System argentyński? A kto to jeszcze pamięta!

Miałem okazję obserwować dwie wyraźne dekoniunktury: 1992 i 2002. Czy aby napewno jest przypadkiem ze te okresy załamania dzieli 10 lat? Jesli cofniemy sie w czasie to okaże się, iż optymizm pierwszych dwu lat wolności wyparował dość szybko a realna dewaluacja złotówki przeniosła w obszar abstrakcji samochody i mieszkania ale choć jednocześnie dała obfitość w sklepach. Ponieważ zmiana gospodarcza uwolniła znany mechanizm spirali potrzeb, literalnie syty naród potrzebował już czegoś więcej. I tu okazało się, że o ile na mieszkanie z przydziału czekało się 15 czy więcej lat to w nowej rzeczywistości taki zakup jest dla większości praktycznie niemożliwy. W miarę powszechny dziś kredyt hipoteczny w 1992 roku nie zmaterializował się nawet w tak wrednej postaci jak słynna Alicja której na pewno poświęcę niebawem wpis.

Ba, aby złapać odrobinę kontekstu warto wspomnieć, że w sierpniu 1991 miał miejsce pucz Janajewa który wyłącznie dzięki swojej nieudolności nie zatrzymał przemian w Europie Wschodniej. To wtedy właśnie na czołgu dywizji kantiemirowskiej zabłysła gwiazda Borysa Jelcyna. W 1992 roku w Polandzie nadal rezyduje spora cześć Północnej Grupy Wojsk Armii Czerownej a gwardziści z Bornego Sulimowa jeszcze chyba nie zakończyli demontażu wszystkich rakietowych instalacji.

W 1992 zakończy się era sztywnego kursu walutowego opartego na USD, od jesieni 1992 pojawi się kurs „pełzający” uzależniony od koszyka walut. Na świecie trwa już konflikt ekonomiczny Europa USA co oznacza przede wszystkim jedno: odpływ pieniądza z rynków dla tegoż pieniądza za bardzo ryzykownych.

Jedną z najlepszych miar braku środków na rynku był właśnie system argentyński w ramach którego kupowano upragnione samochody. Działało to tak: chętni zbierali się w kilkudziesięcio osobowe grupy i mozolnie składali się na jeden samochód który przypadał w udziale jednemu ze zbierających „argentynczykow”. Szczesliwca wyłaniano w drodze losowania. Wszystko działało sprawnie tak długo jak długo pojawiali się kolejni chętni na auto w tym systemie, ponieważ opłaty musieli wnosić i ci którym auto się marzyło i ci którzy je już wylosowali. Jak się łatwo zorientować to konstrukcja typowa dla piramidy finansowej. I tu zagadka: jaka wielka i szacowna dzisiaj korporacja finansowa zaczęła się w taki właśnie sposób? Odpowiem na to pytanie niebawem.

Wracając do rzeczy: w 1992 roku rynek zderzył się z brakiem pieniądza a niezaspokojone oczekiwania niebawem przełożyły się na taki a nie inny sentyment wyborczy w 1993 roku. 92 upływa pod znakiem hamującej produkcji wewnętrznej ponieważ popyt wewnętrzny nie był stymulowany. Pamiętajmy, że do dzisiaj istotne zakupy gospodarstw domowych to samochód i mieszkanie: o ile jednak już w 1994 roku można było nabyć samochód w kredycie i to nawet sięgającym 100k PLN to nadal kupno mieszkania na kredyt było praktycznie niemożliwe! Jak to się przekłada na rynek i ceny? W 1995 roku wchodzący na rynek Peugeot 406 kosztuje 55 tys PLN. W tym samym czasie mieszkanie 34m2 w centrum Warszawy w zasadzie tyle samo. Ale już w roku 2005, kolejny model 407 w podobnym wyposażeniu kosztować będzie do 80k podczas gdy to samo mieszkanie już prawie 400k czyli praktycznie 5 razy drożej. Slabo?

