Nie mogłem się powstrzymać od komentarza. Nasz główny choć różowy gospodarczy publikator doniósł dzisiaj, że regulator w Turcji bada czy Mark Mobius, nie manipulował kursem akcji. Niby dobry news, no bo jak wiadomo powszechnie giganci z funduszy a pewno wszelkie możliwe lody kręcą, ale z treści dowiadujemy się, że czujny Turecki regulator zareagował na głosy tureckich inwestorów. Jaki empatyczny ten nadzorca prawda? Skąd podejrzenie? Otóż w wywiadzie Mobius miał powiedzieć, iż jego zdaniem do końca roku Turcja skorekci się o 15 do 20%. I rynek po tej informacji sobie przysiadł 3%. Solennie sobie właśnie postanowiłem sprawdzić ile to mniej więcej jest w PLN ale na pewno sporo bo owi enigmatyczni tureccy inwestorzy prędko ( 27 pażdziernika miał miejsce wywiad ) donieśli a urząd jak widać wartko przystąpił do czynności. Ciekawe czy gdyby powiedział, że rynek 15 do 20% urośnie reakcje były by takie same? Zapewne nie, bo jak już wcześniej pisałem otacza nas cywilizacja pewnego wzrostu więc jego wieszcze nie zasługują na paragrafy prawie nigdy. Nie występuję tu oczywiście jako obrońca cnoty Marka M. ( oby sobie nie zasłużył na ten systemowy skrót nazwiska ) tylko ad rem podnoszę kolejny przykład, że wieszczenie korekt niestety boli. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Ci którzy mnie znają lub mieli okazję ze mną współpracować pamiętają doskonale jak od jesieni 2007 nie ustawałem w wysiłkach aby naszą Vistule i Wólczankę przygotować do poważnego rynkowego tąpnięcia. Wszystkie nasze działania starałem się podporządkować temu celowi dlatego też w roku 2008 więcej sklepów zamknęliśmy niż otworzyliśmy co w retailu jest zazwyczaj działaniem dość mocno dziwnym. Ba przygotowując budżet na 2008 rok, informowałem inwestorów, że spodziewamy się gorszych wyników niż w 2007. Nikt się nie ucieszył. Ale dlaczego pytano?! Bo zacznie się recesja. Ale wszyscy zakładają lepiej na 2008! Być może im wychodzi inaczej. Ale może jesteście zbyt pesymistyczni! Popracujcie panowie nad tym budżetem. W efekcie dla większości poważnych funduszy jesienią 2007 w chwili naszego największego triumfu ( Pierce Brosnan ) byliśmy nieudolni albo przynajmniej defetystyczni. Z perspektywy czasu, należało przedstawić prognozy optymistyczne a potem wraz z całym zawalonym rynkiem je skorygować. No ale na to ja już nie miałbym okazji ponieważ jak wiadomo opuściłem pokład 15 lipca. Nawiasem mówiąc nawet podówczas kryzys wydawał się być odległy i nierealny. Jaki z tego morał? Nikt tak nie chce od nas prawdy. W zasadzie nawet w systemach religijnych prawdomówność jest penalizowana. Im więcej wyznanych grzechów tym dotkliwsza pokuta. Wiosek jest prosty, jeśli pokuta ciąży bardziej niż sumienie lepiej grzechów nie wyznawać. Do takiego też wniosku doszedłem wiele lat temu. Bardzo mnie to kompromituje prawda? I tą wczesną obserwację powinienem zastosować w praktyce ale jakoś wtedy mi po prostu rozum odebrało. Ale to jest jednak większy problem. Uświadomiłem to sobie ponownie dzisiaj. Nagrywamy program dla TVN. Dziennikarz pyta? Dlaczego niektóre spółki nie informują o tym co robią? Ależ informują – odpowiadam – tyle że wyłącznie o sukcesach. Milczą o porażkach. A to jest sztuka i odpowiedzialność. Powiedzieć, nie udało nam się i wytłumaczyć dlaczego. Aha – konstatuje dziennikarz – ale czy ma w ogóle sens informowanie, że się coś nie udało? Przecież wszystko można przedstawić jako sukces! Media. Jedno koło się urwało ale trzy są dobreJ.