują w sumie niewiele jest przecież nieefektywne! Może się zatem okazać, że po pierwsze Waldek dowie się czego już nie będzie mu wolno a po drugie znacznie wygodniej będzie powalczyć z kimś kto może zamienić na głosy dzisiejsze rolnicze koncesje ekonomiczne. Jest na czym oszczędzać. Sama dotacja KRUS to 13 mld rocznie.

Jest również drugi plan. O ile wszyscy zgodnie pieją, że wczorajsze zwycięstwo w wyborach to zjawisko unikalne w skali naszej demokracji to trudno raczej zakładać, że da się powtórzyć po raz kolejny. Tym samym może się okazać, że obecny drugi szereg w PO ma „tylko” cztery lata aby się dopasować do rzeczywistości kolejnych wyborów. A jest z czego wyciągać wnioski: obecne mają w zasadzie jednego jedynego wygranego. Janusz Palikot udowodnił, że kombinacja medialnej rozpoznawalności z kapitałem i determinacją może skutecznie zaprowadzić dalej niż wiernopoddańcze szlifowanie partyjnych korytarzy. Ktoś powie: no ale do tego trzeba być Palikotem. Aby założyć ruch własnego imienia? I owszem. Ale aby sponsorować kumulację politycznej niechęci pod wybranym sztandarem? To już nie koniecznie. Wniosek wyborczy jest jeden: Lud jest gotów na zmiany. I myli się moim zdaniem każdy kto widzi w Palikocie kontynuację fenomenu Leppera. Pomijam drobny szczegół w postaci wykształcenia. Socjologiczny background na pewno oddał Panu Januszowi niemałe zasługi. Istotą różnicy jest kontrast. Palikot jest po prostu wszystkim tym czym boją się lub nie chcą być inni. Antyklerykalizm? bardzo proszę. Trawa? Chętnie. Ograniczenie inercji decyzyjnej urzędów? Jak najbardziej. Do tego jeszcze finansowane z budżetu państwa in vitro. Andrzej Lepper poza statutowym reprezentowaniem wykluczonych tak daleko się nie zapędzał. Nie musiał. Miał po prostu inny elektorat.

Nie wiem czy premier zasnął wczoraj spokojnym snem. Ja nie. Obecne wybory nie potwierdziły przywództwa PO ale nie pozwoliły również wskazać nowego lidera. Tusk nie leży na deskach choć był liczony i wydawało się, że od nokautu dzieli go tylko moment. I nie ma tu znaczenia czy Kaczyński potknął się o własne nogi czy też wahliwy elektorat ostatecznie stwierdził, że na aż tak wiele zgodnie z obietnicami PIS nie zasługuje. PO 9 października nadal trzeba rządzić z kimś co de facto oznacza, że utrzymanie władzy wymaga takiego czy innego kompromisu zawieranego siłą rzeczy kosztem własnego politycznego zaplecza. Zaplecza, które ostatnio znosiło sporo, choćby umieszczanie na listach politycznych trofeów z innych formacji. Dzisiaj może się okazać, że kolejne implozje skutecznie porysują gładki wizerunek partii uśmiechniętej Polski.

Co ciekawe obecne wyniki są praktycznie porównywalne z ….. osiągniętymi przez AWS i SLD w 1997 roku. Podówczas, AWS był de facto takim samym ciałem jak dzisiejsze PO, czyli pospolitym ruszeniem przeciwko SLD. Zdobyte ciężką walką mandaty jak wiadomo nie dało szans na samodzielne rządy. Co prawda ówczesna partia władzy kształtowała się de facto dopiero po wyborach ale RS AWS nie skoncentrował wszystkich posłów wybranych z list. W ruchu znalazło się ich raptem 130. Warto pamiętać, że to z tego środowiska wyrosła późniejsza PO.

Wybory 2011                                                                      Wybory 1997

PO 206 AWS 201
PIS 158 SLD 164
Ruch Palikota 40 UW 60
PSL 28 PSL 27
SLD 27 ROP 6

Jak pamiętamy z historii środowisko SLD zniosło porażę i zdołało się odbudować w 2001 roku. Ale….. samodzielnego rządu również nie utworzyło.

Wybory 2001

SLD 216
PO 65
Samoobrona 53
PIS 44
PSL 42
LPR 38

Polityka ma swoją dynamikę a politycy mają swoje ambicje. Trudno mi sobie wyobrazić trwanie PO w obecnej konsystencji przez kolejne 4 lata. Okres 2001/2005 wspominam jako jeden z trudniejszych w polskiej gospodarce. Trudo się spodziewać aby lata 2011/2015 miały się okazać lepsze tym bardziej, że do UE drugi raz nie wejdziemy.

