Czyli o tym, że są aktywa Skarbu Państwa poza zasięgiem Skarbu Państwa, umundurowani czynownicy czają się w zagajnikach nietypowej ustawy a amunicja energetyczna powoli nabiera mocy.
Przeciętny obywatel RP nie zdaje sobie sprawy, że cichuteńko rośnie nam kolejny strategiczny sektor w gospodarce. Rośnie, bo choć strategiczny jest od dawna, to skutecznie pozostawał w cieniu. Rośnie w dosłownym sensie tego słowa, a cień który owemu wzrostowi towarzyszy niezwykle skutecznie ukrywa mechanizm od lat peklujący państwo w państwie. Co więcej, towarzyszy temu zadziwiająca symbioza związków zawodowych, zarządzających i ministerstwa. Oraz polityków wszystkich opcji.
Ci wszyscy ludzie słuchają sobie od lat…. jak rośnie las. A w zasadzie lasy, konkretnie Państwowe Lasy, bo o nie właśnie chodzi. Co najciekawsze, owo zielone imperium jest państwowe niejako z samej istoty ponieważ przedsiębiorstwo nie posiada osobowości prawnej! I tu niespodzianka, ta przedziwna konstrukcja nie jest bynajmniej spadkiem po PRL czy finezyjnym osiągnięciem III RP. Powstała w rządzie Grabskiego w 1924 roku. Tym samym, ten sprytny zabieg uczynienia lasów samą istotą Skarbu Państwa jest już dość wiekowy, ale dzięki temu Lasy Państwowe są jednym ze starszych narodowych istnień, bo nie instytucji przecież.
W tym miejscu można by zapytać: a co w tym takiego ciekawego? Zamiast odpowiedzi, kilka cyfr. Lasy Państwowe to ponad 7 mln ha czyli jakieś 26% powierzchni Polandy. Już się robi ciekawiej, prawda? Ale dodajmy do tego, że przeciętna wydajność z ha to ok. 250m3 drewna co daje statystyczny zasób w postaci: 1,8 miliarda m3! No i teraz najważniejsza sprawa: ile kosztuje taki statystyczny kubik?
Na takie pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Bo tu wszystko zależy przede wszystkim od Leśniczego na ścince. Pana Leśniczego, bo że to ważna figura wie każdy kto się kiedykolwiek zajmował procesem kupowania drewna. Cena powstanie w matni klas, części odziomkowych a potem gatunków samego drewna, które w ekstremalnych przypadkach mogą iść w tysiące złotych za kubik, choć będą to oczywiście unikaty ( dla przykładu: niedawno Nadleśnictwo Baligród sprzedało kłodę jaworu falistego o objętości 1,5 m3 za 11,5 tys złotych ).
Toteż nie podejmę się szacowania średniej ceny kubika w zielonym imperium, ale każdy może sobie wykonać proste ćwiczenienie: przemnożyć x przez 1,8 miliarda m3 zasobów, gdzie x to pobrana z internetu lub rocznika GUS średnia cena drewna. W zasadzie w każdym przypadku osiągamy wycenę idącą w setki miliardów złotych. Słabo?
Tym feudalnym księstwem, w ścisłym rozumieniu tego słowa, włada Dyrektor Generalny, powoływany przez ministra środowiska. Pan Dyrektor powołuje następnie 17 wasali w osobach Dyrektorów Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych, a ci z kolei ponad 400 nadleśniczych, a oni z kolei – kilkudziesięciu leśniczych. Dodajmy jeszcze, że panowie są umundurowani i uzbrojeni, a do swojej służby podchodzą śmiertelnie poważnie.
Skarb Państwa chwali się w gierkowskim stylu osiągnięciem 31,2 mld PLN przychodów prywatyzacyjnych w rekordowym 2010 roku. Ma się czym chwalić, ponieważ to niewiele mniej niż całość przychodów prywatyzacyjnych w latach 1991 do 2007, jeśli tylko wyjmiemy z tego podsumowania rok 2000, równie magiczny jak 2010, kiedy to „polskie ręce” opuściły takie okręty flagowe, jak choćby TP SA.
