Posts Tagged ‘Wielkopolska’

Czarnków rulez!

Wczoraj dokonała się ostatnia prywatyzacja w branży piwowarskiej. Browar Czarnków wielkopolski producent kultowego Noteckiego opuścił majątek Skarbu Państwa. O tym wydarzeniu dowiadujemy się praktycznie wszędzie a dla onet.pl to biznesowy top news. Dlaczego? Zapewne dlatego, że branża piwowarska była symbolem pierwszych prywatyzacji i od zawsze elektryzowała opinię publiczną. Być może browar pod nowym zarządem zdoła wrócić do produkcji Kolejorza, piwa które do 2006 roku produkowano tam wyłącznie dla fanów Lecha. Niestety po tej dacie klub przychylił się do propozycji swojego masowego imiennika wiążąc się z dużą i mocną ale pytanie czy wieczną marką. Prowokacja? Historia współczesnego piwa w Polsce zaczyna się od EB, browaru zbudowanego od podstaw zarówno od strony produkcyjnej jak i marketingowej. Brandu kilkanaście lat temu wydawało by się nie do pokonania. Kto dzisiaj go jeszcze  pamięta?

Odpowiedź brzmi: prawie nikt, ponieważ na skutek konsolidacji rynku przez wielkich graczy marka po prostu znikła z rynku. Przemiany na piwnym rynku w Polsce to swoista lekcja psychologii nabywców którzy w katach 90 tych łapczywie nabywali nowe, zachodnie marki. Zwycięski pochód przemysłowego piwa zwolnił tempo na początku XXI wieku kiedy to nabywcy najpierw nieśmiało, a potem coraz odważniej zaczęli sięgać po ginące marki pochodzące z małych browarów. Od kilku ostatnich lat, ten niszowy rynek notuje zaskakujące przyrosty dokumentując ostatecznie trwałą zmianę w obyczajach nabywców. To bardzo ciekawy symptom który już za chwilę wykreśli krzywą zachowań dla większości konsumentów artykułów spożywczych w Polandzie. Jestem przekonany, że w najbliższych latach jak grzyby po deszczu wyrastać będą małe mleczarnie, masarnie i wszelkie inne x- nie jeśli tylko starczy fachowców znających się jeszcze na tych zawodach. W świecie gdzie mówi się praktycznie o nadchodzącej zagładzie ekonomiczniej, zdrowy oddolny imperatyw materializujący lokalne produkty to być może rodzaj naturalnego instrumentu obronnego. Oczywiście w mikro skali, ale może się przecież okazać, że w dłuższej perspektywie wpłynie to jakoś na lokalne rynki pracy. A że konsument ujawni się najpierw przede wszystkim w sklepach pokroju Piotra i Pawła, Bomi czy Almy? To tylko początek, a dowodem niech będzie właśnie czarnkowskie Noteckie. Nie najtańsze a jednak jak widać na tyle chętnie kupowane aby browar zaistniał w ogólnopolskich mediach. Być może piwo nie jest najlepszym instrumentem probierczym ale z całą pewnością bardziej medialnym niż mleko czy masło. Tak czy inaczej symbolizuje pewne interesujące zjawisko: fala globalizujących marek zatrzymała się mimo gigantycznych reklamowych budżetów. To dowód, że świadomość konsumencka jest jednak zupełnie inna niż polityczna. Na tym rynku najbardziej liczy się wiarygodność, lojalność i smak.

Być  może w nadchodzących wyborach Tusk powinien być…….. niepasteryzowany?

2 komentarze

Lech duma Wielkopolski

Nie bywam zbyt często na meczach, ale na pojedynek Lecha z Juventusem nie mogłem się nie wybrać. Kiedy w 12 minucie meczu stadion zaryczał ze szczęścia po pierwszym choć niestety ostatnim golu dla Kolejorza zrozumiałem na co faktycznie się patrzę. Uderzyła mnie analogia do dwu innych stadionów i dwu całkowicie odrębnych klimatów piłkarskich. Słuchając wiwatów przypominałem sobie Barcę i Dinamo Zagreb. Te stadiony łączy jedno: duma odrębności.

Różne scenariusze kryją jednak wspólne liczby. Katalonia to 25% hiszpańskiego PKB a  Chorwacja w trudnym 1990 roku popisać się nadal mogła bardzo podobnym udziałem w PKB Jugosławii. Wielkopolska to zaledwie 10% narodowego PKB tyle, że rozwarstwienie gospodarcze Polski powoduje ze 5 z 17 województw generuje 60% PKB! Wśród nich wielkopolska zajmuje 3 miejsce po Mazowieckim i Sląskim.

Może się zatem okazać, że niebieskie i białe kolory Lecha nabiorą dla jego kibiców i fanów znaczenia większego niż dzisiejsze. Tradycyjny, wielkopolski, lokalny patriotyzm, otrzymał właśnie wspaniałą arenę na której kibolski mikrokosmos zespoli się z miejskim establishmentem w cyklicznym paroksyźmie radości lub klęski. Prędzej czy później, nad głowami licznie zgromadzonej przy bułgarskiej publiczności, załopocą transparenty z mniej lub bardziej jasno sformułowanym oczekiwaniem zwiększenia regionalnej odrębności.

