Czyli o tym, że coś się kończy a coś się zaczyna.
Październik 2009 z hali którą widać na zdjęciu właśnie wyprowadziła się drukarnia KRUS a za chwilę po remoncie ma się do niej wprowadzić Malemen. Pierwszy salon Rage Age by Czapul działa od września w Złotych Tarasach i robi świetne obroty. Wiemy już, że projekt się spodobał i w tej chwili myślimy tylko o nowej kolekcji i sklepach które należało by otworzyć. Wiosną 2010 będą działać trzy a pokaz wiosna lato 2010 dzięki któremu zadebiutuje Soho Factory zgromadzi kilka tysięcy ludzi i w powszechnej opinii stanie się jednym z legendarnych wydarzeń towarzyskich w Warszawie. Nic dziwnego w środku hali która jest częścią opuszczonej fabryki robimy Rage party. Są prawdziwe wydmy z piasku jest basen i palmy.
To wtedy zacznie wtórzyć się legenda Creative District a ja czuję, że można wszystko. Choć za oknami głęboki kryzys a deweloperka ma się kiepsko, przekonuję że na Mińskiej 25 stworzymy nową przestrzeń w której będzie się inaczej mieszkać, inaczej pracować a w konsekwencji inaczej żyć. I choć brzmi to jak bajka zaledwie dwa lata później zamieni się w oczywistą oczywistość. Kiedy w SOHO wyrasta pierwszy budynek Rebel One ( na cześć statku rebeliantów atakującego Gwiazdę Śmierci ) do salonów Rejdza wchodzi Spitzbergen Experience pierwsza w historii modowa kolekcja sfotografowana na Svalbardzie, magicznym północnym terytorium do którego dostępu broni gubernator i norweskie regulacje.
Kolekcja robi w salonach prawdziwą furorę, a towarzyszy jej sesja która pozostanie dla mnie na zawsze symbolem jakości wybitnego fotografa jakim był, jest i będzie Robert Wolański. Pokaz kolekcji który tym robimy w listopadzie i w warunkach niemal plenerowych gromadzi tłumy a nam po raz kolejny udaje się zaskoczyć publiczność. Na oczach zdumionych widzów, w hali produkcyjnej SOHO wynurza się …… łódź podwodna!
Jest elektrycznie, Rejdż rządzi możemy wszystko. Po pokazie podchodzi do mnie Krzysztof Grabowski i po raz kolejny proponuje: zróbmy coś aby ruszyć Próchnik. Temat nie jest dla mnie nowy, jak by nie było z Krzyśkiem skrzyżowaliśmy szable w 2009 roku ale rozstaliśmy się polubownie. 3 lata później Próchnik jest jeszcze bardziej odstaje od konkurencji niż wcześniej ale widzę, że nadal ma potencjał by błysnąć. Kusi. O tym, że mnie kusi wie doskonale Krzysztof Grabowski. W międzyczasie sporo zmienia się również w SOHO. Wiadomo już, że można w nim budować i sprzedawać mieszkania drożej niż okoliczni konkurenci. Sprzedał się Rebel, dobrze się sprzedaje Kamion Cross, drugi budynek w naszej krótkiej deweloperskiej historii. Teraz już wiadomo, że mieszkania da się tu sprzedawać jak świeże bułeczki a ja wiem, że Maciek Wandzel poradzi sobie lepiej niż ja za sterami SOHO które teraz potrzebuje już szlifu i stabilizacji a nie pomysłów i kreacji. Warunki aby wziąć się za bary z Próchnikiem są zatem bardziej niż dobre. Zaczyna się bieg z przeszkodami. W zmaganiach pomaga mi Mariusz Omieciński, błyskotliwy umysł choć od zawsze bohater drugiego planu😊 Pomaga wstać gdy słabnę. Motywuje. Razem rozwiążemy łamigłówkę a nasz kunszt doceni jedno z największych nazwisk na współczesnym rynku kapitałowym. Doceni i zainwestuje w projekt. Bo szlak bojowy. Wspomnienia. I taka ciekawa historia.
