Wasseramerikanen

Czyli o tym, że koniec tradycyjnej przyjaźni oznacza zazwyczaj konflikt.

Doniesienia o ataku na polską placówkę na Ukrainie, podobnie jak informacje o protestach ukraińskich obywateli polskiego pochodzenia przeciwko polityce Kijowa, kwitowane są w krajowych mediach krótką konkluzją: rosyjska prowokacja. Tymczasem grono interesariuszy w tej materii jest znacznie szersze i nie zamyka się w środowiskach coraz bardziej antypolskiej ukraińskiej prawicy. Do rangi samodzielnego matadora w kwestiach polityki prowadzonej nad Dnieprem urasta powoli… Berlin, którego polityczne i gospodarcze macki stały się od pewnego czasu bardzo aktywne. Kto wie, czy to nie na tym polu należałoby szukać źródeł ostentacyjnej niechęci Donalda Trumpa do niemieckiej kanclerz, zaprezentowanej światu w trakcie ich ostatniego spotkania na szczycie. Nabierający realnych kształtów proces rozpadu UE musiał wpłynąć na politykę Berlina, a tu od zawsze Ostpolitik poświęcano sporo uwagi. Ma to zresztą swoje wielowiekowe uzasadnienie: bez umiejętnego oswajania białego misia Prusy nigdy nie zdominowałyby państw niemieckich i nie zjednoczyłyby ich pod swoim berłem. W swojej współczesnej historii Niemcy miały również wielkiego protektora, którym przez ponad stulecie były Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Skąd ta sympatia?

O ile powszechnie wiadomo, że potęgę USA zbudowali emigranci, to znacznie rzadziej dyskutuje się o tym, z jakich krajów pochodzili. Tymczasem łatwo ustalić, iż jedna z największych spójnych tożsamościowo grup emigrantów mówiła… po niemiecku.

TABELA 1

Pomiędzy rokiem 1850 a 1900 Niemcy stanowili poważny odsetek wszystkich nowych przybyszów, przy czym – wedle większości badaczy – około 70% emigrantów posiadało  wykształcenie bądź zawód. To ważne, ponieważ pośród pozostałych przeważali niepiśmienni chłopi o niewielkiej lub żadnej znajomości innego niż wieś świata. Tymczasem wysoki odsetek nauczycieli pośród niemieckich emigrantów spowodował, iż niemal cały amerykański system edukacji został ukształtowany wedle pruskich wzorców. W efekcie przez kilka dziesięcioleci honorem było zakończenie lub uzupełnienie edukacji w Monachium, Getyndze lub Heidelbergu, co wtórnie umacniało etos niemieckości.

Z uwagi na powyższe spora część amerykańskich elit finansowo-gospodarczych wykazywała zdecydowanie proniemieckie sympatie, których miernikiem były masowe demonstracje popierające neutralność USA na początku I wojny światowej. Dlatego też przystąpienie do wojny po stronie Anglii i Francji wymagało od rządu USA wielu przygotowań, którym niezwykle pomogło zatopienie RMS Lusitania 7 maja 1915 roku. Tego dnia niemiecka torpeda posłała na dno statek pełen sprzętu wojskowego i… Amerykanów podróżujących do Anglii. O ile szeregu wątpliwości dotyczących tego wydarzenia nie wyjaśniono do dzisiaj, to nikt nie spiera się o to, że niemiecki atak stał się dla Waszyngtonu wygodnym politycznym pretekstem umożliwiającym rozpoczęcie przygotowań do wojny.

Amerykańska wojowniczość skończyła się natychmiast, gdy tylko umilkły działa i mało kto pamięta, że Waszyngton odstąpił od podpisania porozumień wersalskich, zawierając z Niemcami osobny traktat. Kością niezgody pomiędzy państwami Entanty były reparacje wojenne: Amerykanie kontestowali ich skalę. W rezultacie spłaty i odbudowa niemieckiej gospodarki dokonały się w oparciu o amerykańskie pożyczki i plany restrukturyzacji zadłużenia.

Wedle podobnego schematu przebiegły wydarzenia II wojny światowej. Tu również najpierw prowadzono interesy ze wszystkimi, by przystąpić do wojny po „zdradzieckim” ataku Japończyków na Pearl Harbour 7 grudnia 1941. Pokonanej III Rzeszy, a w zasadzie jej demokratycznej części (RFN), nie przygnieciono kolejnymi reparacjami. Rozliczenia w pełni nadzorowane przez USA zakładały spłatę wyłącznie reparacji dotyczących I wojny, i to bez odsetek, które miały zostać spłacone dopiero po zjednoczeniu Niemiec. Tak się właśnie stało. I wojna światowa zakończyła się dla Niemiec 3 października 2010 roku, wraz ze spłatą ostatniej raty reparacyjnych zobowiązań. W tym samym roku, amerykański spis powszechny wykazał, że niemal co czwarty biały Amerykanin ma w swojej rodzinie niemieckich przodków. O ile wielu z nich nie mówi już w domach po niemiecku, swoją etniczną tożsamość traktuje poważnie, a w kręgach finansowo-przemysłowych jest ona ważnym składnikiem awansu.

tabela 2

Owe wpływowe niemieckie lobby najwyraźniej znalazło się w defensywie i może się okazać, że jednym z powodów są właśnie niemieckie ambicje w Europie.

Kryzys ukraiński pozwolił Berlinowi zagrać pierwsze skrzypce w europejskiej polityce, i to po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej. To Berlin ostro agitował za nałożeniem sankcji na Rosję, mimo że najwięcej na tym tracił. To Berlin agitował za zniesieniem wiz dla Ukraińców, mimo że to bardzo nie pasuje Amerykanom traktującym Ukrainę jako własną kolonię. I to Berlin wreszcie skutecznie sabotuje pomysły, aby ukraińska energetyka korzystała z innego węgla niż ten wydobywany w Donbasie (antracyt).

O co w tym chodzi? Choć Kijów gromko zapewnia o woli transparentnej prywatyzacji, oligarchowie już sobie ostrzą zęby na kolejne atrakcyjne państwowe kąski. MFW w swej łaskawości wyjątkowo nie uzależnił transz pomocy finansowej od efektów prywatyzacji. Ponieważ owymi środkami gestuje Waszyngton, najwyraźniej do prywatyzacji wcale mu się nie pali. Departament Stanu ma wielkie doświadczenie w sterowaniu bananowymi republikami, a krzewienie demokracji w mętnej wodzie to zadanie, które ma doskonale opanowane. Niemieckie filtry nikomu tu nie są do niczego potrzebne, szczególnie, że mogłyby mieć przecież ukryte… rosyjskie finansowanie, o czym doskonale świadczy rola Gerhardta Schroedera w niemieckiej gospodarce.

W erze nowego Drang nach Osten Berlin dojdzie niebawem do jedynej słusznej konkluzji: kto nie maszeruje z nami, ten jest przeciw nam. Tymczasem Warszawa robi dokładnie to, przed czym zawsze przestrzegał Marszałek: lekceważy Moskwę i powarkuje w kierunku Berlina. Oby nie skończyło się to tak, jak zawsze do tej pory.

18 komentarzy
Previous Post
Next Post