Posts Written By rafalbauer

Googlus Rex

Chiny mój faworyt do roli hegemona wyznaczają nowy kierunek również w cyberprzestrzeni. Jak donosi GW tamtejsze władze skazały 46 letnią Chinkę za nieprawomyślny wpis na Twitterze. Wyrok? Rok obozu pracy. Grubo bo wpis jest co najwyżej ironiczny wiec aż strach pomyśleć co groziło by za faktyczny policzek wymierzony tamtejszej totalitarnej władzy. Kara śmierci?

O ile Chiny nie kryją się z cenzurą i blokowaniem dostępu do Internetu to w całej wolnościowej cyberprzestrzeni wszelkie treści powinny być komunikowane bez skrępowania. Koszmarna fikcja.

Czytaj dalej

1 Comment

Islandyzacja? Dlaczego nie?

W Pulsie Biznesu niepopularna prawda ustami Jima Rogersa: jeśli ktoś pożyczał ponad miarę powinien upaść. Towarzyszy jej stwierdzenie, że UE wytrzymała by bankructwo jednego z krajów. Dlaczego miała by nie wytrzymać, jeśli uniknięcie tego bankructwa jest jeszcze droższe? Ciekawe, że o ile pisano tak wiele o bankrutującej Islandii nikt nie pisze za bardzo o niej teraz. W sumie było by fajnie dowiedzieć się jak sobie radzi z kryzysem kraj który literalnie zbankrutował chociaż….. o ile sobie przypominam kroplą która przelała czarę była niechęć premiera tego kraju do wypłaty depozytów Brytyjczykom i Holendrom. Spodziewam się, że nie chodziło tu o osoby fizyczne ale raczej instytucje pochodzące z tych krajów. Na pewno, takie stanowcze nie się nie spodobało. Pan Premier zarobił za to postępowanie przed sądem przegłosowane przez parlament. W sumie ciekawy przypadek kiedy tak solidarnie ciało polityczne wydało kozła ofiarnego.

Oczywiście nie znając lokalnej sytuacji mogę się niepotrzebnie wymądrzać niemniej jednak w moim przekonaniu warto by o tej Islandii więcej pisać. Czyż nie najlepszą ilustracją do konieczności niesienia pomocy upadającym krajom byłby obraz nędzy tych które już upadły? Najwyraźniej, z jakichś powodów media tak nie uważają. Ciekawe prawda? A było by teraz o czym pisać ponieważ Islandia niebawem znajdzie się w UE! Kraj który jeszcze niedawno trzymał się od tej inicjatywy z daleka w 2009 złożył do Komisji Europejskiej wniosek o przyjęcie do UE. Nie zdziwił bym się gdyby taki wymóg pojawił się w pakiecie zdrowotnym zaaplikowanym Islandii przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. MFW doczekał się już dość powszechnej krytyki jako organizacja stojąca na straży interesów rynków finansowych a nie poszczególnych państw. Nie ma się jednak co dziwić, że organizacja której powstanie jest de facto realizacją założeń Bretton Woods ma cele niejako wyabstrahowane od interesów państw. Jeśli punktem wyjścia jest utrzymywanie stabilności systemu jakim jest przepływ i relacja wartości pieniądza trudno tu mówić o jakimkolwiek narodowym interesie sokoro powszechnie wiadomo, że pieniądz narodowości nie ma:)

Upchanie Islandii w UE pozwoli za pewne podpiąć się do jakiegoś systemowego wsparcia co ozdrowieńczo wpłynie na tamtejszą gospodarkę i w perspektywie ceny tamtejszych akcji. Ciekawe, czy w Islandii nie zawitał specjalista od terapii szokowej Jeffrey Sachs. Scenariusz dewaluacja, sztywny kurs, zadłużenie sprawdziła się już w wielu krajach, podziała pewnie i tam. Nawiasem mówiąc osobiście jestem przekonany, że technika nie jest zła tyle, że kosztem istotnej części PKB można na takiej operacji zarobić spore pieniądze. Jak? Otóż scenariusz kryzysowy jest zawsze dość podobny: upadek ekonomiczny to inflacja albo hiper inflacja. Sanacja systemu to dewaluacja waluty. Budowanie wiarygodności to sztywny albo semi sztywny kurs wymiany w pewnym okresie czasu przy jednoczesnym wysokim oprocentowaniu lokalnych depozytów ponieważ jest to jedyny sposób na pozyskanie gotówki. I w ten sposób pojawia się okazja na pewne i wysoko oprocentowane lokaty w lokalnej walucie z których wychodzi się potem w dowolną walutę międzynarodową. W sumie prosty deal, ale podobno wszystkie dobre deale są proste.

