Czyli o tym, że mocny wyprost kolan to czasem przykry strzał czołem w powałę.
Choć trudno w to dzisiaj uwierzyć zniesienie obowiązkowej służby wojskowej odtrąbiono w Berlinie z dumą i głębokim przekonaniem iż o to dokonuje się kolejny ważny krok na drodze do szczerze deklarowanego pacyfizmu. Był rok 2011, globalny kryzys finansowy wydawał się zażegnany a spokój rządzących burzyła podówczas wyłącznie arabska wiosna. Zaniechaniu nielubianych przez młodych Niemców świadczeń towarzyszyła kolejna redukcja stanów uzbrojenia w tym w większości i tak od dawna zmagazynowanych pancernych wozów bojowych. Steki czołgów rozjechały się niebawem po świecie a 119 z nich trafiło wiosną 2013 do do 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie oraz 34. Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu. Kolejne setki pojawiły się nad Wisłą kilka lat później tyle……, że trafiły do firm zajmujących się handlem sprzętem z demobilu😊 Podwarszawski TDM Electronics upłynnił grubo ponad 200 Leopardów z różnych grup modelowych które podobno w większości trafiły do rąk kolekcjonerów. Ostatni z nich, po dziś dzień rezyduje zresztą w Kopanej, tyle że zdemobilizowano go wedle polskich przepisów. Wedle informacji sprzedawcy kosztuje wprawdzie zaledwie 130tysięcy złotych ale …….. nadaje się wyłącznie na pomnik😊.
Jak wieść gminna niesie, Bundeswehra nie roniła krokodylich łez rozstając się z tym sprzętem. Sztabowcy założyli, iż fundamentalnie zmieniło się współczesne pole walki, wiec jeśli zajdzie taka potrzeba do służby powinien trafić sprzęt znacznie bardziej nowoczesny. O tym, że owa potrzeba może okazać się bardziej niż realna zdawał się przekonywać rosyjski desant na Krymie. Zdawał się, ponieważ inicjatywa zwiększenia budżetu obrotnego pierwotnie upadła i doczekała się realizacji niemal dwa lata później. Powyższe dzięki walnemu wsparciu zielonych których stan ducha publicznie ujawnił zatwardziały lewak i niegdysiejszy sympatyk RAF Joshka Fisher. Zdaniem luminarza lewicy pacyfistyczne Niemcy odeszły w przeszłość ustępując miejsca państwu dla którego obronność ma znacznie fundamentalne. Tymczasem niemiłym zgrzytem dla rządzących i to na progu elekcji okazały się wywleczone przez media rewelacje. Okazało się bowiem, iż u jednego z oficerów znaleziono …… materiały gloryfikujące osiągnięcia niemieckiego Wehrmachtu. Władze zareagowały stanowczo a wiosna 2017 zamieniła się w polowanie z nagonką na posiadaczy podobnych pamiątek i ozdób. Akcji towarzyszyły gromkie zapewnienia, że dla wielbicieli podobnych memorabliów nie ma miejsca w nowoczesnych szeregach. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż Bundeswehra jako prawdopodobnie jednak z niewielu armii na świecie nie kultywuje historycznych tradycji bojowych😊 Powyższe uznano za politycznie niepoprawne i to mimo faktu iż ojcowie założyciele Bundeswehry choć nominalnie brali udział w ruchu oporu to faktycznie walnie przyczynili się do sukcesów niemieckiej armii ( Adolf Heusigner pełnił najważniejsze funkcje w OKH, Hans Speidel zasłynął jako błyskotliwy szef sztabu Erwina Rommla ) Co więcej, jak ujawniono kilka lat temu, Speidel podobnie jak wielu innych oficerów nowej Bundeswehry zdradzał zdecydowanie nazistowskie ciągoty a nawet działał w nielegalnych strukturach zrzeszających byłych żołnierzy Waffen SS. Łatwo sobie zatem wyobrazić iż w armii która oficjalnie etosu nie ma, pamięć o jej niegdysiejszych sukcesach nadal trwa. Notabene, trudno sobie wyobrazić, aby niemiecka jednostka pancerna nie wyznawała kultu Michaela Wittmana wedle dostępnych danych archiwalnych, po dziś dzień najskuteczniejszego dowódcą czołgu na świecie ( 138 zniszczonych czołgów i 132 działa ). Analiza tych osiągnięć do dziś pochłania pancerniaków z całego świata a skutecznych dowódców z hitlerowskim rodowodem jest przecież znacznie więcej. Trudo się zatem spodziewać, aby ową nierówną walkę z militarnym etosem polityczne władze Bundeswehry kiedykolwiek wygrały tym bardziej, że na ławach sejmowych manifestuje się od niedawna coraz silniejszy zwrot w prawo.
Ów zwrot może nabrać znaczenia tym bardziej, iż ruszająca na zakupy Bundeswehra od kilku ostatnich lat dysponuje niemal 7% budżetem. Powyższe pozwoliło już zwiększyć stany osobowe choć skutkiem ubocznym okazał się wyraźny kryzys efektów zaciągu. Remedium ma kadrowe problemy ma okazać się posunięcie na które zdecydowały się już inne armie UE. Belgijska przyjmuje do swych szeregów wszystkich obywateli UE, duńska tych z pośród nich którzy udokumentują co najmniej roczny pobyt w Danii i znajomość języka w mowie i piśmie. Ów zdawało by się poważny wymóg obchodzi się tam jednak dość prosto: zwerbowani do służby, poprzedzający zaciąg rok spędzają….. jako cywile na specjalnym przysposabiającym kursie który kończą między innymi stosownym językowym egzaminem😊. Niemieccy krytycy tej koncepcji nie wahają się twierdzić, iż Bundeswehra zamieni się tym sposobem w klasyczną armię zaciężną. Tymczasem niemieckie doświadczenia z Mali (na tą kolonialną wojnę Berlin wysłał żołnierzy różnych formacji) dowodzą iż posyłanie na najtrudniejsze odcinki żołnierzy Legii Cudzoziemskiej pozwoliło skutecznie zmitygować reakcje opinii publicznej we Francji. Informacji na temat poległych żołnierzy tej formacji po prostu nie podawano oszczędzając politykom od zawsze niewygodnych dywagacji nad trumnami wracającymi do metropolii.