Po co? Określona wcześniej struktura% PKB powoduje, że Wielkopolska więcej do centrum oddaje niż z niego otrzymuje. Tak być musi, ponieważ wymaga tego idea solidaryzmu społecznego na której opiera się nasz ustrój. W praktyce, ów argument zdaje się nie wytrzymywać próby czasu choćby w Hiszpanii, gdzie zliberalizowana do ostateczności umowa federacyjna w zasadzie już prawie niczym nie różni się od niepodległości. Kierunek jest zawsze ten sam a więc już niebawem polityka upomni się o dusze fanów Lecha, choćby w skali Poznania. Dlaczego? Ponownie przekonają nas liczby. W ostatnich wyborach samorządowych w mieście uprawnionych do głosowania było ok 430 tysięcy tyle ze frekwencja wyborcza wyniosła ok 34%. Tym samym do urn udało się ok 142 tysięcy poznaniaków. Ilu kibiców wspierał swój ukochany Kolejorz w ostatnim meczu? 43 tysiące.

Jeśli prawie 1/3 wyborców przesiaduje często w jednym miejscu, to nie można się chyba spodziewać, że nikt tego nie wykorzysta. Oczywiście robi się to również dzisiaj, ale w skali która urąga powadze tego klubu. Mecz to nie jest popis kurtuazji to substytut wojny. Drużyna wchodzi na murawę aby przeciwnika zniszczyć, a czy osiągnie to finezyjną techniką czy brutalnością ataku dla kibiców nie ma już większego znaczenia. Wzorcowym przykładem  powyższego był choćby ostatni mecz Realu Madryt i Barcelony. Drużyna reprezentująca kastylijski integryzm została po prostu zmieciona z pola gry a sam mecz przekształcił się w koncert fauli głównie w wydaniu bezsilnych kopaczy z Madrytu. Jeszcze niedawno, duma ze zwycięstwa reprezentacji była wspaniałym przykładem na nadrzędność spojeń Hiszpanii. Ostatnie starcie Realu i Barcy pozbawiło już raczej wszelkich złudzeń, a nad murawą uniósł się ten specyficzny aromat krwi. W takiej samej atmosferze w trakcie meczu Dinamo Zagreb i Crvenej Zvezdy Belgrad, kibice posunęli się jednak nieco dalej,  rozpoczynając bójkę w trakcie meczu na murawie boiska. To właśnie wtedy, w maju 1990 Zvonimir Boban kopniakiem znokautował jednego z jugosłowiańskich policjantów stając się z punktu ozdobą panteonu współczesnych, chorwackich bohaterów narodowych. Ten mecz, stał się symbolicznym początkiem wojny choć ta rozpoczęła się faktycznie  dopiero za kilka miesięcy.

Nie zakładam, że murawa stadionu przy bułgarskiej spłynie krwią w trakcie meczu Lecha z Legią Warszawa. Wyrażam jednak przekonanie, że rosnąca siła oddziaływania klubu przestanie być tylko biernym wsparciem dla lokalnych polityków i niebawem klub zyska świadomość sam w sobie. Lech jest jedynym klubem w mieście, agreguje więc całe My i nie traci energii na wewnętrzne spory. Społeczność Lecha rozwinie być może rozmaite działalności które nadadzą jej formę stowarzyszenia a to już pierwszy krok na drodze do własnej polityki. Jakież, może mieć cele? Takie same jak wszyscy, czyli dobro miasta potem regionu. Ale dobro nie pod flagą dość zużytych frazesów i lewo prawej politycznej orientacji. Jaki jest koń każdy widzi. Duma Wielkopolski, ze swoją przyszłą polityczną emanacją stała by się z punktu formacją najbardziej reprezentatywną dla wyborców, choćby w myśl zasady, że co jest dobre dla Lecha jest dobre dla Poznania. Warto pamiętać, że manifestacje kibiców na stadionie Barcy nie zaczęły się wczoraj. To już w zasadzie stara tradycja, ale przyniosła wymierne efekty i nie mam wątpliwości, że FC Barcelona ma swój walny wkład zarówno w świadomość jak i dobrobyt Katalończyków. Kiedy, kibole śpiewają hymn, w lożach leniwie palą się cygara i nikt nie zaciska pięści. Ale jest jasne dla każdego o co toczy się gra i kto w tej grze wygra. Triumf jedności tak różnych środowisk w realizacji wspólnego dążenia może być pewnego dnia katalizatorem podobnych zachowań na stadionie Lecha.

2,7 mln Wielkopolan, może mieć różnych bohaterów i różne przekonania. Lech jest jeden a kibicowanie w europie już dawno nie jest zajęciem wyłącznie dla fanatyków i zadymiarzy. To lifestyle który jak się dzisiaj dowiedziałem zaowocował olbrzymim przyrostem liczby  widzów na stadionach. Na Lechu pojawi się jeszcze więcej rodziców z dziećmi, a tym samym reprezentatywność tej grupy i status społeczny solidnie wzrośnie.

Dinamo Zagreb i Barca to awers i rewers tej samej monety tyle, że jak widać z historii różnie można nią zagrać. Lech zwycięski pójdzie za pewne drogą Barcy budując niewątpliwie prestiż miasta. Takiemu celowi Legia Warszawa nie jest w stanie sprostać z powodów których w tym poście nie ma sensu wymieniać. Równocześnie,  Legia w czyichś sprawnych rękach może się stać zarówno symbolem warszawskiego integryzmu, jak i ze względu na TVN modelu konsumpcji który z wielkopolska oszczędnością nie ma wiele wspólnego.

Na razie to tylko licencia poetica. Na razie.

3 komentarze