Bo Adam Feliks Próchnik ma być narodowy ale ma być też jednym z symboli rynku. Najstarsza spółka na GPW powinna być ozdobą każdego portfela dlatego czerwone szelki i etos tych którym nikt nigdy nie dziękuje gdy zarabia i zawsze złorzeczy gdy traci. Tribute dla tych którym w żyłach krew rozgrzewa hit „ Płonienne zorze budzą mnie ze snu, giełdowy ranek informacji szum, z radiem na uszach i wartości swej, w pełni świadomy, świadomy, że hej ……” a którzy pakują graty w kartonowe pudełka zawsze gdy tylko gaśnie konkunkturka. Jest faza. Jedziemy. Maciej Wandzel wspina się na wyżyny empatii. 12 lutego 2013 zasiadam w fotelu Prezesa Próchnik S.A. Bardzo chciałem. I mam. Marzenie się spełnia. Popełniam grzech pychy ale uświadomię sobie to znacznie później.
Wszystko co się dzieje dalej to krew pot i łzy. Bo Próchnik jest niestety próchnem i dźwiganie go z nizin wymaga znacznie więcej wysiłku niż wstępnie kalkulowałem. Ale lądujemy w Normandii, walczymy o Caen, zamykamy kocioł pod Falaise i ostatnimi siłami opieramy się w Ardenach. Ale napieramy dalej i w końcu przekraczamy most w Remagen. Nasze przychody rosną i sukces jest w zasięgu ręki. Po latach wysiłków jesteśmy blisko. Tyle, że jest za późno. Bo choć Adam Feliks Próchnik po czterech latach walki odzyskał swoje miejsce w wielkiej trójce marek męskich
Ranking RP
a Rejdż broni swoją pozycję w gronie zamożnych klientów, to oczekiwania są ( jak to bywa na giełdzie ) znacznie większe. I uda się je spełnić najbliższej jesieni gdy do salonów Adam Feliks Próchnik trafi jesienna, dedykowana olimpiadzie w Sarajewie kolekcja a klientów RA zaskoczy Czapul w formie iście olimpijskiej. Ale to już beze mnie.
Od zawsze radziłem sobie dobrze w najgorszych sztormach. Gdy kipi żywioł nie ma czasu na niuanse, demokrację i przewlekłe decyzje. Sekundy dzielą błąd i sukces. Sternik trzyma kurs, załoga karnie pracuje przy żaglach. Teraz gdy do portu jest już blisko potrzebny jest inny kapitan. Inny temperament i inne motywacje a przede wszystkim brak sporów o to do którego zawijać portu. Dlatego nadeszła pora aby przekazać stery w inne ręce. Wygładzić, zoptymalizować, bardziej zaoszczędzić a może i zmienić strategię bo etos i historyczne referencje podobno ograniczają grono klientów. Podobno. Różnych sporów o niuanse nagromadziło się więcej. Pozostaje więc trzymać kciuki, kibicować i pomagać z poziomu rady nadzorczej.
I zająć się nowymi wyzwaniami. Bo coś wisi w powietrzu, mimo że dni kwitną sukcesami i wokół pięknie puchną sprzedażowe cyferki noc przynosi odległy pomruk pełznącej niewiadomej. Co przyniesie przyszłość nie wie nikt ale jak to zazwyczaj bywa, na jej nadejście jedni są lepiej, inni gorzej przygotowani. Gdy 10 lat temu wieszczyłem nadciągający kryzys powszechnie pukano się w czoło, niemal dokładnie tak samo jak dzisiaj mimo iż skutki poprzedniego powinno się dalej pamiętać. Ale drzewa nie rosną do nieba a gospodarka ma swoje cykle. Szczyt obecnego właśnie minęliśmy.
Próchnika i RA starałem się zabezpieczyć na przyszłość agresywnie rozbudowując internet choć równolegle dbaliśmy o rozwój sieci. W maju 2017 udało się z sukcesem ( na dobrych warunkach ekonomicznych ) wrócić do Arkadii, najlepszej galerii w Polsce potwierdzając tym samym pozycję marki w oczach profesjonalistów i klientów. Niemniej najważniejszym kierunkiem rozwoju musi być dzisiaj online bo nadchodzący kryzys zaorze tradycyjny handel detaliczny nawet jeśli dzisiejsze tłumy w galeriach pozwalają sądzić, że to niewiarygodne.
Jest również niemal dziewiczy rynek który wprawdzie od niedawna ale bardzo dynamicznie rośnie i niebawem swoimi rozmiarami może mocno zaskoczyć. Pora podziałać w branży która od zawsze była moim hobby 🙂