Co znacznie bardziej interesujące, niemieckie ambicje dotyczące rozbudowy sił zbrojnych nie muszą się wcale ograniczyć do sił konwencjonalnych. Co prawda zgodnie z traktatem 2 + 4 (1990) zjednoczone Niemcy nie mogą dysonować bronią chemiczną, biologiczną i rzecz jasna atomową ale ……. od lat siedemdziesiątych głowice jądrowe które w razie „W” miała otrzymać Bundeswehra składowane są w bazie lotniczej Buchel gdzie pod czujnym okiem towarzyszy amerykańskich czekają na konieczność przekazania do użycia. Powyższe stanowi wyraźnie złamanie cytowanych powyżej zapisów tym bardziej, iż uruchomienie kodów sterujących owych głowic bojowych wymaga …… zgody Berlina i Waszyngtonu. Ów istotny wyłom w zawartych porozumieniach jest dzisiaj argumentem dla tych którzy pragnęli by dla Niemiec własnych środków odstraszania tym bardziej, że posiada je od lat sprawdzony sojusznik Bundesrepubliki jakim jest Francja. Pomysły budowy atomowych muskułów choć zdecydowanie odrzucane przez opinię publiczną znajdują nieśmiałe poparcie również pośród środowisk lewicowych niegdyś jednoznacznie przeciwnych sięganiu po niehumanitarne środki walki. Czy jesteśmy świadkami narodzin nowej epoki?
Zamiast odpowiedzi wypadało by przypomnieć niedawne polityczne fikołki Donalda Trumpa w Helsinkach. Miasto które gościło niejeden szczyt rozbrojeniowy tym razem stało się widownią iście niecodziennych deklaracji. Oto prezydent USA zabłysną jazgotliwą krytyką polityki poprzednich administracji a uczynił to w najlepszym stylu którego nie powstydziły by się nawet oficjalne moskiewskie publikatory. W jednym występie urzędujący prezydent USA zdołał przywrócić blask władcy Rosji a jednocześnie pozbawić Europejczyków złudzeń co do gorliwości Stanów Zjednoczonych do udzielenia im ewentualnej pomocy. Ostatni szczyt Rosja USA, UE w ogólności a Niemcom w szczególności wskazał wyraźnie miejsce w kącie.
Jakkolwiek polscy analitycy wojskowi lubią sobie dworować ze stanu niemieckiej armii zapominają o różnicy potencjałów która już raz ujawniła się w naszej historii. Wiosną 1933 kiedy w Warszawie poszukiwano poparcia dla wojny interwencyjnej, Reichswehra była jeszcze mała (100 tys.) słabo dowodzona a przede wszystkim znacznie mniejsza niż siły zbrojne jej wschodniego sąsiada. Zaledwie 6 lat później sytuacja zmieniła się diametralnie a Berlin dysponował już milionami dobrze wyposażonych i dowodzonych żołnierzy.
Choć analogii do lat 30tych współczesność oferuje aż nadto, problem umacniających się militarnie Niemiec ma znacznie uniwersalne. Zasady geopolityki są bowiem niezmienne i taktują je od tysiącleci imperatywy polityczno – gospodarcze. Jak chce Clausewitz „wojna to polityka prowadzona innymi środkami” po owe środki, ostatnimi laty Berlin choćby chciał nie byłby w stanie sięgnąć. Ów stan może się jednak zmienić.
W obecnych warunkach, gdy gra się solidnie na fobiach trudno by sobie wyobrazić grupę bojową wojsk NATO w przesmyku suwalskim bez Amerykanów. Co by się jednak stało gdyby ich wycofano? Bez wsparcia Jankesów wielonarodowy związek taktyczny logistycznie nie da rady. Czy nie uznano by zatem w Warszawie, że bratnie wojska niemieckie mogą tu jednak zostać rozlokowanie? Czy owym wojskom nie dodały by powagi głowice jądrowe wycelowanie w rosyjskie instalacje?
Powyższe brzmi rzecz jasna jak polityczne science fiction tym bardziej, że jeszcze niedawno tematem dnia była próba wystąpienia do Niemiec z rachunkiem wojennych reparacji. Historia dowodzi jednak, iż w relacjach z zachodnim sąsiadem zdarzało się nam już zagrać bardzo elastycznie. Jak by nie było warto pamiętać, iż jeszcze w czerwcu 1933 ORP Wicher miał rozkaz ostrzelać w razie afrontu rządowe budynki w Gdańsku a już jesienią 1938 razem z Wehrmachtem uczestniczyliśmy w rozbiorze Czechosłowacji. Kto zatem da sobie odciąć rękę, że podobnych aliansów NA PEWNO nie będzie w roku 2025?
Jako najbardziej znani na świecie wrogowie Rosji musimy mieć przecież jakiś przyjaciół. Jeśli nie będzie ich już w Waszyngtonie a trudno przecież liczyć na Paryż pozostanie wyłącznie pielgrzymka do Berlina.
Najpewniej jednak na kolanach☹