Czyli o tym, że niektóre podziały są stare ale nadal jare.
Media zapominają już powoli o niepodległości Katalonii a ostatnie akordy tej historii wybrzmiewać będą telenowelą z byłym premierem Puigdemontem w roli głównej. Zobaczymy go być może w drodze za kraty a być może również na sali rozpraw gdzie jedna z wiodących demokracji wymierzy mu karę za warcholstwo. Może się jednak okazać, iż owo iście białoruskie choć zgodne z prawem postępowanie okaże się dla UE nieco niestrawne. Marketing polityczny sugerował by raczej aby jeden z unijnych krajów udział banicie gościny w ramach wspierania „wolnościowych ideałów”.
Do tej roli jak ulał pasowała by Polska😊. Jak by nie było wysiłki Katalończyków jako żywo przypominają naszą własną walkę o niepodległość co więcej nie psuje ich na razie jakieś obrzydliwe, „okrągło stołowe” porozumienie i można domniemywać że na ofiarę krwi znajdzie się jeszcze czas i miejsce. Co więcej zgodnie z obecną polityczną narracją, PRL a nawet III RP oferowały jedynie substytut niepodległości która „prawdziwie” została odzyskana dopiero w roku 2015. Last but not least, ową wolność odzyskiwano w Polsce śpiewając „Mury” Kaczmarskiego czyli katalońską „L’Estaca” skomponowaną przez Lluisa Llacha w latach 60 tych w ramach protestu wobec polityki wynaradawiania realizowanej przez rząd Franco. Braterstwo dusz jest jak by się wydawało niewątpliwe a na dodatek Warszawa miała by doskonały pretekst aby dać prztyczka w nos miłującej swobody, zachodniej Europie. Puigdemont nie okazał by się na pewno kartą kalibru Snowdena ale cóż jak to mawiają niektórzy Warszawa jest Radomiem Europy.
Owa szlachetna inicjatywa mogła by rzecz jasna napotkać szereg przeszkód a także zderzyć się z wydawało by się powszechnym przekonaniem, że dążenia niepodległościowe w Europie Zachodniej sa po prostu passe i taki temat nie powinien być w ogóle poruszany. O tym, że nie wszyscy myślą w ten sposób przekonuje ……. Szwajcaria. Kraj wzorcowej demokracji wspieranej systemem referendalnym rozpalającym wyobraźnię polityków partii Kukiz 15 w trakcie uprzednich wyborów parlamentarnych ma w swojej historii przypadek nad wyraz ciekawy i godzien głębszej analizy. W czym rzecz?
Problem który wszedł w ostre kryterium uliczne rozpoczął się w 1815 roku kiedy to Kongres Wiedeński celujący w szeregu arbitralnych decyzji sprezentował Szwajcarii katolicki i francusko języczny okręg Jury. Ów został celowo połączony z protestanckim i niemieckojęzycznym kantonem berneńskim w ramach szerszej polityki podstawiania nogi państwu które zdaniem obecnych na kongresie należało osłabiać skoro nie udało się go rozgrabić. Szereg ówczesnych posunięć na lata skomplikował wewnętrzne sprawy Szwajcarii ale szczególnie ciężkostrawna okazała się właśnie Jura. Tutejsze dążenia do samostanowienia tliły się przez dziesięciolecia a z pełną mocą odżyły po II wojnie światowej. Szwajcaria wyszła z niej z solidnie nadszarpniętą reputacją co z upodobaniem uwielbiała przypominać ……. Francja i namiętnie animowała wszelkie objawy niezadowolenia u swego wschodniego sąsiada. W efekcie po wojnie namnożyło się w Jurze organizacji walczących o zachowanie lokalnej tożsamości a ich działalność doprowadziła do referendum w 1959 roku. Porażka nie tylko nie zniechęciła aktywistów ale doprowadziła do powstania paramilitarnej formacji zrzeszającej zwolenników secesji „Beliers” którzy przystąpili do szeregu mniejszych i większych operacji terrorystycznych. Choć nie ginęli w nich ludzie sianie niepokoju okazało się na tyle skuteczne aby po przeciwnej stronie barykady zameldowali się „Sangliers” równie zmilitaryzowani zwolennicy jedności. W latach 70tych bójki, podpalenia a także regularne akcje bojowe ( np. opanowanie ambasady Szwajcarii w Paryżu, atak na komunikację miejsca w Bernie itp. ) systematycznie nadwątlały reputację Helwetii jako absolutnej krynicy demokratycznych wartości. Konflikt osiągnął apogeum w roku 1976 gdy separatyści przystąpili do przejmowania posterunków policji i urzędów a władze federalne zdecydowały się na użycie wojska. Od tej pory problem Jury stał się problemem całego państwa. Miks polityki represji i demokratycznych rozwiązań doprowadził do uspokojenia sytuacji a dwa plebiscyty przeprowadzone jesienią 1978 ( kantonalny i federalny ) umożliwiły powstanie Jury jako 26 kantonu Szwajcarii w 1979 roku. Sukces nie do końca zadowalał lokalnych działaczy ponieważ….. nie wszyscy fancuskojęzyczni szwajcarzy głosowali za secesją. Na przeszkodzie stanęło wyznanie. Protestanci postanowili pozostać w jednym kantonie z mówiącymi po niemiecku współwyznawcami. Zdaniem polityków juryskich prawdziwe powody były inne: kanton stołeczny zapewniał znacznie lepsze dochody. Uznano jednak, że problem został rozwiązany a konflikt etniczny wygaszony.