SLD chwiał się, ale trwał tracąc konsekwentnie swój image jednolitej formacji. Jak widać z tabeli powyżej, trwał ponieważ nie było realnej alternatywy. W tamtych czasach różnice polityczne były jeszcze bardzo wyraźnie a kultura polityczna na innym poziomie. Zaplecze polityczne było ważniejsze niż opalenizna a rozpoznawalność medialna dopiero wprowadzała new comerów do polityki.

Jak się stanie teraz czas pokaże. Szkoda, że po raz kolejny wybory nie wyłoniły jednej formacji która była by w stanie odpowiedzialnie rządzić w trudnych czasach bez PSL który istnieje chyba wyłącznie dla tego aby realizować się w roli koalicjanta. Ale w obecnej nowelotyce wszystko niestety jest możliwe.

Dobrobytu nam od tego nie przybędzie. No chyba, że odnajdzie nam się zamożny syn o którym zapomnieliśmy że go mamy. Gaz łupkowy doskonale by się w tej roli sprawdził.

4 komentarze

Bielsza biel bez zaparcia

Czyli o tym, że za tydzień odbędzie się kolejna loteria państwowa, pula nagród jest coraz mniejsza, a zdrowie obywateli ma się najlepiej w programach wyborczych.

Od pewnego czasu politycy wszystkich frakcji mają usta pełne troski o gospodarkę. Nie ma chyba wywiadu, w którym nie padnie takie czy inne odniesienie do kryzysu, PKB czy podatków. To dobrze, że „słudzy wyborców” odkryli wreszcie, że to ekonomia kształtuje szachownicę do ich politycznych rozgrywek. Niedobrze, że mimo upływu lat nikt nie prowadzi najmniejszej edukacji ekonomicznej. Tym samym w debatach używa się słów-kluczy, a obywatele nie są w stanie zrozumieć ich praktycznego sensu. Mój ulubiony przykład to debata Rostowski – Napieralski. Panowie przepychali się wyłącznie o dystrybucje środków państwa. O ich pomnażaniu tak gorliwie nie dyskutowano.

Z kolei miłościwie panujący Premier oświadczył prostolinijne, że zarządzana przez PO Polanda zachowa swój dobrobyt nawet w przypadku, gdy „połowa państw europejskich upadnie”. Czyżby? Skala aberracji takiego twierdzenia wyklucza poddawanie go jakiejkolwiek analizie. Spodziewam się oczywiście, że to akt desperacji. Sondaże są niemiłosierne, a PIS pozostaje drugą siłą polityczną w kraju. To premiera musi solidnie frustrować. Tyle wysiłków, wasalne media, aktywna propagandowo gazeta i taka porażka. Inna sprawa, że tu akurat faceta rozumiem.

Nie mniej lotnych sformułowań używają ludowcy, tyle, że ich frazeologia lubi czerpać z rolniczej estetyki – dlatego też mamy siewy, zbiory i dobrych gospodarzy. Co ciekawe, ludowcy przekonują, że są najlepsi do rozwiązywania problemów miejskich. Interesujące założenie. W dobie koniecznych reform państwowych nie ma słowa o KRUS, co de facto oznacza, że nadal pozostali wyborcy mają fundować ubezpieczenia emerytalne rolnikom. Nieistotna kwestia? KRUS ma 1,5 mln emerytów. ZUS 7,5 mln. Różnica jest jednak taka, że w ZUS wypłaty pochodzą ze składek. W KRUS głównie z dotacji budżetowej. Przy okazji warto zauważyć, że rolnik posiadający 50ha zapłaci składkę w wysokości…. 68 PLN! Mimo to otrzyma tożsame z zusowskimi przywileje. 50ha – przy założeniu, że to ziemia III klasy, może się zamienić w kapitał nie mniejszy niż 1 mln PLN. Tym samym, po sprzedaży gruntu, ma szanse ze zwykłej lokaty otrzymać ca 4,7 tys netto miesięcznie. Mało kto otrzymuje takie świadczenie z ZUS. Obecność ludowców w parlamencie od zawsze tłumaczy jedno: na każdym wyborczym wiecu zawsze mówi się o KRUS – tyle, że nieoficjalnie. Ale nie ma się w zasadzie czego czepiać. Ludowcy bronią interesów swoich wyborców i sponsorów. Listę tych drugich od lat otwierają Lasy Państwowe. Slogan: „tym, którzy w szumie lasu słyszą zawsze szelest pieniędzy mówimy zdecydowane – nie”, umieściłbym w pierwszej trójce stylistycznych osiągnięć w polityce. Perełka.

