Czyli o tym, że Ameryka po raz kolejny zmienia swoje sympatie
Gdy w styczniu okręt USS Maine zacumował w zrewoltowanym porcie nic jeszcze nie zwiastowało wydarzeń, które miały niebawem nadejść. Kongres amerykański uchwalił wprawdzie wsparcie dla walczącej o swe słuszne demokratyczne prawa ludności, ale daleko mu jeszcze było do podejmowania działań, które wykraczałyby poza polityczne deklaracje. Wszystko zmieniło się jednak świtem 15 lutego, kiedy olbrzymia eksplozja wstrząsnęła portem w Hawanie i rozerwała kadłub okrętu, grzebiąc na wieki 270 marynarzy. Amerykańska prasa uderzyła na alarm, a dwa najbardziej populistyczne tytuły na wyścigi podjudzały do rozpoczęcia wojny. W ciągu kilku dni pacyfistyczne Stany Zjednoczone Ameryki Północnej zamieniły się w kraj pałający rządzą zemsty.
Był luty 1898, a Waszyngton wielkimi krokami szykował się do nowej roli ekspansjonistycznego państwa. Za sterami tego państwa rezydował William McKinley – polityk niskich lotów, o którym powszechnie wiedziano, że jest marionetką w rękach wpływowego lobby przemysłowo-finansowego. Choć o nastroje ulicy zadbał demoniczny WR Hearst, wypowiedzenie wojny wymagało zgody Kongresu, a ten – zdominowany przez pacyfistów – domagał się niezależnej opinii dotyczącej przyczyn wybuchu na okręcie. Prezydent przedstawił materiał, który wprawdzie niewiele wyjaśniał, ale… nie przedstawiał dowodów na brak udziału w wydarzeniach hiszpańskich sabotażystów. W wyniku nacisków i szeregu manipulacji Kongres udzielił poparcia działaniom zbrojnym, uchwalając na nie olbrzymi budżet. Grono sceptyków domagało się jednak pogłębienia raportu na temat przyczyn zatonięcia okrętu.
W ferworze (donoszonych niemal na bieżąco) działań wojennych o wątpliwościach zapomniano, tym bardziej, że młoda amerykańska flota pokonała Hiszpanów w Zatoce Manilskiej pod Santiago de Cuba. Imponujące zwycięstwo, przy niewielkich stratach własnych, niemal dosłownie wybiło Hiszpanom zęby, kończąc ich militarną obecność w tej części świata. Aureola zdobywcy zapewniła McKinleyowi wybór na drugą kadencję, a negocjacje pokojowe ugrzęzły. Pokonani Hiszpanie nie chcieli się zgodzić na utratę kontroli nad Filipinami. Kolejna wojna zupełnie nie podobała się amerykańskiej administracji – tym bardziej, że trudno było liczyć na równie imponujące efekty. Co gorsza Prezydent nie dysponował już większością republikańską w Kongresie. Impas przerwali… bankierzy.
W ramach zakulisowych negocjacji ustalono 20 milionów dolarów jako odstępne za cesję archipelagu. W efekcie 10 grudnia 1898 zawarto w Paryżu porozumienie pokojowe, w wyniku którego Królestwo Hiszpanii zrzekało się na rzecz USA praw do Kuby, Guam, Portoryko i Filipin. W Manilli i zatoce Guantanamo zainstalowała się flota amerykańska. Choć cała impreza dobrze się skończyła, opozycja ciągle domagała się wyjaśnień na temat USS Maine, mącąc przy tym spokój prezydencki. Co więcej, izolacjoniści domagali się również szeregu wyjaśnień na temat prezydenckich sympatii proniemieckich. Wyrastające na potęgę morską i przemysłową Cesarstwo mierzyło się w USA z coraz silniejszą opozycją napędzaną głównie przez środowiska socjalistów. Imperializm, którego wzorami pozostawały carska Rosja i cesarskie Niemcy nie miały również dobrych notowań w środowiskach żydowskich. Obie monarchie cechowała większa lub mniejsza niechęć do żydów, choć w Berlinie znacznie mniej biologiczna niż w Petersburgu. Nad głową prezydenta zaczęły się gromadzić coraz czarniejsze chmury – tym bardziej, że uniesiony sukcesem zaprezentował własne podejście do bazy kruszcowej i zasad emisji dolara.
