Jeszcze nie przestałem otrzymywać majli z uwagami, że moje poglądy na temat dążeń autonomicznych to dowód braku jakiegokolwiek wyczucia politycznego albo wręcz przejaw postawy celowo wrogiej Polsce.
Wczorajsza Rzepa w dziale opinie porusza sprawę Ruchu Autonomii Śląska który odniósł spektakularne zwycięstwo. Wypowiada się Jerzy Gorzelik przewodniczący ruchu oraz Piotr Semka publicysta RZ. Drodzy Państwo, jakżeż nieśmiałe były moje sugestie co do przyszłych planów Wielkopolan! Pan Jerzy wali prosto z mostu: „W ciągu najbliższych 10 lat, chcielibyśmy stworzyć państwo regionalne które będzie ewoluowało w stronę federacji. Region rozliczałby się z budżetem centralnym na podstawie umowy i odpowiedniego algorytmu zostawiając dla siebie większość podatków. Chciałbym też, aby udało się stworzyć 48 osobowy sejm śląski. Na czele rządu regionalnego stałby premier. Interesów państwa polskiego strzegłby wojewoda”.
Uświadommy sobie zatem, że w Polandzie już istnieje grupa otwarcie realizująca politykę secesji. Zgadzam się z każdym zdaniem zawartym w komentarzu Piotra Semki poza konkluzją. Otóż Panu przewodniczącemu Gorzelikowi na niczym nie zależy bardziej niż na próbie politycznej izolacji. Taka próba to po pierwsze rozgłos, po drugie działanie całkowicie niezgodne z duchem unii. Co więcej owa izolacja do niczego nie prowadzi ponieważ aktywiści RAŚ do owej izolacji dążą!
„W centralnym zarządzaniu państwem odbiera się ludziom odpowiedzialność, a władza absolutna, czyli centralna demoralizuje. Sejmik natomiast jest namiastką rządzenia regionem”
Pan Jerzy jest historykiem sztuki wie zatem doskonale na czym polegał dualizm agrarny i do czego doprowadził. Tym samym jako osoba rozumiejąca związek przyczynowo skutkowy w procesie działa konsekwentnie i ze swej perspektywy słusznie. Na forum samorządowym na którym zależy mu przecież najbardziej nikt go nie powstrzyma ponieważ nasza polityka tak naprawdę walczy o Warszawę względnie województwa. Partyjne głowy nie dymią od sporów nad kandydaturami na wójtów. Pan Jerzy i jemu podobni skoncentruje się na tych pozycjach bo to one w niedalekiej przyszłości staną się fundamentem roszczeń.
Nasze państwo nie wkroczy na drogę asymilacji tych dążeń. Wybierze politykę konfliktu ponieważ jacyś idioci doją do wniosku, że w ten sposób zdobędzie się dodatkowe polityczne punkty we własnym zapleczu wyborczym na poziomie ogólnopolskim. Dokładnie tak myślał i postępował towarzysz Miloszewicz! Jego wodzowska kariera zaczyna się w 1989 roku od manifestacji w Kosowie gdzie wydelegowała go Parta. Miał tam uspokoić nastroje i być może przez przypadek wzniecił Serbski nacjonalizm. Z dnia na dzień stał się wyrazicielem jedynej prawej myśli integrystycznej.
Dodam jeszcze, że RAŚ doskonale wie jak budować sobie zaplecze. Przykład? PZPN zakazał kibicom Ruchu Chorzów wywieszania w trakcie meczy bannerów „Oberschleisen”. Jestem bardziej niż pewien, że to posunięcie przerodziło się w niejeden głos wyborczy a przede wszystkim prężne ramie na wszelkiej maści manifestacjach.
I jeszcze jeden niuans: separatyści nie zaszkodzą stołkom w polityce centralnej. Ba umocnieni w regionach będą bardzo pomocni partiom walczącym o pozycję w centrum. Współczesny separatyzm ma podłoże ekonomiczne a nie polityczne czy narodowościowe. W prawie 5 milionowym województwie śląskim nie uzbiera się zapewne nawet 500 tysięcy ludzi urodzonych tam w 3 pokoleniu. Ale całość tej grupy prędzej czy później uświadomi sobie korzyści z posiadania własnej odrębności zapewniającej choćby lepsze niż gdzie indziej przywileje socjalne. Na naszych oczach kiełbasa wyborcza na poziomie centralnym zamieni się w bardzo konkretne oferty działaczy a nie polityków na poziomie samorządowym. My w Koziegłowach ma znacznie bardziej namacalny wymiar niż na Wiejskiej.
Proces już ruszył i najwyraźniej nikt go nie powstrzyma. Gorzelików będzie przybywać, tym bardziej, że Pan Jerzy nie mieści się w stereotypie lokalnego warchoła germanofila. Prawnukowi powstańców śląskich opowiadających się za Polską nie można zarzucić przecież miłości do tyrolskich portek i hajcowania. Nasze państwo straciło swój etos. Symbolami polityki centralnej są służby specjalne i aparat wymiaru sprawiedliwości. Słabe państwo zestawione z wiarygodnym oddolnym ruchem faktycznie zabiegającym o poprawę jakości życia wyborców musi ponieść porażkę. W chwili próby sięgnie po argument siły. I skompromituje się ostatecznie.
Ale to nic nowego. Europa od swego zarania pokonuje drogę od integracji do dezintegracji. Nieprawda? A ileż już było unii europejskich? Cesarstwo Rzymskie, Karolingowie, Francja Napoleona która przecież de facto zjednoczyła Niemcy.
Proces dekonstrukcji już się rozpoczął a sprzyja temu polityka samej unii która nie potrzebuje silnych państw. Tym samym Europa nie jest już domem narodów. Staje się domem wspólnot. A że jednoczy je sakiewka zamiast jezyka, kultury albo religii? Nie jest to pierwszy przypadek w historii.