Tygrys Europy, wielokrotnie nagradzana za dynamiczny wzrost Irlandia, pokonała już większość drogi z pozycji wyprostowanej do pokornego ugięcia kolan. Jeszcze wierzga ale to już ostatniej podrygi. W tle, kolejna fala dyskusji o upadku Euro. Zastanawia mnie jak to jest możliwe, ze z jednej strony tak często się pisze jakim obciążeniem dla Niemiec są programy wsparcia dla innych krajów UE by w tym samym artykule wprost wskazać jak wielki i perspektywiczny interes ma w tym wszystkim największa gospodarka europejska.
Po co toczy się wojny? W większości o zasoby lub rynki zbytu. Teoretycznie II wojna światowa, podobnie jak konflikty bałkańskie wymykają się tej definicji ale to tylko dlatego ze w znacznym stopniu obniżono tu koszty działań wojennych korzystając w pełni z mrocznych mechanizmów zwykłej ludzkiej nienawiści wyniesionej na sztandary. Dzięki temu wzrosło zaangażowanie i spadły koszty działań ale skutkiem ubocznym jest mord, ponura konsekwencja użytego systemu motywacji wojska.
W 20 wieku, na model eksportu rewolucji Ameryka odpowiedziała modelem eksportu kapitalizmu. W obu wypadkach wymagali to jednak solidnej akumulacji w dochodzie narodowym celem finansowania zbrojnego wysiłku. Dodajmy, finansowania połączonego mimo wszystko z trzebieniem zasobu który odtwarza się długo: siły żywej. Nie wiem czy intuicyjnie, czy też w oparciu o jakiś stosownie powołany instytut, Niemcy doszły do błyskotliwej konkluzji, że w całym tym niepewnym równaniu: nakłady wojsko = wojna = zdobyte zasoby = zwrot z inwestycji można jednak wyeliminować ten sympatyczny ale jakże kosztowny element: wojsko.
Czy to nie dziwne, ze ten tradycyjnie militarystyczny kraj tak skutecznie spiłował swoje pazury? W moim przekonaniu wyłącznie dlatego, ze miłośnicy „Parade Marsch” dzisiaj szkoła swoje pułki nie w koszarach tylko w zaciszach gabinetów oligarchicznych niemieckich banków.
Euro nie upadnie. Nasza zjednoczona Europa to de facto IV Rzesza niemiecka. Prowokacja? Proszę porównać dwie mapy. Ta która powszechnie znamy i Europe 1942. Jeśli uznamy ,że wspólna waluta opiera się na najsilniejszym organizmie to możemy uznać, że EURO jest wprost nie tyle następcą Marki co po prostu jej ekspansywną formą eksportową. Euro stanie się instrumentem koncentracji Europy w ramach wspierania niemieckiej hegemonii. Berlin zastosuje w praktyce ten sam mechanizm który zapewnił supremacje USA tyle że z jedną modyfikacją: formuła pożycz od nas, kupuj od nas bron, zniszcz swój rynek i odbuduj go kupując od nas upraszcza się do pożycz od nas i uzależnij się gospodarczo od nas. A ze nad tym procesem powiewa flaga w obojętnym kolorze zamiast złowieszczego czarnego orla? Cóż nie można mieć wszystkiego. Ale powoli. Wystarczy jeden mały projekt reformy europejskich sil zbrojnych połączony z niezbędna unifikacją sprzętu wojskowego.
Nie ma już Europy narodów. Bez presji militarnej dokonano faktycznego sfederalizowania niepodległych państw. Zaryzykuje twierdzenie którego potwierdzeniu niebawem się oddam: II wojna światowa kosztowała i kosztuje Niemcy znacznie więcej niż zjednoczenie Europy a rezultat jest w sposób oczywisty lepszy.
Pora na naukę niemieckiego.