Najstarszy problem świata

Czyli o tym, jak zdobyć pieniądze, gdy ich nie ma

Choć Grecja elegancko ustąpiła miejsca Ukrainie na szczytach codziennych wiadomości, brak zmasowanego utyskiwania nad głupotą tamtejszych rządzących ma swoje dość proste uzasadnienie. Otóż Berlin (pod rękę z rezydującym było nie było na terenie Niemiec EBC), postanowił zabrać się za motywowanie Aten metodami stosowanymi od dawna i równie dawno sprawdzonymi. Informacja o odcięciu greckich banków od sterowanej politycznie płynności przeszła przez media niemal niezauważona. Nic dziwnego. Dla statystycznego odbiorcy mediów informacja o tym, że obecnie o płynność greckich banków ma zadbać grecki bank centralny, wydaje się zrozumiała i niemal oczywista w myśl postawionej w większości artykułów tezy „niech teraz o płynność martwią się sami”. I choć powyższe brzmi zrozumiale, to w praktyce nie tłumaczy istoty problemu. Otóż grecki bank centralny, aby generować płynność, musiałby po prostu drukować pieniądze. Tymczasem własnej waluty nie ma, a emitowanie waluty eurosojuza wymaga zgody EBC. Ruch był sprytny, ponieważ obecnie za wywrotkę systemu bankowego w Helladzie będzie można obwiniać samych Greków. Dlaczego sięgnięto po takie metody?

Powody są całkiem konkretne i można je łatwo zidentyfikować czytając… program SYRIZY, w którym wystąpienie z Eurostrefy nie jest bynajmniej najważniejsze. Ba, nie pojawia się nawet na liście głównych celów politycznych. Popularność zapewnił mu jednak ujemny ładunek medialny, dzięki któremu można zgrabnie kompromitować greckich postkomunistów. A kompromitować trzeba, ponieważ ich pomysły mogą poważnie skomplikować niektóre plany europejskich liderów. Przykład pierwszy z brzegu? Bardzo proszę: Grekom marzy się przekazanie kontroli nad EBC… Parlamentowi Europejskiemu, a to – ze zrozumiałych względów – bardzo się nie podoba establishmentowi berlińskiemu.

Ale SYRIZA ma w programie jeszcze inne, nie mniej szokujące pomysły, pośród nich również uregulowanie stosunków z odwiecznie wrogą Turcją wraz z propozycją obustronnego obniżenia potencjału militarnego. O ile trudno się spodziewać, aby Ankarze przypadł ów pomysł do  gustu, Aten na rozdętą armię po prostu nie stać, co realnie za chwilę oznaczać będzie jednostronną redukcję potencjału wojskowego. O powyższe zadbają na pewno postulowane przez SYRIZĘ rady delegatów żołnierskich oraz coraz bardziej niechętni służbie młodzi poborowi. Wszelkim cięciom w „imperialistycznych” obszarach sekundować będzie z dużą gorliwością nowy i, delikatnie mówiąc,  nieszablonowy sternik finansów państwa.

Minister Yanis Varoufakis to dla zachodnich elit finansowych twardy orzech do zgryzienia i zapewne dlatego media poświęcają mu tak niewiele uwagi. Utytułowany profesor wielu uczelni z imponującym dorobkiem publicystycznym nijak nie pasuje do obrazka radykałów, którzy – wykorzystując zamęt – dopchali się do władzy. Tym, co irytuje elity światowej finansjery, jest nie tylko zadeklarowany marksizm greckiego polityka, ale również, a może przede wszystkim, jego doświadczenia zebrane w cyberprzestrzeni. Co tak irytuje Frankfurt i Londyn? Doświadczenia greckiego ministra w zakresie budowy nowoczesnych systemów wymiany wartości bez pośrednictwa pieniędzy. Dla gestorów publicznego zadłużenia to temat potencjalnie bardzo niebezpieczny. Czemu? Grecję, jak każdego bankruta, przed nierozważnym krokiem powstrzymuje głód gotówki. Wprawdzie wierzyciele rozłożą stare długi, ale system trzeba zasilić nowym pieniądzem, którego „niegrzeczna” Grecja na pewno nie otrzyma. Tymczasem może się okazać, iż rolą Varoufakisa w rządzie Grecji jest dokładnie to samo, co sprowadziło go do… VALVE – podówczas jednego z większych deweloperów gier. Do czego w takiej firmie potrzebny był uznany ekonomista? Steam Social Entertainment Platform powstała wprawdzie przez przypadek (podobnie jak SMS w sieci GSM miała służyć kontaktowi z użytkownikiem celem usprawniania produktu), ale prędko stała się bytem samym w sobie, zmieniając się błyskawicznie w równoległą rzeczywistość – świat, który szybko zaludnił się milionami graczy. Dla właścicieli VALVE stało się jasne, że elementem niezbędnym do dalszego rozwoju tej społeczności jest instrument umożliwiający wymianę „żyć”, wyposażenia, map czy wreszcie zwykłych, zebranych w trakcie gry informacji. Więcej, zamarzyło im się udostępnianie produktów za darmo i pobieranie opłat za wszelkie działania w ich cyberprzestrzeni. Varoufakis zaproponował właścicielom VALVE coś, czego nie miał wtedy żaden inny system online, czyli całkowicie nowe podejście do mikropłatności. Stworzył rynkowe tło społeczności, a jednocześnie rozwiązał jeden z większych problemów limitujący rozwój gierkowej cyberprzestrzeni. Brak pieniędzy skutecznie limitował wsysanie przez gry. Grek zaproponował nadanie wartości samemu „istnieniu” w grach. Świadczenia na rzecz innych graczy stały się ekwiwalentem pieniędzy, umożliwiając wymianę na różne, w tym materialne, wartości. Walutą stała się obecność w atakującej drużynie, wsparcie zespołu posiadanymi umiejętnościami czy znajomość terenu, na którym gracze toczyli walkę. Pokonanie bariery fizycznej ekonomii wywołało progresywny przyrost użytkowników platformy.

