Erdogan I Wspaniały

Czyli o tym, że podróże kształcą

Ibrachim jest Turkiem nowoczesnym co oznacza, że żyje w wolnym związku, meczet odwiedza z rzadka a Kurdów tylko nie lubi. Na dodatek jest Alawitą co dodatkowo lokuje go w obrębie co prawda wpływowej ale i prześladowanej mniejszości. Europejczyk pełną gębą, zawzięty wróg reżimu gdzieś w połowie wyśmienitej Adany zdecydowanie oświadcza: „za dwa tygodnie będziemy w Stepanakercie!” widząc moje zdumienie szybko wyjaśnia „No przecież jest we mnie trochę Turka!”Nacjonalizm to uniwersale spoiwo które w Europie wraca w wielkim stylu  ale w Turcji od zawsze ma się dobrze. Jak się okazuje daje się nim zlepić nawet tak rozbite społeczeństwo jak tutejsze. Rozbite ponieważ przewodzi mu człowiek który sam oświadcza, że ma zaledwie 30% poparcia niemniej jednak nikt i nic nie jest w stanie pozbawić go władzy. Gwiazda Erdogana nie przygasa mimo szeregu posunięć w których jedni widzą odbicie ego tyrana a inni wizję na miarę godnego następcy Ataturka. Ambicjom polityka trudno się dziwić. Zdobycie własnych zasobów ropy i gazu to cel w istocie wielki dla którego warto sporo zaryzykować.

I dlatego właśnie 23 lipca 2020 Turcja ostro zaprotestowała przeciwko desantowaniu brygady amerykańskich komandosów na lotnisku w Aleksandropolis. Ów kuriozalny protest ( Turcja jest największą armią w NATO ) to de facto ruch zaczepny: Ankara nie życzy sobie po prostu obcych graczy a obszarze który uważa za swoje własne geostrategiczne terytorium. Jak się okazuje ma powody: w sierpniu 2020 statek badawczy „Oruc Reis” ( wraz z eskortą ) zapędził się w okolice Krety które Grecja uważa za własne wody terytorialne. Flotę Hellady wsparł francuski lotniskowiec, Turcy musieli się wycofać. Co gorsza swoje plany wobec śródziemnomorskich złóż jasno określili również Amerykanie. W tym celu upichcili EstMed Act który w dużym uproszczeniu legalizuje amerykańskie wsparcie wojskowe dla Grecji, Cypru oraz Izraela które zamierzają eksploatować te same złoża które zamarzyły się Turkom. W tak skomplikowanej sytuacji taktycznej Ankara przydał by się jakiś solidny partner. Czy aby na pewno jest nim Moskwa?

Ali jest wprawdzie nie mniej zachodni niż Ibrachim ale, jako handlarz broni w formułowaniu pewnych opinii jest zdecydowanie ostrożniejszy. Nie żeby się czegoś obawiał ale, po puczu ( nie ma wątpliwości, że był to jedynie sprytny manewr Sułtana ) na stanowiskach w wojsku zaroiło się od „expresowych” oficerów i armia dawniej ofensywnie laicka staje się obecnie ofensywnie muzułmańska. Mimikra utemperowała chłopu poglądy mimo to zapewnia, że większość „private miliatry sector” to ludzie dawnej epoki i nowej władzy nie kochają choć  żarliwym uczuciem darzą zarabiane dzięki niej pieniądze. A zarabiać jest na czym. Sułtan obraził się na przykład Glocka i Sig Sauera nakazując wycofanie tej broni ze wszystkich tureckich służb. Co ciekawe w to miejsce nie wprowadzono niezłych wyrobów własnych tylko …..  Ceską Zbrojowkę. Teoretycznie to duperele ale …. nie ma to jak kontrakciki na małych kwotach jednostkowych i dużej ilości sztuk szczególnie z uwagi na tutejszy system przetargowy. Otóż pomiędzy oferentami a resortami działają specjalne agencje. To one wyłaniają zwycięzcę po solidnym heblowaniu marż. Tyle, że po jego wyłonieniu dalszą sprzedażą do budżetu zajmują się same i jak wieść gminna niesie po znacznie wyższych niż przetargowe  cenach. Byli tacy którzy chcieli ową wieść gminną zamienić chcieli w informację publiczną ale…. na ostentacyjnych gest Alego wzdryga się  para przy stoliku obok. Jest piątek, siedzimy na dachu w Rakofoli. Patrzę na meczet Sulejmana i jak zwykle nie mogę się powstrzymać od porównywania go z Erdoganem. Ali podobieństw widzi znacznie mniej ale nie zaprzecza, że Turcja w trakcie minionych 16 lat bardzo zmieniła swój status. „Pytanie co nam z tej budowy imperium przyjdzie” zauważa kwaśno choć przegryzamy wybitne Kunefe.

