Litwa

Czyli o tym, że krew nie woda, ropa nie wino oraz o tym, że w polityce nic nigdy nie dzieje się przypadkiem.

W patriotycznej atmosferze pierwszych dni września, wśród łopoczących sztandarów i podniosłych treści, Rota nie powinna dziwić nikogo. I nie dziwiłaby gdyby nie całkowicie egzotyczne okoliczności: strajk szkolny na Litwie. Anno domini 2011, media polskie wypełniła kalka jednego z najbardziej ikonograficznych protestów w narodowym etosie.

Nie ma chyba telewidza który nie zacisnął by pięści. Polskie dzieci płaczą, Litwa brutalnie łamie prawa mniejszości. W ostrych słowach wypowiada się szef MSZ i zapowiada pilną wizytę premiera. Ba, Premier narusza święty weekend w domu i udaje się niedzielnym rankiem na spotkanie z Premierem Litwy. Wyborcy reagują poprawnie, w łopocie narodowych flag POparcie rośnie. Na ekranach telewizorów wspaniałym językiem wilniuki opowiadają o tym jak broni się im dostępu do polskości. Knykcie bieleją. Mieszkaniec podwileńskiej wsi, żywa kalka Skrzetuskiego wyjaśnia lokalne relacje celnym cytatem z Kingsajz Machulskiego „ wy nas nie lubicie i my to wiemy. Ale my was tak lubimy i będziemy tak długo i tak mocno lubić aż i wy nas polubicie”. Nic dodać nic ująć. I zanim oddamy się analizie niezwykle interesujących i pogmatwanych relacji polsko litewskich zauważmy jedno: komentatorzy tamtejszych wydarzeń nieustająco zapominają o najbardziej współczesnym i palącym problemie relacji polsko litewskich. Ten problem nazywa się Możejki.

Choć w prasie popularnej to temat od dawna niemodny, co jakiś czas powraca niczym bumerang w prasie biznesowej. Jest o czym pisać. Jedno z największych polskich przejęć planowane jako wielka forpoczta równie wielkich federacyjnych planów RP stało się zgrabnym i odpowiednio wyskalowanym owych relacji sarkofagiem. Motywy działania naszego narodowego szejkanatu pod wodzą Igora Chalupca mogę sobie doskonale wyobrazić. Koincydencję z celami polityki zagranicznej również. I bynajmniej nie uważam powyższej za grzech. Departament stanu USA szereg swoich celów od dawna realizuje poprzez ekonomiczną ekspansję. Zasadnicze pytanie dotyczy wyłącznie tego kto i w jakim stopniu za ów polityczny funktor płaci. Choć Orlen powszechnie traktuje się jak narodowy skarb warto pamiętać, że państwo kontroluje w nim raptem 27,5% akcji. Dzięki pewnym zabiegom prawnym  wystarczy to do sprawowania władzy. Ale nie wystarczy aby koncern traktować jako przedłużenie skarbu państwa. Ale przeczucie podpowiada mi, że w wyniku wyborczego sukcesu PO ten stan się może zmienić a za sterami tankowca zasiądzie doświadczony prywatyzator. Szczególnie, że jak wieść gminna niesie piastowaniem swej funkcji jest już nieco znużony :).

W analizach dotyczących Możejek często umyka jedno: są  jednym z większych pracodawców i prawdopodobnie nadal największym na Litwie przedsiębiorstwem. Z tej perspektywy, bez względu na to czy litewski skarb jest jej właścicielem problem polityczny stanowić będą zawsze. Do przejęcia Możejek dochodzi w 2006 roku a więc pod patronatem rządów PIS i św pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego dla którego polityka wschodnia i federacyjne idee Marszałka Piłsudskiego były niezwykle ważnym czynnikiem polityki państwa. Prezes Chalupec nigdy nie ukrywał, że wobec fatalnego startu negocjacji, bez politycznego wsparcia transakcja nie doszła by do skutku. Choć przy okazji wspominał, że wsparcia udzielały wszystkie polityczne opcje trudno nie zauważyć, że najważniejsza była ta opcja która ówcześnie dzierżyła stery. Można oczywiście przyjąć, że zarząd spółki w której władze powołuje skarb państwa prowadził autonomiczną politykę ale to pogląd dość naiwny choć oczywiście politycznie poprawny.

O co się bito? Rafineria w Możejkach to w zasadzie jedyny producent paliw w krajach nadbałtyckich. Jedyny i historycznie powiązany z systemem rosyjskich ropociągów. Powyższe uzależnienie nie dziwi, ponieważ Możejki powstały jako inwestycja centralna w ZSRR i owego ZSRR interesy miały realizować. Planiści z politbiura odzyskania niepodległości przez Litwę nie brali pod uwagę.  Ale można by powiedzieć  nie musieli ponieważ nawet w kapitalizmie pewne uzależnienie jednak pozostało. Choć po raz pierwszy sprywatyzowali rafinerię amerykanie to szybko przekonali się, że o rafinerii decyduje się w Moskwie a nie w Wilnie. Po kontrolnym zakręceniu kurka w kontrolowanym przez Rosjan rurociągu byli już gotowi na sprzedaż. Ich pakiet odkupił Jukos należący podówczas do niepopularnego dzisiaj rosyjskiego oligarchy Chodorkowskiego. ( Najwyraźniej w tamtych czasach, dzisiejszy sztandarowy wróg Kremla miał tam jeszcze swoich przyjaciół ) Precyzyjnie, pakiet nabył nie sam Jukos ale związana z koncernem struktura off shore czyli ramię koncernu poza obszarem rosyjskiej jurysdykcji. Powyższe zaplanowane zapewne jako papierek lakmusowy dla renacjonalizacji rafinerii przez Rosję już niebawem miało się okazać dla Litewskich interesów zbawienne. Jukos nabył wprawdzie 60% akcji ale litewski skarb państwa pozostawił sobie prawo ich pierwokupu gdyby kiedykolwiek Jukos postanowił o ich zbyciu. Kiedy miłość kremla do Chodorkowskiego się skończyła, bezpiecznie z dala od FSB Możejki mogły trafić w inne ręce. Chętni pojawili się praktycznie od razu tyle, że  koncesjonowani przez Kreml. I nagle pośród nich pojawił się nasz narodowy szejkanat. Teoretycznie powinien być powinien być witany z otwartymi ramionami. Czysto teoretycznie, bo polityka litewska od zarania swojej współczesnej państwowości na kierunku warszawskim jest szczególnie podejrzliwa. Dlaczego? Otóż ma dwa istotne powody.

