Whatsdown?

Czyli o tym, że nie wszystko złoto co się świeci.

Październik 2019 przejdzie zapewne do historii jako miesiąc poważnych protestów, choć w Barcelonie i Bejrucie miały one zasadniczo różne podłoże. Mimo to, zorganizowano je za pomocą tego samego narzędzia, którym jest powszechnie znana mobilna aplikacja. Ktoś powie: nic nowego. Social media zafundowały już przecież światu arabską wiosnę, niemal doprowadziły do przewrotu w Iranie, skutecznie namieszały w Wenezuali i kto wie co umożliwiłyby jeszcze gdyby nie

O ile technologie cyfrowe całkowicie zmieniły marketing współczesnego buntu mas, o tyle nie wyeliminowały pytań o rzeczywiste owych buntów korzenie. Choć jedyną sprężyną ma być uzasadniony gniew ludu w praktyce… bywa różnie. Różne też bywają owego buntu efekty. Przeciętny obywatel Libii z obalenia satrapy już się nie cieszy. W kraju, w którym bezdyskusyjnie brakowało demokracji, dzisiaj brakuje podstawowych świadczeń, które niegdyś zapewniano za darmo. Można rzecz jasna zauważyć, że naród libijski powstał z kolan. Jeśli nawet tak się stało, to zbyt wysoko od gruntu się jednak nie odbił. Dlaczego zatem się zbuntował?

Zapewne z tego samego powodu, który wygania protestujących na ulice Barcelony. Ot, istnieje potrzeba, którą da się odpowiednio podgrzać zwłaszcza, gdy znajdzie się odpowiednia iskra. Tej dostarczył hiszpański sąd, wykazując się spektakularnym brakiem miłosierdzia. Ten, kto kibicuje zwolennikom pozostania Katalonii w Hiszpanii, powinien się zastanowić nad tym, jak żenująco krótkowzroczny okazał się kastylijski wymiar sprawiedliwości. Toż wystarczającą karą byłaby banicja, zakaz przyjazdu do własnego kraju. Tymczasem ludzi, którzy proklamowali niepodległość ukarano i aresztowano w tej samej Brukseli, która tak radośnie witała… ogłaszające secesję z Jugosławii Kosowo. Doprawdy trudno się dziwić, że liderom katalońskiej niepodległości puściła chemia. Ale czy kapitał społecznej niechęci naprawdę wystarczył, aby protesty okazały się tak masowe? Niektórzy komentatorzy nie mają wątpliwości: za zamieszkami czai się Moskwa. Trudno zaprzeczyć, że ma w tym swój interes, co z całą pewnością oznacza, że czekiści z FSB trzymają tu rękę na pulsie.

Dla odmiany nikt jednak nie ma najmniejszych wątpliwości, że analogiczne protesty w Libanie są całkowicie spontaniczne :). Tu lud wyszedł na ulice w zdrowym sprzeciwie wobec niecnego zamiaru opodatkowania rozmów przez Whatsupp. Brzmi dobrze, prawda? I byłoby pewnie całkiem cudownie, ale istnieją pewne poszlaki, które każą się zastanowić nad prawdziwymi przyczynami tego zgrabnego protestu. Aby je zrozumieć, warto się nieco cofnąć w czasie. W 2005 roku Liban, a w szczególności Bejrut, stał się widownią wielkich protestów, których celem było zmuszenie Syryjczyków do opuszczenia Libanu. Tak tak, tych samych Syryjczyków, którzy dzisiaj w zasadzie nie mają już swojego państwa. W 2005 roku jeszcze je mieli, a na dodatek utrzymywali znaczny kontyngent wojskowy w Libanie, skutecznie kontrolując sytuację. Ale w 2005 roku wybuchły masowe protesty sprawnie animowane przez zagranicznych fachowców od spontanicznych protestów. Rok 2005 i obecne protesty łączy coś jeszcze: interes Stanów Zjednoczonych od zawsze zainteresowanych osłabianiem Libanu. Badacze tematu dodaliby coś jeszcze: zarówno w 2005, jak i później https://foreignpolicy.com/2012/04/06/finish-what-you-start/ a także obecnie udzielał się przy organizacji Sdrja Propovic. Osoba bynajmniej nie przypadkowa.

Facet, który współcześnie funkcjonuje jako guru społecznej rewolucji, swoją karierę zaczynał jako student w Serbii a przede wszystkim współzałożyciel zapomnianej już dzisiaj organizacji społecznej jaką był OTPOR. Powołany do życia w 1998 roku miał jeden cel: obalić reżim Slobodana Milosevica i zaprowadzić prawdziwą demokrację w targanej kryzysem i wojną Serbii. Jak powszechnie wiadomo, OTPOR zdołał osiągnąć to, czego nie udało się natowskim bombom. W ciągu zaledwie 18 miesięcy przeszedł drogę od organizacji grupki studentów do masowego ruchu, który odsunął od władzy partię satrapy. Dzisiaj Sdrja prowadzi https://canvasopedia.org niezwykle interesującą organizację, której celem jest wspieranie wszystkich demokratycznych ruchów, których celem jest obalenie ucieśniającej dyktatury. Czy naprawdę wszystkich? Rzut oka na mapę zainteresowań organizacji dowodzi poważnych zbieżności z interesem USA. Ktoś powie: teoria spiskowa. Hmm, być może. Ale historia OTPOR skłania aby się nad owymi wnioskami poważnie zastanowić…..

