Mój dzisiejszy news dnia to informacja z Hiszpanii. W rezultacie długotrwałych strajków kontrolerów lotniczych, państwo decyduje się na prywatyzację wierz kontrolnych. Jak sądzę bankrutująca Hiszpania wytyczy nowy, kierunek przemian. Prywatyzacja infrastruktury lotniczej to łakomy kąsek. Teoretycznie to dziwne bo strajki kontrolerów muszą mieć jakiś powód. I mają, bo ta niezwykle solidarna grupa pracowników państwowych systematycznie wywalcza sobie nowe przywileje posługując się nie byle jakim pistoletem jakim jest bezpieczeństwo pasażerów. Po prywatyzacji problem zniknie jeśli oczywiście rząd wymyśli sposób na obejście zawartych porozumień socjalnych. Ale pewnie wymyśli, bo dzisiaj odpowiada za pewne bezpośrednio za straty spowodowane przez jego agendy. Dlaczego to nowy kierunek? Dlatego, że słabnące państwo będzie się obawiać niestabilności własnych służb. Oparcie się o kontraktowe, automatycznie zapewni większą dyscyplinę i niższe koszty funkcjonowania. Przykłady? Choćby najemnicy w Iraku. A to dopiero niewinny początek.
Co się będzie działo w Grecji jeśli do kolejnego strajku generalnego przyłączą się również policjanci? Przecież też mają swoje związki zawodowe. Im również ( poza tymi funkcjonariuszami którzy akurat lubią bić ) może się przestać podobać pałowanie wobec zniesienia lub ograniczenia socjalnych fruktów za te było nie było trudne warunki pracy. No i pamiętajmy, że po robocie funkcjonariusz przecież do domu wraca. A tam? Każąca ręka ludu może się okazać nadzwyczaj skuteczna.
Nie wiem czy gdzieś podsumowano jaką część PKB Grecji pochłania jeden dzień strajku generalnego. Interesujące było by zestawienie kosztów społecznych protestów z kosztem reform które je wywołały. Nie zdziwię się, jeśli się okaże, że to podobne wielkości. Demonstranci w Grecji krzyczą, że nie chcą być niewolnikami. Rad bym się dowiedział na czym to zniewolenie ma polegać? Od niedawna jestem pracodawcą w słonecznej Italii. Od tej pory pokochałem Polandę z nową żarliwością. Otóż we Włoszech standardowy kontrakt pracowniczy to 14 pensji. Wspominanie całego szeregu pozostałych zdobyczy socjalnych nie ma sensu, ten jeden absolutnie wystarczy. Podaję ten przykład ponieważ plan radykalnych zmian w prawie pracy przeciwko któremu strajkuje Grecja dotyczy między innymi likwidacji 13 i 14 pensji oraz 13 i 14 emerytury. Oczywiście dotyczy to wyłącznie sektora publicznego. I tu ujawnia się cały paradoks współczesnej demokracji. Zbankrutowane państwo zostaje zmuszone do cięć, pracownicy państwowi protestują a koszty ponosi cała głównie zresztą prywatna gospodarka. Wystraszone parlamenty będą przepychały coraz bardziej radykalne ustawy cofając relacje społeczne do ery wczesnego kapitalizmu. A te zmiany o paradoksie wymusi coraz bardziej radykalna ulica. Na koniec porządkami zajmie się prywatna policja która osadzi zatrzymanych w prywatnych obozach pracy bo jestem pewien, że już niedługo takie zobaczymy.
Czy nam się to podoba czy nie, naczelnym spoiwem społecznym nie są idee tylko chęć posiadania. Regres gospodarczy sprowadzi do parteru masy które albo dadzą się spacyfikować albo przejdą w model anarchistyczny w wydaniu hiszpańskim z okresu 1934 1936. Mamy zatem dwa scenariusze wedle których potoczy się teraz historia; agresywny kapitalizm albo para rewolucyjny bunt mas. Socjokapitalizm bankrutuje więc nie ma innej opcji zmian struktury społecznej jak regres lub rewolucja. Dyktaturę proletariatu przypominam sobie dość dobrze, mimo to mając do wyboru ceny ustalane przez jakąś kolejną emanację Inspekcji robotniczo – chłopskiej lub niczym nie regulowany rynek naprawdę nie wiem co bym wybrał.
Zamiast pointy wspomnienie. W wakacje 1988 roku pod namiotem w Zakopanem spotkałem z moim przyjacielem dwu Duńczyków. Bawiliśmy się z nimi wyśmienicie siła nabywcza ich waluty uczyniła nas przejściowo królami wielu gastronomicznych lokali. Skąd się wzięli w Polsce? Ich zakład strajkował i wysłano ich na wakacje w ramach funduszu socjalnego wraz ze stosownym kieszonkowym. Powód strajku? Brak właściwej ilości natrysków w szatni. To był sierpień 1988, sierpień spektakularnie nieudanych strajków w Polsce. Wspomnienie tamtego spotkania powracało do mnie często. Nie oceniam. Zwracam tylko uwagę, że dla tramwajarza z Charkowa, warunki pracy i płacy w Krakowie były by pewnie szczytem szczęścia, podobnie jak dla tramwajarza z Krakowa warunki oferowane przez władze Monachium.
Jeszcze niedawno, gazety rozpisywały się o brutalnej greckiej straży granicznej robiącej obławy na imigrantów rujnujących lokalny rynek pracy. Prędzej czy później państwo greckie sięgnie po taka pomoc, zezwoli na pracę Kurdom a wtedy nic nie uratuje sporej części greckiego społeczeństwa przed pauperyzacją.