Dwa pokazy mody i dwa światy a być może dwa zupełnie odmienne podejścia. Przybylski, jak zjadliwie komentował pewien znany luminarz, w estetyce z lat 90tych. HB w rock’drollowej instalacji z silnie zaznaczonym NYC klimatem. Przyznam, że scenografia pokazu Przybylskiego bardzo przypadła mi do gustu. Ciekawy pomysł, prosta aranżacja która dała interesujące ale nie natarczywe tło kolekcji. Widziałem wiele pokazów ten był naprawdę całkiem udany. Ujemnych odniesień nie dostrzegłem ale we wczesnych latach 90 tych modą się nie zajmowałem ani tym bardziej interesowałem. Tym samym brak mi właściwych odniesień do oceny. Mówi się, że w modzie wszystko już było w pokazach pewnie również. Ten, oceniam naprawdę dobrze. Na pokaz projektanta przychodzimy przede wszystkim dla jego projektów a te naprawdę ładnie zagrały w tej scenografii i było je dobrze widać. A kolekcja? Mimo, iż mój gust jest zdecydowanie bardziej konserwatywny podobało mi się najbardziej to czego najpewniej nikt nie kupi czyli zielony garnitur i zielony płaszcz. Ciekawie wyglądały propozycje dla pań. Generalnie moda damska ma chyba jakiś nawrót do sexu. Bardzo mnie to cieszy ze względów oczywistych.
Hugo Boss, wybudował w zasadzie kompletny nowojorski klub wraz z warsztatem w którym live tunningowano samochody. Fajny pomysł kojarzył się z klimatem „szybkich i wściekłych”. Nie wiem czy taki cel przyświecał organizatorom ale mi wydawał się od razu najbardziej reprezentatywny. Cała impreza świetnie przygotowana, od razu widać, że globalna marka ma wszystko przećwiczone od dawna. Ale czy to jest lepsza formuła? Nie wiem. Każdy ma problem z tym co wymyślać na kolejnych pokazach. Jedni uciekają jak najdalej od wybiegu i idą w performance, drudzy po prostu stawiają na produkt. Ja w czasach Vistuli & Wólczanki wybrałem rozwiązanie pośrednie: pokaz miał się koncentrować na produkcie ale odbywać w ciekawym i najlepiej jednorazowym miejscu. Dzięki temu podejściu dla kolekcji jesien 2007 zdobyliśmy dziedziniec dawnego warszawskiego KC ( dla nie wtajemniczonych stary budynek giełdy ) a dla kolekcji wiosennej 2008 plac Piłsudskiego. W obu przypadkach olbrzymie namioty budowaliśmy na jeden dzień dla kilku tysięcy osób. W obydwu po nas już nikt niczego podobnego nie zrobił a na placu Piłsudskiego nie zrobi na pewno. Pokazy Rage Age, to jeszcze inna bajka: produkt jest ciekawy i nie standardowy a więc podobnie rzecz ma się z pokazem: stylizowane jest wszystko począwszy od muzyki skończywszy na zapachu.
Być może performance Hugo Bossa to śpiew przyszłości? Idąc dalej tym tropem należy założyć, że eventy wokół nowej kolekcji zastąpią typowy pokaz. Być może ale ja pozostanę na stanowisku, że tradycyjny wybieg ma swój urok a już w szczególności dla marek. Nic tak dobrze nie robi kolekcji jak dobry marketing szeptany. A ten najlepiej wyrasta w kuluarach udanego pokazu.