Czyli o tym, gdzie redaktor Ziemkiewicz się w swojej najnowszej książce myli.
Już pierwszy kontakt z książką „Myśli nowoczesnego endeka” wskazuje wyraźnie, że RAZ jest wolny od fałszywej skromności, a wszelkie wątpliwości w tej materii rozprasza marketingowy zwiastun „Coraz więcej pytań. Odpowiedź znam”. Zachęcony tym zgrabnym komunikatem, po przewodnik ideologiczny dla współczesnego Polaka sięgnąłem i ja. Lektura przekonała mnie jednak, że o ile patrzymy na nasz kraj pod podobnym politycznym kątem to obserwacje prowadzimy z zupełnie innej perspektywy.
O tym, że bynajmniej nie chodzi tu o punkt siedzenia niech przekona czytelników jedno z moich pierwszych odkryć. Przygotowanie ogniowe z pierwszych stron książki (dzięki któremu dowiadujemy się od razu, że ostatnich 20 lat to praktycznie jedna wielka katastrofa) ubarwia informacja, iż wedle danych Transparency International w skali korupcji wyprzedamy nawet Rumunię i Bułgarię. Stropiłem się nieco, ale moje obawy rozproszyła wizyta na stronie twórców owego indeksu: www.transparency.org/cpi2010/results. Jak każdy łatwo sprawdzi, faktycznie wyprzedzamy i to o odpowiednio 30 i 31 pozycji tyle, że jako kraj od wspominanych MNIEJ skorumpowany! Jest nawet lepiej, bo wedle rankingu w wyprzedzamy również Litwę, Słowację, Turcję a także słynące u nas z rzetelności Czechy. Równie „twórczo” Ziemkiewicz traktuje statystyki EUROSTATU, które dla niego stanowią dowód niewolniczej eksploatacji, dla mnie są dowodem gospodarczych różnic, których znoszenie metodami politycznymi zbiera właśnie krwawe żniwo w Grecji, gdzie poziom płac i społecznych świadczeń na siłę podciągano do poziomu unii. Ziemkiewiczowi wyraźnie brak ekonomicznej wiedzy, co bez trudu stwierdzi każdy uświadomiony w tej materii czytelnik. Tym bardziej szkoda, że tak poczytny publicysta celem udowodnienia swoich tez pozwala sobie na zbyt wiele. Ale tez naginać trzeba sporo, aby udowodnić czytelnikom, że III RP to „historyczna klęska Polaków”, „masę upadłościową po PRL rozkradziono do imentu” oraz to, że postkolonialni władcy „chcieli mieć wypasione fury, luksusowe domy i dziwki w seksownej bieliźnie”. Szczególnie ta ostatnia konstatacja nieco zaskakuje ale dziwi już mniej gdy kilkadziesiąt stron dalej natykamy się na niezwykle barwny opis lichoty politycznych przeciwników PIS „Elity zapatrzone w zagraniczne metropolie „żelazny” elektorat mają mniejszy i choć potrafią mobilizować większą grupę wyborców to nie umiały jak do tej pory nadać im silnej tożsamości. Nie tworzą wspólnoty silniejszej niż oparta na supermarkecie i sex shopie”. Kompozycja zgrabna i choć czuć tu wprawną rękę mistrza felietonu to trudno się zgodzić aby zagadnienia związane z Ars Amandi plasowały się w górnych rejestrach publicznych oczekiwań. Ale jak łatwo się przekonać, dla Ziemkiewicza seksualność
i jej mroczna natura to zagadnienia na tyle bliskie aby wyłożyć je czytelnikom dokładnie w wydanej w 2005 roku powieści „Ciało obce”. Jej bohater stateczny i biznesowo skuteczny ojciec rodziny, wynajmuje mansardę i w niej oddaje się wyrafinowanym seksualnym przygodom. Owe ciągoty, to właśnie tytułowe „ciało obce”, które naszego rozwiedzionego, acz katolickiego ojca rodziny, wiodą oczywiście do zguby. Owa wyrafinowana wiwisekcja to z całą pewnością projekcja badawcza, dokonana przez autora zdalnie, bez organoleptyki.