Czy się jakoś zawziąłem na Jeffreya Sachsa? Nie bo taką operację w ramach tego schematu przeprowadził nie tylko w Polsce. Otóż w 1985 roku działał w Boliwii która staczała się w jądro ciemności po załamaniu gospodarczym w 1980 roku ( katastrofa na rynku cyny ). Osiągnięcie JS to powiązanie waluty z dolarem, zgaszenie hiperinflacji, która po kilku latach spada do 11%. Ale…. wzrasta bezrobocie, spada PKB i eksport. Dodam tylko dla formalności, że Sachs, pojawił się w Boliwii na zlecenie Międzynarodowego Funduszu Walutowego. O ile powyższe jest bardzo łatwe do ustalenia, to znacznie trudniej znaleźć informację o tym, że dokładnie taką samą misję MFW powierzył Sachsowi na Słowenii i w Chorwacji, które podejmowały decyzję o niepodległości w oparciu rady i zalecenia znanego nam naukowca. Jak to wyglądało? W Chorwacji przyjęto w 1992 dinara chorwackiego zaliczając inflację 1500% zdławioną w 3 lata. Słowenia miała szczęście ale sprowadzaniem  raptem 200% inflacji do wielkości jedno cyfrowej radzono sobie również 3 lata. No ale może taki był plan. Tu w obu przypadkach dokonała się jednak drobna zmiana. O ile w Boliwii i Polsce odniesieniem był dolar, w post Jugosławii w pięknym stylu zadebiutowała marka niemiecka.

I jaki z tego wniosek? Taki, że jak koniunktura sprzyja a ludzie aktywni to i finansjera zarobi i jakiś PKB przyrośnie. Gorzej jak takich okoliczności nie ma. Wtedy mamy inną ścieżkę: agresywny liberalizm prowadzi do fermentu społecznego, te rodzi silne nastroje lewicowe a to z kolei zazwyczaj kończy się jakimś militarnym rozwiązaniem bo przecież zawsze jest jakaś armia która musi zaprowadzić spokój a tej armii przecież ktoś musi udzielić materialnej pomocy oczywiście w postaci pożyczek które później trzeba będzie spłacić.

A wszystko jak zawsze pro publico bono.

1 Comment

Gibraltar

Dla nas to wyłącznie symbol związany z Władysławem Sikorskim, który ginie tu w nie wyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach. Katastrofa gibraltarska, która w moim przekonaniu  była zamachem to jeden z bardziej za pewne ponurych epizodów w relacjach polsko – brytyjskich. Nasz nadwiślański stereotyp chce widzieć w nich honorowych partnerów, podczas gdy prawda historyczna nawet bez kontekstu wspomnianej katastrofy obnaża raczej Albion jako cynicznego handlarza cudzą śmiercią. Oczywiście z brytyjskiego punktu widzenia trudno się temu dziwić: ratowali imperium koszty, szczególnie jeśli ponoszone przez innych nie miały większego znaczenia. Anglia wojny II burskiej która kształtowała młodego Winstona Churchilla ma się nijak do tej którą przyszło mu rządzić w trakcie największej miejmy nadzieję wojny światowej. Oj sporo draństwa kosztowało ratowanie zwietrzałego prestiżu.  Ale świadek eksterminacji Burów na skalę która było nie było zainspirowała nazistów nie był raczej wrażliwym człowiekiem ponieważ jest pierwszym politykiem w historii który osobiście wydał rozkaz użycia gazu i to nie przeciwko wojsku ale cywilom. Jeśli dodamy, że działo się to w Iraku w latach dwudziestych to nasz dyżurny krwawy satrapa Saddam staje się chyba już nieco mniej odrażający prawda? Churchill był politykiem radykalnym i zawsze agresywnym. Warto tu zauważyć, że do władzy po kilkuletnim niebycie który zawdzięczał zresztą gospodarce ( wydał rozkaz strzelania do strajkujących robotników ) przywróciła go w zasadzie II wojna światowa. Gdy upadł rząd Chamberleina, Winston mocno uchwycił stery. Przyzwyczailiśmy się do założenia, że z Niemcami walczył cały świat. Być może sporym zaskoczeniem będzie stwierdzenie, że pomiędzy lipcem 1940 a czerwcem 1941 walczyła w zasadzie wyłącznie Wielka Brytania. Jak to się ma do Gibraltaru? Każdy kto tam kiedyś trafi organoleptycznie dozna dwu olśnień: że cieśnina gibraltarska jest faktycznie cieśniną i bez zgody brytyjczyków nie dało się nią przecisnąć oraz że katastrofa to raczej mało prawdopodobne wyjaśnienie tego co się stało z Sikorskim. Punkt pierwszy jest ważny o tyle, że Niemcy nie mogli poważnie myśleć o podboju afryki nie kontrolując Gibraltaru. Zdobycie go wydawało się takie proste. Samo OKH przewidywało, że wystarczą do tego dwie elitarne dywizje. Ale był jeden mały feler> potrzebny był do tego Franco. A Franco nie miał ochoty na wojnę po stronie Niemiec tak długo jak długo Anglia jeszcze dychała. Tym samym, najcięższe straty na Gibraltarze są dziełem bombowców ……. francuskich! I nie chodzi tu o pierwsze naloty odwetowe których dokonano zaraz po ataku brytyjczyków na francuską flotę w Afryce, ale o naloty z 24 sierpnia w trakcie ataku Brytyjczyków na Dakkar.