Warto się chwilę zastanowić nad tą zmianą w relacjach. Zapamiętajmy, że popyt nawet na artykuły ważniejsze inwestycyjnie zależy wyłącznie od dostępności finansowania tych aktywów w funkcji przydatności do codziennego życia. Tym samym kupujemy nowe lepsze mieszkanie przede wszystkim jako inwestycję w tych kategoriach nigdy nie mieści się samochód. Gospodarstwo domowe podobnie podchodzi do akcji i innych instrumentów typowo inwestycyjnych: nie mając na nie środków w przyszłość nie zainwestuje nawet jeśli widzi taką potrzebę. I właśnie dlatego nie spodziewajmy się w przyszłości wzrostów ponieważ NIE MA na nie finansowania i nie prędko się ono ponownie pojawi.

W 1992 roku nasze państwo stać było jeszcze na odważne decyzje pozwalające na zdrowe bodźcowanie rynku. Zamiast dziwacznych programów pomocy młodym rodzinom wprowadzono po prostu ulgę budowlaną niegdyś zwaną „dużą”. Przypominam, kupowane mieszkanie odliczalo sie od PODATKU!!!!! Co wiecej, po zawarciu umowy z dedveloperem udawaliśmy sie do US gdzie otrzymywalo sie decyzje o zaniechaniu poboru zaliczki napodatek dochodowy i od tej pory nasza pensja brutto stawala sie pensja netto! Czy można  to sobie wyobrazić dzisiaj? Nawiasem mówiąc, okaże się zapewne, że dzisiaj każda tego typu forma wspierania musi być uzgodniona z UE albo wręcz wymaga jej zgody. Dla mnie ówczesna ulga budowlana pozostanie wzorcowym przykładem pro inwestycyjnej polityki prowadzonej przez Państwo. Miała oczywiście swoich krytyków którzy sugerowali, że to instrument tylko dla bogatych którzy mają z czego odliczać. To polityczny zarzut, zresztą dość typowy w UE gdzie w zasadzie ciągle się twierdzi, że owi bogaci są zawsze czemuś winni. Ale to czytelna emanacja systemu który można sprowadzić do jednego: oddajcie nam wszystko a my to dobro potem odpowiednio rozdystrybuujemy. Bardzo mi to coś przypomina. Ale podsumowując ulgi się skończyły i od 2000 rozpoczął się poważny kryzys w nieruchomościach który następnie zamienił się w kilkuletni letarg z apogeum w roku 2002, moim zdaniem absolutnie najgorszym dla polskiej gospodarki. Na miejsce ulgi wprowadzono kredyt hipoteczny. Jestem przekonany, że gdyby nadal istniała możliwość odliczenia od podatku, inwestycje miały by się lepiej a rynek byłby znacznie bardziej przewidywalny. A czy opłaciło by się Państwu? trzeba by podliczyć relację podatków utraconych do pozyskanych wiec da się to łatwo przeanalizować. Nie zmienia to jednak fundamentu, Państwo potrzebuje naszych pieniędzy na finansowanie własnego istnienia a w omawianym wariancie traciło nad nimi kontrolę. Jakiż to by był zgubny przykład do ustawodawczego naśladowania.

Miało być o dekadach a wyszło o stymulacji podaży pieniądza inwestycyjnego. Każdy z nas może ocenić samemu jak istotna jest to kategoria. Większość z nas ma za sobą to doświadczenie w skali mikro, działkę lub pole, mieszkanie albo dom sprzedane kiedyś a dzisiaj znacznie więcej warte. Ta „wartość” nie jest jednak uniwersalna, zależy wyłącznie od dostępności środków. Drodzy czytelnicy mijacie pewnie często jakąś wymarzoną nieruchomość jakieś fajne miejsce w którym zawsze chcieliście mieszkać ale nie było was na to stać. Może się okazać, że na skutek głębokiej recesji owa magiczna nieruchomość stanieje ba spadnie poniżej ceny którą wy sami jesteście w stanie zapłacić. Jeśli jednak nie macie depozytu w banku lub inaczej tezauryzowanej gotówki do transakcji nie dojdzie. Bo najpewniej nikt wam nie udzieli kredytu.

4 komentarze
Previous Post
Next Post