Jakkolwiek Ziemkiewicz faktycznie „dokłada” zarówno PO jak i PIS, to PO zdecydowanie bardziej się brzydzi. Ma do tego prawo, choć jako zadeklarowany przeciwnik polityki Donalda Tuska nie mogę się zgodzić z tezą iż „jest to najgorszy władyka jaki przydarzył się Polsce od czasów Generała Zajączka”. Faktem pozostaje, że wielkich cech przywódczych RAZ nie przypisuje również Prezesowi, który „wiadomo kogo lubi” a krótki epizod PIS u władzy określa jako kompromitację w doborze kadr, gdzie obiecywanych fachowców zastąpili serwiliści i polityczni surferzy.
O ile większości politycznych obserwacji Ziemkiewicza trudno odmówić porażającej racji i to zarówno w skali mikro (konflikt PO – PIS utrzymywany celowo przez obie definiujące się za jego pomocą strony, miałkość ideowa przeciwników PIS, ośmieszanie „Polskości”, brak polityki wewnętrznej równowagi gospodarczej), jak i w skali makro (odbudowa państw narodowych, marginalizacja i niepewna przyszłość UE, słabość Polski na arenie międzynarodowej skutkująca systematycznym naruszaniem jej interesów ekonomicznych) to w obydwu aspektach pojawiają się zdumiewające kurioza. I tak wedle autora jedynym udanym przykładem rewitalizacji obszarów wiejskich po 1989 roku jest „peron Włoszczowa Północ” a skuteczną manifestacją euro polityki poparcie dla „pomarańczowej rewolucji” i sprzeciw wobec rosyjskiej interwencji w Gruzji.
Sumą sum jest absolutne przekonanie, iż przyszło nam żyć na dogasającym pogorzelisku. Kto jest winien? Choć w pierwszej kolejności autor wskazuje na niski kaliber współczesnych polityków to winne wszystkiemu są dzisiejsze elity „złożone z wyrzutków przedwojennego społeczeństwa często obciążonych traumą etnicznej obcości i odrzucenia a w większości wydobytych z nizin przyspieszonym awansem społecznym” a zatem z definicji nie dorosłe do przewodzenia. Współczesne są skarlałym miksem społecznej pulpy pozostałej po hekatombie II wojny światowej, która bryluje w „Vivach, Galach i innych Twoich Stylach” grzejąc się w towarzystwie „Kulczyków, Staraków i Czarneckich”, których na podobieństwo magnackich rodów I RP Ziemkiewicz czyni odpowiedzialnymi za wykoślawienie współczesnego parlamentaryzmu.
I ta właśnie obserwacja jest niezwykle celna, bo faktycznie prawidłowo oddaje upadek I RP,w której możnowładcy często silniejsi niż samo państwo, demokrację szlachecką wykorzystywali jako płatny system przepychania wygodnych ustaw. Ale choć aż się prosi o opis przypadku Zamojskiego, który z trybuna szlachty stał się jednym z magnatów i front natychmiast zmienił, to Ziemkiewicz pozostawia nas w przekonaniu, że to nie ludzie są próżni, chciwi i źli, tylko wadliwie ustawiany jest system rządzenia. I choć nie proponuje powrotu do cenzusów (wykształcenia, majątku) słusznie zwraca uwagę, że spauperyzowany poseł łatwo staje się instrumentem w rękach jakiegoś centrum dowodzenia. Jako remedium proponuje budowę „klasy średniej” która stanie się ważnym instrumentem nacisku na jakość rządzenia. Ale mylił by się ten, kto w owej grupie dopatrywałby się współczesnych lemingów. O nie, korporacyjni niewolnicy usidleni kredytami nie spełniają kryteriów osób zdolnych do samodzielnego myślenia. I choć autor samokrytycznie dostrzega, że wykpiwając ich wielokrotnie nie miał lemingom nic do zaproponowania, na klasę średnią typuje właścicieli małych i średnich przedsiębiorstw opierając się w tej materii o swoje amerykańskie doświadczenia. Jak się okazuje, Ziemkiewicz jako stypendysta National Forum Foundation, w Ameryce zakochał się równie żarliwie jak Wiktor Woroszylski w Związku Radzieckim i wszelkie tamtejsze rozwiązania traktuje jako wzorcowe. Dlatego też Ameryka to „kraj ludzi wolnych” a proces w sprawie zabójstwa Kennedyego „był transparentny i uczciwy” i na dodatek jak zapewnia autor, „żadnego szczegółu nie ukryto”. O ile zgadzam się, że brak publicznie czytelnego postepowania w sprawie Smoleńska to dowód wewnętrznej kompromitacji polskiej racji stanu, to trudno mi zrozumieć wyrafinowaną logikę tego porównania. Jak wiadomo, całość postępowania w sprawie zabójstwa JFK cieszy się w USA ponurą sławą sprawy, w której wiele jeszcze jest do wykrycia a prawdziwi sprawcy nadal pozostają w cieniu.