Do czasu. W 1993 od wybuchu bomby domowej roboty zginął młody aktywista pro juryjski a na pierwsze strony gazet wróciła kwestia przynależności okręgu Moutier. To tu właśnie dochodziło do najpoważniejszych starć w latach 70 tych ponieważ dwie zwaśnione społeczności nie mogły uzyskać istotnej przewagi. Nie inaczej było w 1998 roku kiedy to kolejne referendum ( 41 głosami ) wygrali zwolennicy pozostania w kantonie berneńskim. Podobne rozstrzygnięcie przyniosły wybory z 2013 roku i takich samych rezultatów spodziewano się po referendum zwołanym na 18 lipca 2017 roku. Ku zaskoczeniu wszystkich, 51,7% wyborców tym razem poparło secesję. Czemu? Głosowanie ograniczono do miasta i jego administracyjnego terytorium. Czy to koniec gry? Za pewne nie, ponieważ poza rodzimym kantonem pozostaje jeszcze „berneńska jura” czyli ci wszyscy francusko języczni protestanci którzy nie wywalczyli secesji w poprzednich referendach.
Co ciekawe temat juryjskiej walki o samostanowienie europejskich mediów specjalnie nie zaprzątał mimo oczywistych analogii do Katalonii. Uznano za pewne, że mieszkańcy Jury zabiegają o to co Katalonia od dawna ma i najprawdopodobniej nie docenia. Tymczasem problem jest nieco głębszy i wymagał by porównania dwu politycznych systemów: Szwajcaria jest federacją a Hiszpania państwem unitarnym. Dlaczego media ani przez chwilę nie zastanowiły się nad tym, czy aby nie czas na zmiany konstytucji hiszpańskiej tym bardziej iż najsilniejszym państwem w Europie są Niemcy które funkcjonują jako federacja? Dlaczego nie zapytano Puigdemonta jak właściwie wyobraża sobie relację z Madrytem po ogłoszeniu niepodległości?
Być może dlatego, że Hiszpania …… jest nadal monarchią. Wprawdzie konstytucyjną ale jednak. W efekcie jej składowe stanowią całość jako lenna i zdobycze królów hiszpańskich i choć konstytucja z 1978 roku nadaje im szereg praw to w sensie praktycznym nie wychodzą one znacznie dalej niż te które regionom autonomicznym dała ……. konstytucja Republiki Hiszpańskiej uchwalona w grudniu 1931 roku. Dzięki ustalonym w niej procedurom Katalonia uzyskała autonomię w 1932 a kraj Basków w 1936 roku. Ratyfikacja podobnego statusu w Galicji, Andaluzji i Walencji została przerwana wybuchem wojny domowej. Wojny która była toczona nie tylko przeciw lewicy ale przede wszystkim o jedność Hiszpanii.
Zarówno wtedy jak i teraz zachodnia opinia publiczna opowiedziała się po stronie zwolenników unitarnego państwa. Choć z różnych powodów i w różnej formie poparcia reżimowi Franco udzieliły nazistowskie Niemcy i socjalistyczna Francja. Podobną jedność da się zaobserwować dzisiaj co wydaje się wyłącznie potwierdzać starą tezę iż idee mają małe znaczenie jeśli tylko kasa się zgadza. A zgodność tej ostatniej wymaga utrzymania stabilnego ratingu Hiszpanii która w odróżnieniu od Grecji w strukturze inwestycyjnej Europy Zachodniej ma pozycję wielokrotnie bardziej eksponowaną.
Tyle, że Dżin opuścił już butelkę a masy jak to masy czegoś zawsze muszą żądać. Machanie flagami jeszcze nie zamieniło się w budowę barykad ale ….. wszystko przed nami. O ile nikt nie powiedział, że Katalończycy będą kiedykolwiek niepodlegli o tyle wiadomo, że w polityce nie ma nic lepszego niż szlachetna idea o którą należy walczyć.