Ten przydługi wstęp ma jeden cel: wskazać, że Winston Churchill był w praktyce specem od wojny i zwolennikiem ostrych siłowych rozwiązań. Trzeba było mieć jaja aby w 10 dni po zawarciu rozejmu niemiecko francuskiego wydać rozkaz bombardowania floty francuskiej i de facto potencjalnie stworzyć porozumienie niemiecko francuskie przeciw Anglii. Churchill od zawsze uważał, że najlepszą formą obrony jest atak i przez całe życie hołdował tej zasadzie. Nie inaczej było zapewne w czerwcu 1943 roku kiedy sojusznicza Polska stanęła twarzą w twarz z informacją o katyńskiej zbrodni. Trudno zakładać, aby ów fakt choć upubliczniony przez Niemców nie miał wpływu na morale walczących na zachodzie. Dodajmy, że 30 czerwca Niemcy aresztowali generała Roweckiego. Sytuacja musiała być poważna skoro Sikorski wyprawił się na daleki wschód do Andersa celem uspokojenia nastrojów. Zauważyć należy, że wojsko ewakuowane z ZSRR to podówczas ważny związek taktyczny dla Anglików którzy gorliwie wspierali jego ewakuację z ZSRR. Warto się zastanowić jakich nacisków należało użyć aby Stalin się na taką ewakuację zgodził. Jakoś trudno mi uwierzyć aby mogło się to dokonać bez konkretnych postulatów brytyjskich w tym zakresie. A Brytyjczycy są na bliskim wschodzie po prostu słabi. Siedzą w Palestynie i Egipcie ale na zachodzie są Niemcy i Włosi a w Syrii wojska Vichy z którymi Anglia jest de facto w stanie wojny! Ten czterdzieści kilka tysięcy polskiego wojska miało wtedy olbrzymie znaczenie.

I nagle okazuje się, że ten zdecydowanie antykomunistyczny materiał ludzki, może jeszcze otrzymać silny polityczny impuls. Sikorski, musiał wiedzieć, że Roweckiemu zaproponowano zmianę frontu. Po decyzji Paulusa pod Stalingradem potrzebowali już nowych sojuszników. Nie twierdzę, że zmiana frontu miała by jakikolwiek sens albo znaczenie z w tamtej wojnie. Musiała jednak zaprzątać głowy ludzi którzy tak się akurat złożyło więcej krzywd doznali od Rosjan niż od Niemców. Rowecki podoficerem został na kursach w CK armii a szlify oficerskie zdobył w organizowanym  przez Niemców Polnishe Wechrmaht i to w marcu 1918 czyli na kolka dobrych miesięcy przed pojawieniem się w Warszawie Piłsudskiego. W tym czasie Niemcy trzymają się jeszcze mocno. To nie jest ta zrewoltowana armia która jesienią wycofa się z Polski. Jaki stąd wniosek? Dla Niemców Rowecki musiał być wiarygodnym partnerem już od kilku lat walczącym z tym samym wrogiem czyli Rosją. Czy aby na pewno 25 lat później nie ma żadnej płaszczyzny porozumienia pomiędzy generałem a ludźmi którzy go aresztowali? Wszędzie można przeczytać, że na wszelkie propozycje współpracy przeciw Rosjanom generał reagował niechętnie. Być może ale tu mała rewelacja: w 1918 roku szefem zaciągu do tej formacji był uwaga Władysław Sikorski! Nie jest możliwe, aby nie współdziałał ( nie używam określenia kolaborował ) w owym czasie z wywiadem niemieckim który jest przecież niezwykle aktywny! Jak wiadomo dostarcza do Rosji Lenina a nikt również nie zaprzecza, że decyduje o zwolnieniu z twierdzy Piłsudskiego. Sikorski i Rowecki znali się osobiście i nie jest wykluczone, że od owego 1918 roku znali wspólnie oficerów niemieckich nadal służących w swoich armiach. Fundamentem współpracy w 1918 roku była niechęć do Rosji to w 1943 roku jest bardzo ważne.