https://www.globalresearch.ca/cia-backed-color-revolutions/5611641

https://inthesetimes.com/uprising/entry/15945/wikileaks_docs_expose_famed_serbian_activists_ties_to_shadow_cia

Miłośnicy pogłębionej lektury w załączonych linkach znajdą wszystko; a zapewniam, że będzie to lektura wielce interesująca, w której ujawni się niejako przy okazji rozczarowanie CIA mizerią polskiego zaangażowania w minowanie Łukaszenki w 2011 roku. Uważny czytelnik doceni zapewne rozmach Waszyngtonu: do „arabskiej wiosny” planowano zapewne dołączyć „białoruskie przebudzenie”, bo tak chyba można by ochrzcić sukces kandydata opozycji w demokratycznym starciu z władyką Białorusi.

Ujmując jednak rzecz w skrócie: co do tego, że OTPOR był ruchem animowanym, szkolonym i finansowanym przez Amerykanów, nie ma po latach najmniejszych wątpliwości. I nie chodzi tu o to czy Milosevic był dobry, czy zły (bo wiele lepszy nie okazał się przecież jego następca), ale o to, że interesy Stanów Zjednoczonych wymagały jego usunięcia. A że nie udało się bombami (naloty na Serbię przyniosły efekt odwrotny od zamierzonego), postawiono na rozwiązania typowo polityczne. Co ciekawe, sam Propovic, który nazywał się oficerem politycznym OTPOR miał w pewnym momencie rozterki natury moralnej. Wspominał bowiem czasy, gdy na Serbię spadały bomby a jego mama pracowała w telewizji publicznej. Wobec braku efektu wcześniejszych bombardowań generał Wesley Clark uznał, że konieczne jest uciszenie narodowej telewizji. Atak bombowy zapowiedziano z wyprzedzeniem i… wykonano go, mimo że stacja nadawała do końca, a w budynku byli pracownicy techniczni i dziennikarze. Efektem nalotu było 16 zabitych i 77 rannych. Ów całkowicie zbrodniczy rajd bombowy krytykowała zawzięcie Amnesty International; nikt się tym jednak nie przejął. Ofiarom nalotu nie przyszło do głowy, że Amerykanie ośmielą się zrzucić im na głowy bomby. Ci jednak okazali się zaskakująco zdeterminowani. I tu dochodzimy do rozterek działacza. Otóż jego mama była w owym czasie pracownicą telewizji i jako jedna z niewielu w dniu nalotu nie przyszła do pracy. W Serbii nikt nie ma większych wątpliwości: dzięki synowi wiedziała zapewne, że nic nie zatrzyma amerykańskiej bomby. Ma tę świadomość do dzisiaj jej syn wyznając, że ciężko mu było patrzeć na bombardowania w wykonaniu tych, którzy… dawali na jego działalność pieniądze.

Ale to wszystko w sumie drobiazgi; na dodatek naloty na Serbię miały miejsce w kwietniu 1999 a zatem przed rozpowszechnieniem mobilnego internetu 🙂 Można śmiało uznać, że to jakaś prehistoria. O tym, że pamięć o działalności OTPOR jest wiecznie żywa przekona się ten, kto zapragnie skorzystać z jej wywrotowego poradnika googlując z terytorium Iranu czy… Wietnamu; a znajdzie się zapewne sporo innych krajów.

Czemu służy ten przydługi wykład? O tym, że nie wszystko złoto, co się świeci teoretycznie wszyscy wiemy. Ale o tym, że nie każdy bunt zrodzi ludzki gniew – już niekoniecznie. Widząc tu i ówdzie rękę Rosjan warto pamiętać, że na geopolitycznej szachownicy intryg mają swoich nie mniej sprawnych konkurentów. Obsypany nagrodami za krzewienie wolności Srdja Propovic, protestującym w Katalonii jakość nie doradza, choć ma czas na znacznie mniejsze konflikty. Choćby taki w Libanie, gdzie dzięki dwutygodniowym demonstracjom podał się do dymisji premier Hariri, którego notabene wynieśli niegdyś do władzy właśnie Amerykanie 🙂 Ale dzisiaj zmienili zdanie, co ostatnio (jak przekonali się Kurdowie) dosyć często im się zdarza. Powód? Facet, który miał blokować Hezbollach, stał się de facto marionetką Hezbollachu. Teraz, gdy go wreszcie nie ma, na ulicach Bejrutu ponownie wybuchną bomby i z dużą dozą prawdopodobieństwa ci, którzy walczyli tam ze sobą zawsze, ponownie wezmą się za łby. A jak będzie naprawdę źle, granicę przekroczy… armia Izraelska i jak to ma w zwyczaju pomoże chrześcijanom dobrać się do muzułmańskich gardeł.

Ale może to wszystko teoria spiskowa a miłujący darmowe rozmowy lud skoncentruje się na swoich typowych codziennych sprawach. Być może. Ale gdzie drwa rąbią, tam zwykle wióry lecą, wiec niebawem się przekonamy do czego ów niewinny pokojowy protest doprowadził naprawdę.

11 komentarzy
Previous Post
Next Post