Spoty wyborcze to już w zasadzie wyłącznie zabiegi reklamowe. Nachalny, wystudiowany body language, z całym socjotechnicznym entourage: gestykulacja, zbliżenia do widza i dłonie splecione w zgrabnych piramidkach. Wszystko żywcem z tanich książek z zakresu wywierania wpływu. W tym kontekście wysiłki TVN, które kompromitowało spot PIS wykazywaniem, że grający w nim aktorzy to dawna modelka z Playboya czy aktor znany z reklamy środka na przeczyszczenie, są po prostu żałosne. Nie wiem czym się kierował POlityczny inspirator tego przedsięwzięcia, ale mogło odnieść skutek odwrotny od zamierzonego. Polanda nie lubi podstawiania nogi i oficjalnie się taką technologią brzydzi, choć stosuje ją oczywiście w życiu codziennym. Po aktorów w spotach sięgają wszyscy. Okazuje się po prostu, że nawet w prostym komunikacie aktor od kolejnej mutacji laksigenu, radzi sobie lepiej niż większość polityków.

Tak czy inaczej, rzeczywistość spotów partyjnych to estetyka proszku do prania i leków OTC, gdzie ulga przychodzi natychmiast a biel jest jeszcze bielsza. Owa „natychmiastowość” i „pewność” to optyka typowa dla reklamy i bajek. Taka też jest wartość współczesnych zapewnień.

W spotach PiS zimnokrwisty i nienaturalnie uśmiechnięty Prezes w otoczeniu „pisowskiej Angeliny Jolie” i masowo pojawiających się na ekranie młodych dziewcząt sprawia wrażenie zadowolonego z siebie satyra. Powłóczyste spojrzenia łódzkiej piękności kojarzą mi się ze wszystkim, tylko nie z myśleniem o państwie. No, ale może taki był właśnie zamysł. Do mnie nie trafił.

Spoty PO to chyba wprost ujęcia z planu filmowego. Nikt już dzisiaj nie pamięta Premiera Turskiego ze słynnego serialu „Ekipa”, który dosłownie utorował drogę do władzy ekipie PO. Wizja polityki a’la Agnieszka Holland była tyleż urzekająca, co fałszywa. Ale umiejętnie zasugerowała, że polityka może być czysta, a z tym mniej więcej przekonaniem tłumy Polaków ruszyły do urn, aby odsunąć od władzy jadowity PIS. W telewizorze funkcjonariusze PO prezentują się nie gorzej niż aktorzy z dobrej hollywoodzkiej produkcji. Tu zapewnień również nie brakuje. Padają cyfry i porównania, od których zbiera się na wymioty. Zgodnie z retoryką żywcem zaczerpniętą z epoki Gierka dowiadujemy się bowiem, że za kwotę dotacji, o które się obecnie ubiegamy w UE można wybudować na przykład:

50 tysięcy przedszkoli albo 430 nowoczesnych szpitali.

Gdyby to jeszcze mówił Maliniak. Ale owo porównanie pada z ust polskiego parlamentarzysty w parlamencie UE! Tu nie mogę się oprzeć ważnej dygresji. Otóż, szanowni Czytelnicy, miałem właśnie przyjemność wybudować szpital. Nie, nie przychodnię, kliniczkę albo salon rehabilitacji. Duży: 120 łóżkowy szpital, 14.000 m2 powierzchni medycznej w Krakowie na osiedlu Piaski. W miejscu, gdzie przewidywano go jeszcze w czasach PRL. www.swrafal.pl powstał nakładem 150 mln PLN bez najmniejszego wsparcia ze strony państwa.

Jako posiadacz szpitala będę bił nieustające pokłony Pani Minister Ewie Kopacz, ponieważ wyłącznie jej podejście zapewniło tej placówce możliwość uczciwego konkurowania z innymi, wyłącznie państwowymi jednostkami. Co było powodem niechęci? Otóż w Polandzie nowe szpitale wcale nie są potrzebne. Ba, wiele z istniejących należałoby zamknąć, ale istnieją, ponieważ leży to w interesie rozmaitych politycznych środowisk. Z dostępem do świadczeń medycznych ma to bardzo niewiele wspólnego. Co więcej, każdy szpital publiczny stara się chwalić tym, jak dużo zarabia. Od zawsze mnie to dziwi. Od publicznej placówki nie powinno się bowiem oczekiwać zysków! Jeśli je ma, powinna oferować więcej świadczeń dla chorych. W praktyce zyski zasilą fundusze wynagrodzeń albo budżety zakupu nowych urządzeń medycznych.

