Czyli o tym, że jaki Ojciec taki Naród
Jeśli jest coś, czego naszym elitom brakuje najbardziej, to jest to z całą pewnością myśl państwowa – rodzaj wzorca, na którym można się opierać i konsekwentnie dążyć do jego utrzymania lub realizacji. Współczesne państwo polskie, które w plecaku ma ofiarowane przez niemiecki sztab generalny 20 lat eksperymentów z państwowością, następnie 44 lata moskiewskiego dominium zakończonego rewolucją społeczną, której fala zamiast porządku społecznego zmieniła przede wszystkim stosunki ekonomiczne, nie jest w stanie pokazać jakiejkolwiek spoistości w obszarach innych niż narodowa historia. Dlatego też jako społeczeństwo maszerujemy raźno do przodu, patrząc wyłącznie wstecz i w tej kondycji dobijemy do roku 2018, który stanie się na pewno słynny dzięki obchodom 100-lecia państwowości polskiej. Co się wtedy okaże?
To, co zwykle. Okaże się, że najważniejsza przez te 100 lat była dla nas wolność, i o tym właśnie zapewnią nas z mównicy kolejni Wielcy Polacy. Kiedy niebo przetną w gustownych akrobacjach samoloty, urzędujący prezydent zapewni widzów o tym, jak ważna była nasza walka dla innych narodów Europy, głowy państw ościennych uśmiechną się z przekąsem, a żurnaliści odnotują skrzętnie, jak ubrana była pierwsza dama – duma naszej narodowej wspólnoty.
Swoje 100-lecie kilkanaście dni wcześniej obchodzić będzie również sąsiedzka Republika Czeska. Wprawdzie z powołanego podówczas sojuszu czesko – słowackiego zostały już tylko wspomnienia, ale owych wspomnień nie umila pamięć poległych. Powyższe w tej części Europy jest prawdziwą rzadkością i zdarzyć się mogło wyłącznie z jednego powodu: osobowości ojca założyciela.
Porównanie Józefa Piłsudskiego i Tomasza Masaryka to najlepszy bodaj przykład, aby wykazać różnice w postrzeganiu niepodległości nad Wisłą i nad Wełtawą. Masaryk – syn Słowaka i Niemki, był również dzieckiem habsburskiej demokracji. Dzięki uporowi matki, która chciała, aby wyrósł „na pana”, przyszły ojciec „Czechów i Słowaków” w wieku 26 lat zrobił na uniwersytecie w Wiedniu magisterium z filozofii. Co polskim czytelnikom może się wydać interesujące, nie tylko władał językiem polskim (którego sam się nauczył), ale namiętnie zaczytywał się w polskiej literaturze romantycznej, przez lata uważając, iż możliwy jest niepodległościowy sojusz czesko – polski. Z czasem relacje miały się ochłodzić jako, że ostateczna czeska idea narodowa, sformułowana w oparciu o krytykę mickiewiczowskiego mesjanizmu, przyjęła postać następującą:
„Nie przemocą, tylko spokojem, nie mieczem, tylko pługiem, nie krwią, tylko pracą, nie śmiercią, tylko życiem dla życia – to jest odpowiedź geniuszu czeskiego, to właśnie jest sens naszych dziejów i spuścizna naszych przodków”.
Masaryk od 1916 roku usilnie lobbował za demontażem Austro-Węgier, które w jego przekonaniu w razie wojennej porażki nie były w stanie dalej spajać domagających się autonomii narodów. Antyszambrując w Paryżu dowodził, iż CK armia złożona głównie z mniejszości narodowych, przestanie się bić w chwili, gdy żołnierzom ujawni się inna władza niż cesarska. Realizując swoją misję dotarł również za ocean, a dzięki znajomości angielskiego zaprzyjaźnił się z Wilsonem na tyle, aby gorliwie wspierać jego ideę „samostanowienia”, która otwierała drogę do niepodległości dla małych narodów. W efekcie niepodległość Czech została ogłoszona w USA 🙂 Nie wszyscy mieszkańcy Czechosłowacji byli tym radosnym wydarzeniem równie zachwyceni. Stanowiąca niemalże 25% populacji mniejszość Niemców sudeckich w kwestii samostanowienia miała swoje plany, ale… nie było chętnych do ich wysłuchania. Nie było, ponieważ CK armia podpisała zawieszenie broni na warunkach podyktowanych przez Wilsona (konsultowanych z Masarykiem) 14.10.1918, a deklaracja niepodległości Czechosłowacji ujrzała światło dzienne dokładnie 14 dni później. W efekcie wojska V i VIII korpusu CK armii (Praga i Bratysława) przekształciły się w wojsko czeskie, przy czym już 3 listopada w Pradze zameldowała się francuska misja wojskowa, której szef został od razu głównodowodzącym armii czechosłowackiej, a kluczowe stanowiska dowódcze powierzono przybyłym wraz z nim oficerom, którzy w praktyce zastąpili Niemców i Węgrów na stanowiskach wyższych dowódców. Armia organizowana była błyskawicznie i równie błyskawicznie podjęła działania zbrojne na wszystkich swoich granicach, co niezwykle cieszyło francuskich oficerów. Było nie było, wysadzali właśnie desant w głównym okręgu przemysłowym Austro-Węgier, na północy formował się właśnie podejrzany reżim kierowany przez człowieka wypuszczonego ze swoich lochów przez niemiecki sztab generalny.