I najgorsze jest w sumie to, że w powodzi prawd wielkich, prawd, półprawd i całkowitego braku prawdy nie widać owej obiecywanej na samym wstępie wskazówki na przyszłość. Oddani czytelnicy Ziemkiewicza, fani „Polactwa” czy „Michnikowszczyzny” na kartach „Myśli nowoczesnego endeka” nie znajdą raczej wiele nowego. Ci których do lektury zachęci całkiem zgrabna reklama mogą się poczuć zawiedzeni bo autor choć zawzięcie łaje elity to oświadcza na finale iż, „polska prawica polityczna przez 20 lat nie zdobyła się na diagnozę sytuacji wychodzącej poza stwierdzenie, że przyczyną wszystkich nieszczęść Polski jest spisek elit”, ale i obiecanej recepty na sukces Polski jasno nie wykłada. Wyjaśnia jednakże, że on sam inteligent w II pokoleniu o korzeniach chłopskich (które jego zdaniem są powodem tak wielkiego wstydu, że prowadzą aż do zmiany nazwisk) przy disco polo bawi się lepiej niż w filharmonii i jako oczekiwaną przez ponad 400 stron receptę oświadcza: „Powiem za Jackiem Kuroniem; zakładajcie komitety. Nie będę w odróżnieniu od niego zachęcał do palenia komitetów rządzącej Partii bo choć nie jest to wcale zły pomysł jeśli trafi się możliwość to zakładanie własnych jest pilniejsze”. Owa recepta dźwięczy dość złowieszczo szczególnie czytana po wcześniejszej deklaracji wedle której obecny spór nie dotyczy „lewicy i prawicy, biednych i bogatych ale jest to spór o tożsamość a przez to tak emocjonalny, że przypomina stan wojny domowej”. Wojna, podpalanie czy felietony autora w niedalekiej przyszłości urozmaicą propozycje dotyczące kandydatów do wieszania?
Choć RAZ słusznie wywodzi, że swoje dzieło spłodził w realiach przypominających te, w których powstały „Myśli nowoczesnego Polaka”, to poza podobnymi warunkami porodu oba dzieła relatywnie mało łączy. Bo choć oba gross zaniechań zrzucają na barki inteligencji to poniższe jakże cenne spostrzeżenia:
„W żadnym kraju tak jak u nas, żony nie rządzą mężami, dzieci rodzicami a młodzież społeczeństwem” czy „Nie ma chyba wśród inteligencji żadnego kraju tak wielkiej stosunkowo liczby ludzi posiadających wielostronne a powierzchowne wiadomości, połapanych z książek i artykułów, a jednocześnie tak głupich w najelementarniejszych sprawach życia, zwłaszcza zbiorowego” zanotował prawie 120 lat temu Dmowski. I choć o wzajemnej jakości odkryć można by rzecz jasna dyskutować, to prawdziwa różnica klas autorów ujawnia się w finale. Ziemkiewicz nawołuje by „Ojczyźnie oddać choć 4 godziny tygodniowo” sugerując jednocześnie, że nie brak już struktur powołanych do owego czasu konsumowania. I choć uprzejmie nie wskazuje ich palcem to całość swoich przemyśleń w ostatnim zdaniu dobitnie konkluduje: „Dopóki kurwa my żyjemy”.
Morda, fajna to była ogniskowa, biesiadna historia, ale z przewodnikiem dla przyszłych pokoleń ni chuja nie ma nic wspólnego.