Czyli o tym, że rozpoczęło się odliczanie, łosie muszą bardzo pilnować swojego poroża a propozycje doradców inwestycyjnych należy analizować wyjątkowo starannie.
Choć sezon ogórkowy w tym roku Polanda nie oddaje się urokom kanikuły. A już na pewno, nie dotyczy to rynku finansowego. Gdzie się nie ruszyć albo oferty które zaraz się pojawią albo informacje o kolejnych właśnie przygotowywanych. Kto żyw zasuwa na ranek w przekonaniu, że uda mu się jeszcze załapać na chętnych do inwestowania equity. No właśnie equity. Przeciętny czytelnik prasy nie dostrzega tej bynajmniej nie subtelnej różnicy pomiędzy długiem a kapitałem inwestorskim. Co więcej, w wielu przypadkach tłumaczy się, że koszty pozyskania kapitału są niejednokrotnie wyższe niż koszty długu. I tak jest w istocie tyle, dług trzeba zwrócić kapitału nie. To szczególnie ważne w recesji kiedy ogranicza się dostęp do kapitału. Polityka wyciskania kasy z przedsiębiorców skutecznie podcina korzenie biznesom a realizowana doktrynalnie generuje olbrzymie ryzyko dla firmy. Ponadto, oprocentowanie długu może wzrosnąć kapitał pozyskany z rynku kosztuje raz. Ostatnie półtora roku to prawdziwy wysyp zainteresowania instrumentami dłużnymi które skutecznie dostarczyły finansowania tam gdzie nie mogły lub nie chciały działać banki. Jaki będzie rezultat? Przekonamy się już niebawem bo obligacyjna hossa rozpoczęła się w 2010 roku.
Rynek inwestycyjny podobnie jak kania dżdżu łaknie pieniędzy. A te, jak widać powoli odpływają z naszego kontynentu. I nie jest to problem wyłącznie Polandy. Cała UE staje się coraz mniej atrakcyjna w inwestowaniu a krajom słabszym przy wszelkiej maści perturbacjach dostaje się w dwójnasób. Rozpoczęło się już systemowe skracanie portfeli, tyle że teraz nie chodzi już o dużych graczy które własne portfele pozamykali kilka miesięcy temu. Teraz skraca się portfele klientów usłużnie przedstawiając im „zweryfikowane” i „ostrożne” oczekiwania co do przyszłości. Można by się przez chwilę zastanowić co spowodowało, że rekomendacje jeszcze rok temu optymistyczne nagle już tak optymistyczne nie są. Można by, ale nie ma to sensu ponieważ rekomendacje inwestycyjne nie są niczym innym jak marketingiem i takimi samymi prawami się rządzą. Konia z rzędem temu kto uzasadni dla czego raz w tej samej branży P/E = 10 jest dobre, raz za wysokie a kiedy indziej bardzo atrakcyjne. Na przestrzeni czasu za zmiany oceny tej samej wielkości odpowiedzialny jest zawsze ten sam element SENTYMENT RYNKU. Owo magiczne określenie tłumaczy zazwyczaj wszystko. W rozmowach nie używa się wielopiętowych analiz rynku czy branży. Ot jest zły sentyment i tyle.
Czy zatem nadchodzi wielka recesja? Nie nadchodzi. W zasadzie cały czas trwa, tyle, że za drukowane zobowiązania Departamentu Skarbu USA usiłowano utrzymać w ruchu niezbędną machinerię finansową współczesnego świata. I uważam, że ten proces się w zasadzie powiódł. W 2008 żadne państwo nie było przygotowane na nagły szok systemowy. Od 3 lat można się było do niego przygotowywać. Jedni dali sobie radę lepiej inni gorzej. Wytworzono jednak mechanizmy polityczne do amortyzacji upadków, akceptacji euro secesji, przygotowano społeczeństwa na koniec ery wysokiej konsumpcji a wreszcie zdano sobie dokładnie sprawę z tego, że okres rozwoju finansowanego wyłącznie długiem państwowym zakończył się bezpowrotnie. Warto zwrócić uwagę, że w obecnym modelu świat funkcjonuje już od 1945 roku a z recesji końca lat 80tych wybiła go gigantyczna zmiana popytu jaką było otwarcie rynków w dawnym soviet bloku, co podtrzymało rozwój na kolejnych 20 lat. To bezprecedensowy rekord w historii cywilizacji.