5 września 1901 Prezydent pojawił się w hali wystawowej w Buffalo, gdzie miał spotkać się z mieszkańcami miasta. Zamiast tego spotkał się z dwiema kulami wystrzelonymi z rewolweru Colt. Pierwsza trafiła w guzik prezydenckiego surduta i rykoszetowała. Druga ugodziła go w brzuch. Za spust pociągnął… Leon Czołgosz – działacz anarchistyczny polskiego pochodzenia. Co ciekawe, skazano go w ekspresowym procesie, a media przypięły mu nieprawdziwą łatkę upośledzonego. Karę śmierci wykonano 26 października.
Wokół samego zamachu narosło sporo wątpliwości. Badacze zwracają uwagę, że McKinley podobnie jak Lincoln (1865) i Garfield (1881), a także znacznie później JF Kennedy zginął… w piątek, i nie jest to bynajmniej koniec podobieństw. Nie ustalono bowiem szeregu istotnych okoliczności, koncentrując się na roboczej tezie, że jedynym organizatorem i finansującym zamach był bezrobotny anarchista Czołgosz. Jak łatwo sobie wyobrazić, sprawa zatopienia USS Maine zatonęła wraz z Prezydentem. Co ciekawe wrak okrętu podniesiono z wody w 1912 roku, a następnie odholowano na pełne morze, aby „zapewnić marynarzom godny morski pogrzeb”. Dokładny raport na temat wybuchu powstał dopiero… w 1976 roku. Stwierdzono w nim, że przyczyną wybuchu mógł być węglowy pył. Raport wykluczał działanie z zewnątrz, ale nie wykluczał sabotażu wewnątrz. Sprawa nie nabrała rozgłosu.
USS Maine wyznaczył punkt zwrotny w amerykańskiej historii. Dzięki wygranej wojnie z Hiszpanami, Waszyngton wkroczył pewnie na ścieżkę imperialistyczną. Co ciekawe, nie był to ostatni przypadek kiedy spektakularny atak przyczynił się do zachęcenia do wojny amerykańskiej opinii publicznej. Zatopienie RMS Lusitania przez niemiecką łódź podwodną (7 maja 1915) stało się jednym z najważniejszych argumentów przekonujących Amerykanów do udziału w wojnie, przy czym do dzisiaj niechętnie przypomina się czytelnikom, że amerykańscy cywile wybrali się na rejs do Anglii na okręcie wojennym, a nie na pasażerskim. Przystąpienie USA do II wojny światowej jak powszechnie wiadomo poprzedza atak na Pearl Harbour, ale i tu nie brak jest dowodów na to, że wymusiła go amerykańska polityka, odcinająca dostawy ropy do kraju Kwitnącej Wiśni. Wojnę w Wietnamie rozpoczyna incydent w Zatoce Tonkińskiej, kiedy to USS Maddox został ostrzelany przez północno-wietnamskie kutry patrolowe. Współcześnie historycy nie mają już wątpliwości, że raporty US Navy zostały sfałszowane i służyły wyłącznie podgrzaniu nastojów wojennych. Lista zbiegów okoliczności, po których Ameryka wyruszała na wojnę, nie urywa się bynajmniej w tym miejscu i jest w zasadzie na bieżąco aktualizowana. Obecny Prezydent zapowiedział niedawno światu, że jego kraj jest potężny, a za chwilę stanie się jeszcze potężniejszy i być może najpotężniejszy w swojej historii. Do kogo skierowane są te przechwałki? Jeszcze nie wiadomo. Wiadomo za to co innego: William Hearst, amerykański demoniczny wydawca i akuszer wojny amerykańsko-hiszpańskiej, miał w te słowa zwrócić się do reportera z Hawany, który narzekał na brak działań wojennych: Dostarcz dobre ilustracje, a ja zapewnię wojnę.
Aż strach się bać co pewnego dnia pokażą nam media.