Zdaniem Alego odbudowa imperium natrafia na jeden choć zasadniczy problem: świetnie wygląda w mediach ale w realiach musi prędzej czy później oznaczać poważny konflikt militarny. Erdogan intryguje nie tylko w Libii, Syrii i na morzu śródziemnym ale zamierza naruszyć historyczne fundamenty gospodarczego status quo w regionie. Pod płaszczykiem odciążenia zapchanego do granic Bosforu, wskrzesza projekt na miarę Sulejmana Wielkiego. Wedle ambitnych planów w ciągu kilku lat ma powstać nowy kanał który przejmie znaczną część komunikacji między morzem Czarnym a morzem Śródziemnym. Co w tym złego? Cóż, traktat z Montreaux ( 1936 ) zapewniał statkom handlowym wolny od opłat ruch w cieśninach. Nowy kanałem na pewno nie będzie się pływać za darmo. Co więcej dzisiaj pod nosem Turków może w zasadzie przepłynąć dowolny okręt wojenny pod warunkiem, że poinformowano o tym 8 dni wcześniej. W nowym kanale na pewno potrzebna będzie zgoda.

W tych imponujących planach zadzierania z połową świata przydał by się jakiś solidny partner. Teoretycznie jest nim Rosja ale w praktyce Ankara i Moskwa tworzą bardzo trudny związek. Ali z Rosjanami pracuje sporo. Ba! Uczestniczył w testach rosyjskich rakiet po których Turcja przezbroiła swoją obronę powietrzną. Zdaniem komentatorów, turecka wersja F16 nie ma najnowszych systemów obronnych w które wyposażone są obecnie maszyny amerykańskie. Być może. W praktyce oznacza to jednak że kluczyk do tureckiego nieba ma obecnie Moskwa a nie Waszyngton. W praktyce to jednak wiele nie ułatwia.

Na moście Galaty powoli ustaje ruch a ja nie mogę oprzeć się konkluzji, że historia mocarstwowej Rosji właśnie się kończy. Pierwsze starcia w Nagornym Karabachu wysadziły w powietrze Związek Radziecki. Obecne jeśli przerodzą się w dużą wojnę znokautują Rosję. Zanim wejdziemy w detale Ali oświadcza „Karabach jest nasz i musi do nas wrócić”. Dla Turków Stepanakert to nie Lwów. Kontrolowany przez Armenię jest zadrą na honorze. Dlatego właśnie Erdogan ostentacyjnie popiera wojownicze Banku. Za jednym zamachem zbija polityczne punkty i przypiera do muru Rosję. Może się okazać, że wojowniczy plan Erdogana bije na głowę wszystko co do tej pory wymyślił w sowich książkach le Carre.

Jak widać wstawanie z kolan ma zawsze jakieś skutki uboczne. Pytanie jak słony rachunek przyjdzie tym razem zapłacić światu za osobiste ambicje tureckiego władcy.

 

14 komentarzy
Previous Post
Next Post