Czy ów model można zastosować w realnym świecie? Komunistyczne projekty obecnie rządzących Grecją wymagają albo skokowego wzrostu zadłużenia albo… innego podejścia do ekonomiki społecznej. Pytanie – co się stanie, jeśli tradycyjny system wartości rewolucyjnie się odrzuci? Abstrakcja? Po pierwsze: nacjonalizacja nie jest już od dawna wyłączną domeną bolszewickiej Rosji, po drugie: być może na naszych oczach rozpocznie się realna rewolucja w dziedzinie wymiany systemu społecznych mierników wartości. W swojej kapitalnej skądinąd książce „Global Minotaur” Varfouakis pisze: „Kolejne światowe kryzysy są tym straszniejsze, im ludzie mniej zajmują się realnym wytwarzaniem, a krytyczne myślenie stosowane jest rzadziej w debacie publicznej”. Stąd już tylko krok do wcielenia w życie twierdzenia iż „społeczeństwo nie składa się z jednostek, lecz wyraża sumę więzi i stosunków, w których jednostki te pozostają względem siebie”. I nie jest to jedyny przypadek, gdy Karol Marks pojawia się w przemyśleniach greckiego ministra finansów. Jego utyskiwanie nad istotą nierówności społecznych to nic innego jak nieustające zgadzanie się z marksistowską tezą, iż „….społeczeństwo oparte na pracy niewolniczej i społeczeństwo oparte na pracy najemnej różnią się od siebie tylko formą, w jakiej wartość dodatkowa jest wyciskana z bezpośredniego wytwórcy”. Społeczna jednostka obrachunkowa to naturalny krok dla człowieka, który świat widzi z perspektywy okradzionego z „wartości dodanej” postwytwórczego społeczeństwa.

Inna sprawa, że jeśli VALVE rozlicza online istnienie i wzajemne interakcje graczy (których wartość w cyberświecie zbudowana jest nie tylko na zewnętrznych pieniądzach, ale też na własnym czasie poświęconym grom, czyli de facto pracy), to doświadczenia platformy Steam można przecież ekstrapolować na społeczeństwo w realu. Jeśli można płacić świadczeniem za noktowizor w CounterStrike, to tym bardziej za wizytę u lekarza lub przejazd autobusem. Aby system zadziałał, niezbędna jest jedynie platforma, która owe świadczenia wyceni i potwierdzi ich wykonanie.

Steam to dzisiaj ponad 100 milionów graczy, a niemal 10 milionów funkcjonuje na platformie permanentnie online czyli de facto ŻYJE w cyberprzestrzeni. Greków jest zaledwie o milion więcej, więc o technologiczne możliwości rozliczenia wzajemnych świadczeń nie ma się chyba co martwić. Gdyby Varoufakis faktyczne nabrał chęci na gigantyczny eksperyment społeczny, mielibyśmy do czynienia z pierwszą rewolucją dokonaną… w cyberprzestrzeni.

Taki śmiały plan wymagałby rzecz jasna złupienia burżujów, ale umówmy się – nie działoby się to po raz pierwszy. Dla tych, którzy nie mają nic lub mają niewiele, a zapewnili SYRIZIE 36,6% poparcia i 149 mandatów w 300 osobowym parlamencie, takie detale jak naruszenie prawa własności na pewno nie mają większego znaczenia.

 

 

43 komentarze
Previous Post
Next Post