Choć przed 1914 rokiem Masaryk nie wykluczał odzyskania niepodległości w sojuszu czesko – polskim, w trakcie wojny przekonał się, że współpraca w tej kwestii jest niemożliwa. Przyczyny były prozaiczne. Całość swojej polityki oparł o USA i Francję, gdy tymczasem główne siły niepodległościowe w Polsce opierały się o Austrię i Niemcy. Konsekwencją była niechęć obu krajów już od ich narodzin tym gorętsza, że naturalnym obszarem konfliktu stał się Śląsk Cieszyński.
Położenia Piłsudskiego, który konsolidację kraju musiał wywalczyć (Masaryka od razu uznano na całym terytorium objętym deklaracją niepodległości) z pozycją jego czeskiego antagonisty nie ma sensu porównywać. Co więcej, nienaruszony przemysł czeski (zlokalizowany na terytoriach, do których żadne działania wojenne nie dotarły) pracował na pełnych obrotach i od zarania zasilał nowe państwo. Tyle, że owe atuty nie pojawiły się przypadkiem. Utworzenie wspólnego państwa poprzedziła jasna polityczna deklaracja Czechów i Słowaków, a konsolidację kraju analiza gospodarczej efektywności. Takimi studiami w Warszawie się nie zajmowano, czego dobitnym przykładem było niewielkie zainteresowanie powstaniami w Wielkopolsce i na Śląsku. Polska 1918 roku nie była inaczej niż misyjnie przygotowana do swojego powstania. Jej główny sternik nie opierał się na żadnym poważnym gremium, które podpowiadałoby jak i co konsolidować pod względem gospodarczym. Trudno się temu dziwić. Działacze gospodarczy, którzy mogliby w tym pomóc wywodzili się z endecji, a trudno zasięgać porad u przeciwników politycznych.
Ale jak mogło być inaczej? Nawet jeśli Józef Piłsudski z tramwaju socjalizm wysiadł na przystanku niepodległość, to zarówno on, jak i jego polityczne zaplecze ukształtowało się wokół idei, która wzrostu gospodarczego, delikatnie mówiąc, na piedestale nie stawiała. Powyższe musiało mieć swój wpływ na politykę gospodarczą państwa kreowaną w znacznym stopniu przez umundurowanych zwolenników systemu centralnie planowanego, który w jądrze swoich polityczno – gospodarczych przekonań nie odbiegał specjalnie daleko od tego, który zapanował kilkadziesiąt lat później.
Realia I i II wojny światowej, i to zarówno polityczne, jak i gospodarcze, Polskę i Czechy różnią fundamentalnie. Nie mniej fundamentalnie niż konsekwentny brak tradycji w obszarze pielęgnowania innych symboli państwowości niż patriotyczno – bojowe. Do świętowania 100-lecia odzyskania niepodległości zbliża się skłócone społeczeństwo, dla którego aktualnym wrogiem jest pochodzący ze starej nomenklatury wyzyskiwacz ekonomiczny. Co więcej: społeczeństwo, które w olbrzymim stopniu skorzystało na reformie rolnej, dzisiaj jest powszechnie przekonane, że walczyło z komuną i zadało cios w samo serce wrogiego systemu; systemu, w którym dziadkowie wielu żarliwych felietonistów nauczyli się czytać i pisać oraz otrzymali pierwsze buty, by udać się do darmowej szkoły. I nie chodzi w tej chwili o to, aby sławić wątpliwe uroki ancient regime’u. Ważniejszym jest przyjęcie perspektywy, z której widać wyraźnie, że dzisiejsze społeczeństwo i kraj, w którym żyjemy, ma jednak pewną ciągłość, która od 95 lat pozwala kształtować się kolejnym pokoleniom mniej lub bardziej wolnych obywateli.
Tematem debat jest ciągle % tej wolności. Najwyższy chyba czas, aby zająć się serio % zamożności.