Wiosną 1918 roku wolność przychodziła do narodów bardzo różnymi drogami. W przypadku Litwy i Ukrainy rozkazem Ober- Ost czyli dowództwa armii Cesarstwa Niemieckiego na froncie wschodnim. Tamtejsi stratedzy błyskotliwie odkryli, że nic tak dobrze nie zrobi bezpieczeństwu wojennych zdobyczy jak oddzielenie się od Rosji  murem młodych i gotowych do wojowania o niepodległość państw. Tym sposobem zgrabnie powołano do życia Litwę wraz z arbitralnie wybranym jej  Królem oraz pośrednio Ukraińską Republikę Ludową. Teoretycznie powszechnie wiadomo, że w ramach pokoju brzeskiego w marcu 1918 Niemcy doszli do porozumienia z bolszewikami. W tym samym miejscu, tyle że miesiąc wcześniej podpisali również porozumienie z URL której w zamian za milion ton zboża zapewniono militarne wsparcie i polityczne poparcie bez którego nie pokonała by swoich politycznych przeciwników. Ktoś zapyta dlaczego nie zawarto pokoju również z Litwą? Nie było takiej potrzeby. Leżąca na zapleczu frontu nie miała wielkiego znaczenia. Z podobnych powodów,  do stołu rokowań nie zaproszono przedstawicieli Królestwa Polskiego podówczas nie mniej fasadowego . Po prostu ukraińskie pułki dowodzone często przez austriackich oficerów liczyły się znacznie bardziej niż kanapowi politycy poza frontem. O ile Ukraińcom nie szczędzono broni i amunicji Litwinom długo nie zezwalano na formowanie jednostek wojskowych. Głównie dzięki temu, Wilno nie zdołało przygotować siły militarnej stosownej do swoich terytorialnych ambicji. Granice wielkiej Litwy majaczyły w mrokach historii i oczach żarliwych patriotów. Niestety, brakowało bagnetów aby je skutecznie ustanowić. Wiosną 1918 protekcja niemiecka była jeszcze wystarczająca aby litewska państwowość instalowała się dość swobodnie a parlament ( Taryba ) obradował w ustanowionym stolicą Wilnie. Że z gruntu polskim a przynajmniej polsko języcznym nie przeszkadzało jeszcze nikomu. Świat formował się na nowo, a myśl federacyjna była w umysłach dość żywa. Warto również dodać, że większość litewskich elit mówiła po polsku gdyż ów język od XVII wieku aż do rozbiorów był w Wielkim Księstwie Litewskim językiem urzędowym. Co być może wyda się ciekawe, polski zdetronizował …..staroruski a nie litewski który w piśmiennictwie pojawił się dopiero w XVI wieku i był przede wszystkim językiem włościan a  i to nie wszystkich. Budowa współczesnego języka litewskiego to również interesująca historia. Po powstaniu styczniowym wśród Litwinów poczęła się rodzić potrzeba wyrażania własnym językiem dla zademonstrowania odrębności od niezwykle silnych tendencji pro polskich. Proszę zauważyć, jak trudno było być żarliwym patriotą litewskim nosząc nazwisko Tadeusz Konwicki. Tadauskas Konvickas w epoce rodzących się  nacjonalizmów potrzebował języka który w owych czasach stawał się jednym z głównych obok wiary narodowościowych kryteriów. Dlaczego nie sięgnięto po ów historyczny litewski? Problemy były dwa: polska pisownia ( ż, sz, cz, ź ) oraz olbrzymia dawka polonizmów. Dlatego stworzono niemalże od nowa literacki język litewski tworząc neologizmy wszędzie tam gdzie pojawiały się słowa polskie a polską pisownie zastąpiono….. czeską! Ojcem tego języka był Jonas Jablonskas, równocześnie autor wielu nowych litewskich słów. Jakie to ma znaczenie? Kolosalne. Lansowanie nowego języka podzieliło de facto litewskie społeczeństwo dzieląc je na Litwinów i Polaków nie pozostawiając miejsca dla Litwinów mówiących po polsku. Już niebawem miało to swoje poważne konsekwencje.

Kiedy Litwa staje się niepodległym krajem, Komendant Piłsudski toczy jeszcze polityczne dysputy z Kazimierzem Sosnkowskim w Magdeburskiej twierdzy. W tym czasie robota konspiracyjna w kraju wre. Ale wywiad niemiecki przypomni sobie o Komendancie  dopiero kilka miesięcy później……..

CDN

2 komentarze
Previous Post
Next Post