Chiny mój faworyt do roli hegemona wyznaczają nowy kierunek również w cyberprzestrzeni. Jak donosi GW tamtejsze władze skazały 46 letnią Chinkę za nieprawomyślny wpis na Twitterze. Wyrok? Rok obozu pracy. Grubo bo wpis jest co najwyżej ironiczny wiec aż strach pomyśleć co groziło by za faktyczny policzek wymierzony tamtejszej totalitarnej władzy. Kara śmierci?
O ile Chiny nie kryją się z cenzurą i blokowaniem dostępu do Internetu to w całej wolnościowej cyberprzestrzeni wszelkie treści powinny być komunikowane bez skrępowania. Koszmarna fikcja.
Nie dowiemy się za pewne jak bardzo Departament Stanu USA jest zaangażowany w naszego hegemona Internetu jakim niewątpliwie jest Google. O ile dostęp do takiego aktywa jest tańszy niż utrzymywanie słynnego Echelona? Popatrzmy tylko co robimy codziennie pisząc choćby email w Gmailu. Piszemy o wakacjach? Pojawiają się oferty biur podroży. Wakacjach na motorze? Tu również pojawi się stosowna oferta. Nikogo to oczywiście nie dziwi. Ale co to oznacza? W praktyce tyle, że system czyta, a być może już nawet rozumie wszystko co piszemy. Co w sieci jest jeszcze prywatne? Czy mamy świadomość, że każdy nasz post, każdy kto w necie jest absolutnie widoczny, zarejestrowany i przechowywany? Czy aby wszyscy internauci zdają sobie sprawę z tego że upubliczniają się bez jakiegokolwiek limitu? Pewnie sobie sprawy nie zdają bo w epoce broadcast yourself każdy chce być publiczny za wszelką cenę. Ale może warto się zastanowić czy ta cena nie jest lub nie będzie kiedyś za wysoka. Niedawno głośna była sprawa urzędniczki wyrzuconej z pracy za krytyczny post pod własnym nazwiskiem. Ciekaw jestem czy sprawdzono czy to aby na pewno ta osoba. Może wyrok zapadł szybko na zasadzie – jest komentarz, jest publiczny, jest wyrok. A co by było gdyby się kiedyś okazało, że kobicie ktoś podłożył świnie?
Teoretycznie Nk.pl czy Facebook.com rozwiązują problem wiarygodności ponieważ akceptujemy tam członków naszej grupy. Teoretycznie, bo ilu ludzi można znać bezpośrednio to raz, a dwa kto powiedział że Janek Kowalski, którego zdjęcie widzimy to rzeczywiście nasz kolega z podstawówki? Profile posiadajcie setki uczestników to już de facto open public więc tu kryterium osobistych relacji już raczej nie działa.
Internet to epokowy wynalazek, który praktycznie stworzył niemalże każdemu możliwość wypowiedzi na dowolny temat. Ten ultra wolnościowy mechanizm niebawem uzyskał pewną instytucjonalną nakładkę czyli wyszukiwarki. Alta vista na przykład, pamięta to ktoś jeszcze? Ale ewolucja poszła dalej przynosząc Googla, który pryncypialnie już określa co jest, a czego nie ma w sieci.
Świat od zawsze przechodzi cykl od anarchicznej demokracji do despotycznych monarchii. Cyberprzestrzeń jak się okazuje w niczym się od fizycznej przestrzeni nie rożni. Już chcemy w niej żyć, zarabiać, ba robić karierę. Nadchodzi czas kiedy ktoś będzie chciał tą cyberprzestrzenią rządzić. Nie jakimiś tam Chinami. Całą przestrzenią, całym cyber światem. To już się dzieje moi drodzy: googlus rex.