Dziura w bucie

Czyli o tym, że nie wszyscy są święci mają jednakowe aureole

Demaskatorski szlak którym od lat żegluje redaktor Zychowicz zgrabnie monetyzując rysy na światłym licu polskiej mitologii, skusił bo skusić musiał kolejnych autorów. Jako, że pionier historii opowiadanej po blogersku przeniósł już pod strzechy główne narodowe kontrowersje naśladowcom pozostały tematy wprawdzie ważne ale …. zdecydowanie bardziej niszowe. Aby się z owej niszy wybić autorom pozostał atak słowem i dlatego za pewne Wojciech Lada opatrzył swoją książkę agresywnym tytułem „Bandyci z Armii Krajowej” nokautując tym samym redaktora Zychowicza który rozprawę z mitem żołnierzy wyklętych sklamrował elegancko: „Skazy na pancerzach”. Lada ze swoimi podsądnymi poczyna sobie znacznie ostrzej. Nic dziwnego. Autor „Polskich terrorystów” wie dobrze jak zadbać o dobre wyniki sprzedażowe. O ile jednak w roku 2014 opublikował rozprawę z mitem dość odległym o tyle obecnie zabrał się za historię świeższej daty silnie rezonującą współcześnie.  Autor który z definicji lubi kontrowersje zanurzył się w tematach badaczom doskonale znanym ale popełnił przy tym błąd który poważnie zaskakuje. Postanowił wziąć na widły człowieka grillowanego wprawdzie namiętnie ale ….. wybielanego przez żarliwych obrońców.

Mowa tu o kapitanie Wacławie Stykowskim „Halu” którego żołnierze mieli się dopuścić mordu na żydach w trakcie powstania w Warszawie. O tym co zdarzyło się naprawdę przekona się każdy kto poświeci chwilę czasu na lekturę drobiazgowo zestawionych dokumentów źródłowych i publikacji.  https://drive.google.com/file/d/0B_BOq48uDTNkMVNpQ0loaFkzcWs/view .

Doprawdy trudno zrozumieć dlaczego Wojciech Lada nie wykorzystał historii „Hala” aby doskonale sportretować nie tylko mechanizm zbrodni ale również proces jej „obróbki” przez historyków i publicystów zainteresowanych uzasadnieniem roboczej tezy zgodnie z którą Wacław Stykowski był wprawdzie bohaterskim żołnierzem ale przy okazji krwiożerczym antysemitą. Takie podejście, publicystycznie znacznie bardziej interesujące wymagało by jednak większego oparcia o archiwa i w efekcie mogło by nieco wyważyć główną tezę książki zgodnie z którą państwo podziemne miało swoich bohaterów ale nie brakowało w nim również przestępców.

Tymczasem autor bierze na warsztat Cezarego Szemleya „Janusza”,”Ketlinga”,”Arpada” szefa struktur bojowych  PLAN-u ( Polskiej Ludowej Akcji Niedpoległościowej ) który po częściowym rozbiciu przez Gestapo organizacji przyłączył się z podwładnymi do AK, gdzie został dowódcą oddziału dywersji bojowej „Śródmieście”. Co ciekawe powyższe dokonało się mimo negatywnej opinii Jerzego Makowieckiego szafa informacji BIP-u AK a jednocześnie luminarza Stronnictwa Demokratycznego na co Lada w ogole nie zwraca uwagi a szkoda.  Cezary Szemley zgromadził wokół siebie złożony młodzieży oddział uderzeniowy ( nie było to niczym niezwykłym podobne kadry posiadał oddział 993/W zajmujący się likwidacją ) którzy zasłynął zarówno z brawurowych akcji jak i nielegalnych wypadów  którym raz mniej a raz bardziej zasadnie przypisywano czysto rabunkowy motyw. Całość działalności Szemleya była przedmiotem toczącego się latem 1943 śledztwa przy czym wyrok śmierci uzasadniono zupełnie inaczej. Bojowy watażka miał zaproponować Gestapo denuncjację kolegów z organizacji w zamian za uwolnienie aresztowanego konspiratora z PLAN-u. Wyrok wprawdzie wykonano ale …… Szemley przeżył. Czy na pewno strzelano do niego tak by zabić? Bojowcy dywersji dobrze się znali o czym najlepiej świadczy katastrofa OSY ( większość oddziału aresztowano w kościele w trakcie ślubu jednego z żołnierzy ) można zatem przyjąć, iż strzelano tak by wilk był syty a owcy wiele się nie stało.