I tu ciekawostka, że wobec takich cyfr o prywatyzacji lasów nigdy się jakoś za mocno nie dyskutuje, choć, vide przytoczona wycena, byłoby czym wesprzeć prywatyzację. Ale tę zagadkę można nadspodziewanie łatwo rozwiązać. Lasy Państwowe to nadal ponad 30 tys. Pracowników, co w kategoriach wyborczych jest nie do pogardzenia. Wprawdzie to gorszy zasób wyborców niż PKP, ale za to ci wyborcy są bardzo zdyscyplinowani, żeby nie powiedzieć: zmobilizowani. Poza tym gdzież tu porównywać chronicznego bankruta z przedsiębiorstwem o mocnych przychodach, pozbawionym kredytów, za to wyposażonym w spore zasoby gotówki (dodajmy, pozostające WYŁĄCZNIE w jego dyspozycji).
O ile nie ma sensu analiza spolegliwości poprzednich ekip względem lasów, to warto by się zastanowić, jak ich istnienie ma się do polityki wszystko prywatyzującej Platformy Obywatelskiej. Otóż ma się doskonale, o czym przekonuje nas lektura Stanowiska Platformy Obywatelskiej w sprawie lasów z 28 kwietnia 2004. Da je się streścić następująco: ręce precz od Lasów!
Ta śmiała wyborcza strategia nie wytrzymała jednak próby czasu, a rząd podjął małą próbę zamachu na lasy, starając się przesunąć je z ministerstwa środowiska do ministerstwa finansów i tym samym odebrać prawo do posiadania własnych niemałych nadwyżek finansowych. I co? Nic. Nie udało się.
Zwracam uwagę na fakt, że rząd obrabował emerytów atakując OFE, a ugiął się pod presją lobby, które strzeże borów dla naszej przyszłości. Skarb nie zdołał przeprowadzić operacji, w ramach której pozyskałby od razu 2 mld PLN i to, uwaga: w gotówce.
Umundurowani leśni generałowie szczycą się również tym, że uwalili w latach 1997 – 2001 projekt przekazania 2 mln ha lasów na cele reprywatyzacyjne. Pomijając już wszystko inne, właśnie mniej więcej tyle lasów zostało znacjonalizowanych w 1945 roku; choć to dzisiaj nie jest pewne, ponieważ Dyrekcja, wedle słów Dyrektora Generalnego, „szacuje” ile lasów zabrano. Strażnicy zielonego imperium po prostu storpedowali zwrot mienia prawowitym właścicielom.
Obecnym Dyrektorem Generalnym jest Marian Pigan, dawniej działacz „leśnej” Solidarności walnie wspierającej PO przed wyborami. Przysługa, jak widać, się opłaciła.
Na stronie www.bip.lasy.gov.pl każdy może sobie obejrzeć dane finansowe tej organizacji, a przychody i zysk plasują Lasy w ścisłej czołówce przedsiębiorstw w Polandzie. Wiedział to oczywiście Grabski, który w owym 1924 roku usiłował wesprzeć reformę walutową dochodami z lasów. I rzecz ciekawa: jemu również się to nie udało, a lasy otrzymały autonomię finansową. Drodzy Obywatele, Lasy Państwowe również dzisiaj są POZA sferą finansów publicznych, czyli są faktycznym księstwem. Unikalna konstrukcja.
Z powodów czysto politycznych zielone imperium rządzi się samo, a jego kolejni władcy pracowicie inwestują w naszą przyszłość, chroniąc las. Co do zasady nie mam nic przeciwko temu. Nie wydaje mi się jednak, aby organizacja, z którą miałem okazję przez kilka lat współpracować, mogła istnieć dalej jako państwo w państwie, które autorytarnie ustala co jest dla niego dobre. A nabiera to szczególnego znaczenia wobec faktu, że drewno ponownie staje się surowcem energetycznym, co oznacza, że jego cena za chwilę (jeśli już tak nie jest) indeksować się będzie do innych mediów energetycznych. Jeśli tak się stanie, Pan Dyrektor Lasów Państwowych wyrośnie na nielichego sternika gospodarki. Lasy to literalnie ponad ćwierć kraju, w którym płacę podatki. W cieniu drzew PSL poluje dzisiaj na PO. Kto będzie następny? Wybory już za chwilę, leśnicy ponownie pojawią się przy urnach. Co będzie dalej? Ktoś kreatywny rzuci się w końcu na ten skarbiec, toteż wolę Lasy na GPW niż wizyty w niewiadomo czyim lesie. Szczególnie że mogłyby to być wizyty wyłącznie w roli „łosia”.
Darz Bór!