Dlaczego w takich okolicznościach zdecydowaliśmy się na budowę szpitala? Dlatego, że prywatnych szpitali sensu stricte w Polandzie praktycznie nie ma. Zakładaliśmy, że prywatny szpital, leczący komercyjnych i publicznych pacjentów, będzie atrakcyjną ofertą na rynku. I tak się powoli dzieje. Ale wcześniej stoczyliśmy zażartą walkę z systemem, który traktował nas jako bardzo niebezpieczny ewenement. Sugerowano, że budujemy szpital dla bogatych i podobne wierutne bzdury. Prawda jest natomiast taka, że wielokrotnie te same procedury wyceniane są różnie – tyle, że odwrotnie niż może się wydawać! Za szereg zabiegów więcej płaci NFZ niż komercyjny pacjent. Przykłady? Choćby dyskopatia czy zdecydowana większość procedur ortopedycznych. Bardzo często okazuje się, że w Polandzie nawet zamożne osoby wolą jednak poczekać na operację „na fundusz” wychodząc z założenia, że im się po prostu należy. Podejście słuszne, ale przy wielu schorzeniach dość nieroztropne. Warto wspomnieć, że gross komercyjnych zabiegów kosztuje w przedziale od 2,5 do 5 tysięcy złotych. Otwieram pierwszą lepszą gazetę codzienną. RTVEUROAGD, Sharp 60 cali 5999, Panasonic 42 cale 1999, laptop Samsung 2799. Wszystko na raty. W 2010 roku sektor AGD sprzedał za 3,8 mld PLN. Oczywiście my również oferujemy raty. Ale zdrowie na raty nie wytrzymuje konkurencji z lodówką lub telewizorem.

Problemem polskiego systemu ochrony zdrowia nie jest brak szpitali, tylko brak finansowania świadczeń. Wydaje się zbyt wiele na sprzęt, a za mało na proces leczenia. Dlatego w takim na przykład Krakowie i okolicy , gdzie jeszcze niedawno działały 3 tomografy, dzisiaj działa ich 14. Postęp? Być może, ale większość z tych urządzeń nie ma obłożenia. Jest ich za dużo w stosunku do populacji. Prywatne ubezpieczenia, którymi mami się wyborców to pieśń przyszłości. Skarb Państwa nie jest zainteresowany żadnym wspieraniem takiego systemu w czasach, kiedy dokonał właśnie napadu na nasze prywatne emerytury w OFE. Tak długo, jak długo politycy będą zakładnikami lokalnych uwarunkowań, medycyna w Polandzie się nie zmieni. Głosy tej grupy zawodowej są nie mniej ważne niż relacje po wyborach. Było nie było, taki zawał to w zasadzie męska choroba. I baaaardzo polityczna.

Toteż w każdym programie wyborczym natrafimy na „problematykę zdrowotną” pośród innych ambitnych projektów.  Obawiam się jednak, że w nowym parlamencie nie będzie najmniejszych szans na inne ambicje, niż osobiste ambicje politycznych liderów.

Nie zdziwię się, jeśli wybory wygra PiS z niewielką przewagą nad PO, które utworzy rząd w koalicji z Palikotem i PSL. W zasadzie nie ma większego znaczenia kto te wybory wygra, bo i tak zanosi się na to, że PiSowi przypadnie rola wielkiej opozycji. Dodajmy rola niezwykle wdzięczna, bo w Polandzie partia władzy wyłącznie traci. Obawiam się, że w chwili gdy wkraczamy w najbardziej niepewny czas w gospodarce Europy i świata, będziemy  u siebie mieli najmniej stabilny rząd podatny na szereg wewnętrznych napięć i koniunktur. Z olbrzymim prawdopodobieństwem Donald Tusk znajdzie się w podobnym położeniu do Jarosława Kaczyńskiego z 2005 roku. Jest tylko jedna różnica: wtedy gospodarka rosła. Dzisiaj się kurczy.

Premier Tusk straszy premierem Palikotem. Zupełnie niepotrzebnie, choć nie wie przecież, jaki rachunek skandalista wystawi za udział w koalicji. Pamiętajmy, że w podobnej sytuacji Andrzej Lepper został wice premierem. Premier Tusk będzie nam przewodził w 2012 roku, a już na pewno do jesieni. A co będzie dalej? Tego nie wie nikt. W walce o koryto może dojść do najbardziej egzotycznych przetasowań.

4 komentarze