Szemley walczył w powstaniu na Starówce gdzie ponownie wykazał się odwagą a tej formacjom lewicowym z reguły odmawiano. Znajomym opowiadał, że wyrok był rezultatem intrygi uknutej przez kontrwywiad Armii Krajowej. Powyższe nie było całkiem nieprawdopodobne i to co najmniej z dwu powodów:

po pierwsze, kontrwywiad AK fatalnie znosił konszachty z gettem szczególnie gdy dotyczyły one handlu bronią. Tej, Szemley miał sprzedać bojowcom całkiem sporo ale … podobno pochodziła z magazynów Armii Krajowej. Podobno, ponieważ tego zarzutu nie udowodniono, na dodatek oficerowie domagający się likwidacji nie dostrzegli, że Szemley współpracuje z prawicowym ŻZW a nie z podejrzewanym o pro sowieckie sympatie ŻOB. Szemley barwnie opisywał ten wątek. Pod numerem 301-4469 w Żydowskim Instytucie Historycznym znajduje się obszerna relacja tyle, że od czasów publikacji „Bohaterowie, hochsztaplerzy, opisywacze. Wokół Żydowskiego Związku Wojskowego” Dariusza Lebionki i Laurence Weinbauma opatrzono ją wiele mówiącym komentarzem „trudno wyrokować o wiarygodności autora”. Zaiste nie jest to proste. Ów po wojnie funkcjonował w strukturach LWP a w latach 60tych miał zaliczyć odsiadkę za przekazywanie materiałów …. radiu Wolna Europa.

po drugie, rok później  zlikwidowano Jerzego Makowieckiego i Ludwika Widerszala. Akcja odbiła się szerokim echem ponieważ kule dosięgły ludzi z politycznego świecznika AK. . Czy można zatem powiedzieć, iż ma pewno nie korzystano z takich metod gdy chodziło o płotki? Szemleyowi zarzucano brak rzetelności w rozliczeniach finansowych. Co ciekawe dokładnie te same zarzuty kierowano wobec Bolesława Kozubowskiego „Mocarza” dowódcy kontrwywiadu okręgu warszawskiego i przełożonego Adrzeja Sudeczko który jakoby zabił Widerszala i Makowieckiego wraz z żoną. Jakoby ponieważ o ile nie ma wątpliwości, że jego konto obciąża śmierć Widerszala to nie jest już pewne, że to samo dotyczy zabójstwa Makowieckich. Teoretycznie szczegółowych informacji mógłby udzielić Sudeczko gdyby go gruntownie przesłuchano ale….. został zastrzelony przez żołnierzy własnego oddziału  4 lipca 1944. O nic go przy tej okazji nie pytano a okoliczności były nader sprzyjające: Sudeczkę „zrobiono” na cmentarzu powązkowskim.

Okupacyjna Warszawa dostarcza historii bardziej emocjonujących niż niejeden scenariusz hollywoodzki i doprawdy trudno uwierzyć, że najciekawsze z nich do dzisiaj nie zostały sfilmowane. Książka Lady nie wniesie zbyt wiele do dyskusji na temat realiów polskiego państwa podziemnego. Autor powtórzył kilka znanych historii i nie pokusił się o to aby je na nowo przeanalizować. Za nowatorskie można uznać mocne oparcie o źródła wytworzone przez aparat polityczny PRL ale ówczesną hagiografię partyjną trudno traktować jako źródła wiarygodne. Autor poszedł na łatwiznę podczas gdy nie brakuje tematów ryzykownych do których z wiadomych względów nikt się do tej pory nie dotknął. Można by wtedy opisać dramat mieszkańców Woli przed którymi zamknięto barykady odcinając im dostęp do Śródmieścia. Przeanalizować decyzje dowódców dla których bezpieczeństwo aprowizacyjne śródmieścia było ważniejsze niż dziesiątki tysięcy ludzkich istnień. Swojej monografii nie doczekała się również żandarmeria na Starym Mieście a w szczególności jej dowódca Włodzimierz Kozakiewicz „Barry”. Na wnikliwą wiwisekcję czeka Polnische Polizei  dla wygody zwana granatową w której szeregach nie zabrakło kanalii, bohaterów a także takich którzy zdołali zasłynąć w obydwu rolach.

Wojciech Lada skrobie aureolę AK ale robi to bez gracji. Zamiast zestawu znanych historyjek lepsza była by gruntowana rozprawa z jednym tematem, napisana z biglem którego mu przecież nie brakuje. Historia Makowieckiego i Widerszala doskonale by się do tego nadawała. Czemu? Otóż wspomnianego wyżej szefa warszawskiego kontrwywiadu aresztowano …. 12 czerwca 1944 i nie było to jego pierwsze aresztowanie. Kozubowski pochodził z NOW i trudno go było podejrzewać o pro sowieckie sympatie a te właśnie zarzucano zlikwidowanym. W tej historii występuje również Bolesław Kontrym, cichociemny,  oficer kontrwywiadu, zadeklarowany anty komunista oficer przedwojennej „Kontry” który ……. mimo imponujących osiągnięć na froncie zwalczania sowieckich wpływów postanowił odnaleźć się w powojennej rzeczywistości.  Wielu publicystów w roli autora spisku obsadza Witolda Bieńkowskiego po wojnie …. członka PAX, posła na sejm i pretorianina Bolesława Piaseckiego który jak wiadomo swoją pozycję zawdzięczał poparciu generała Sierowa. Czy to wszystko się jakoś łączy? Tego oczywiście na pewno nie wiadomo ale …… dobrze skonstruowane hipotezy czytało by się z wypiekami na twarzy😊

Tymczasem „Bandytów z AK” można swobodnie odłożyć na półkę i … o nich zapomnieć. Pomysł autora był wartościowy, wykonanie kiepskie niesmak pozostał.

2 komentarze
Previous Post
Next Post