Nie spodziewam się jednak apokalipsy. Moim zdaniem nie dojdzie również do ostrego tąpnięcia podobnego do 2008 roku. Po prostu zaczynamy się zsuwać po równi pochyłej. Trudno mi oceniać cele inwestycyjne w skali świata ale już sama Europa jest mało sexy więc Polanda jest sexy proporcjonalnie mniej. Oczywiście zawsze będą jacyś inwestorzy zagraniczni. W Rumunii, ba nawet w Mołdawii są również i też mają swoje inwestycyjne scenariusze. Nie będzie jednak masowego pieniądza a bez niego nie ma płynności. Bez płynności ceny nie rosną. Brak płynności to dryf. I w takim położeniu zwanym zgrabnie trendem bocznym nasza giełda niebawem się znajdzie. Nie oznacza to, że nic nie urośnie. Coś tam czasem urośnie ale żniwa dotyczyć będą wytrawnych inwestorów i spekulantów. Dla łosi nie będzie tu już miejsca tym bardziej, że łosie po batach zebranych w 2008 roku postawiły na tezauryzację w bankach. Analitycy z optymizmem wpatrują się w owych Łosi oszczędności które pęcznieją sobie z miesiąca na miesiąc zbliżając się do imponującej kwoty 450 mld PLN. I tu jedna uwaga: jeśli depozyty rosną od dawna, a sytuacja gospodarcza była lepsza niż dzisiaj co miało by skłonić Łosi do przeniesienia części oszczędności na rynek kapitałowy? Opracowania analityków?
Otóż w moim przekonaniu, owe zasoby gotówkowe trafią na rynek konsumpcyjny a nie inwestycyjny czyli powtórzymy dokładnie to co działo się w latach 2001 do 2005 tyle, że nie trafi nam się kolejne wejście do UE. Rosnące oprocentowanie skutecznie zatrzyma środki w bankach tak długo aż ich dysponentom nie spodoba się ich ponowne inwestowanie albo okoliczności nie zmuszą do ich użycia. Tym samym nie należy spodziewać się sytuacji gdy w zbiorowym amoku będą się ładowali w produkty o których dzisiaj, ich dawni bankowo – funduszowi oferenci wolą nie pamiętać.
I jak to już wcześniej miało miejsce uratuje nas silny popyt krajowy i cenna u rodaków chęć do wydawania pieniędzy tyle, że przez najbliższych parę lat mocno przytemperowana. Złotówka nam się jeszcze zdewaluuje choćby w efekcie wycofywania kapitałów tu zależność jest przecież automatyczna. Gospodarce zrobi to lepiej długowi publicznemu gorzej ale nasze sprytne państwo sobie jakoś z tym poradzi. Technika dostarczenia kasy do LOT jest ciekawym wskaźnikiem. Nie ma tu odrobiny finezji z czasów FOZZ ale widać, że lęk przed Brukselą wyraźnie osłabł bo nie ma chyba nikt wątpliwości, że tamtejsze czynniki zauważą ten toporny manewr. Zauważą, pogrożą palcem i nic nie zrobią. Może szkoda, że nasza prezydencja zaczyna się akordem który nieco przypomina włamanie do samochodu po radio ale w sumie nie ma to i tak większego znaczenia. Przewodzimy przecież w czasach kiedy problemy zaczynają się od poważniejszych cyfr. Ktoś już pewnie analizuje pomysły na obsługę długu w warunkach dewaluacyjnych albo szykuje się do podsunięcia dobrego pomysłu we właściwym momencie politycznym.
Prezydencja zaczyna bardzo ciekawy okres w historii Polandy. Od bardzo dawna tak wiele u nas od nas samych nie zależało. I od bardzo dawna tak wiele nie było do stracenia.