Czy tej wiedzy w 1943 roku nie miał Winston Churchill? W Polsce nie pisze się wiele o wywiadzie brytyjskim ale na przykład Adolf Hitler miał na jego punkcie prawdziwą fobie choć jak się okazało jego osobiste otoczenie infiltrowały jednak służby radzieckie. Tym nie mniej należy założyć, że jeśli w samej II RP miało znaczenie kto w jakim zaborze robił karierę to i uwadze państw ościennych to zapewne nie umknęło.

Premier Wielkiej Brytanii decydował się szybko i potrafił być stanowczy o czym przekonali się choćby lądujący pod Narwikiem. Moim zdaniem krótka analiza wystarczyła mu aby podjąć decyzję o usunięciu Sikorskiego. W strukturach emigracyjnych nie było polityka o podobnych koneksjach w świecie przy jednoczesnym autorytecie we własnym obozie i armii tym samym wraz z generałem kończyła się era silnego przywództwa. Rosja już realizowała swój plan powołania własnej wasalnej armii polskiej i własnego lojalnego obozu politycznego. Smierć Sikorskiego w tych planach na pewno pomogła, życie jak sądzę i tak by im nie zaszkodziło.

Jedna z fundamentalnych łacińskich maksym, będących podstawą cywilistyki brzmi: Czyja korzyść tego wina. Z tej perspektywy  rozstrzygnięcie wydaje się jasne. Wydaje się, bo prawdę skrywają archiwa których Brytyjczycy nie chcą ujawnić mimo, że od „wypadku” upłynęło już 67 lat. Widać mają powód.

4 komentarze

Deutschland, Deutschland über alles

Tygrys Europy, wielokrotnie nagradzana za dynamiczny wzrost Irlandia, pokonała już większość drogi z pozycji wyprostowanej do pokornego ugięcia kolan. Jeszcze wierzga ale to już ostatniej podrygi. W tle, kolejna fala dyskusji o upadku Euro. Zastanawia mnie jak to jest możliwe, ze z jednej strony tak często się pisze jakim obciążeniem dla Niemiec są programy wsparcia dla innych krajów UE by w tym samym artykule wprost wskazać jak wielki i perspektywiczny interes ma w tym wszystkim największa gospodarka europejska.

Po co toczy się wojny? W większości o zasoby lub rynki zbytu. Teoretycznie II wojna światowa, podobnie jak konflikty bałkańskie wymykają się tej definicji ale to tylko dlatego ze w znacznym stopniu obniżono tu koszty działań wojennych korzystając w pełni z mrocznych mechanizmów zwykłej ludzkiej nienawiści wyniesionej na sztandary. Dzięki temu wzrosło zaangażowanie i spadły koszty działań ale skutkiem ubocznym jest mord, ponura konsekwencja użytego systemu motywacji wojska.

W 20 wieku, na model eksportu rewolucji Ameryka odpowiedziała modelem eksportu kapitalizmu. W obu wypadkach wymagali to jednak solidnej akumulacji w dochodzie narodowym celem finansowania zbrojnego wysiłku. Dodajmy, finansowania połączonego mimo wszystko z trzebieniem zasobu który odtwarza się długo: siły żywej. Nie wiem czy intuicyjnie, czy też w oparciu o jakiś stosownie powołany instytut, Niemcy doszły do błyskotliwej konkluzji, że w całym tym niepewnym równaniu: nakłady wojsko = wojna = zdobyte zasoby = zwrot z inwestycji można jednak wyeliminować ten sympatyczny ale jakże kosztowny element: wojsko.

Czy to nie dziwne, ze ten tradycyjnie militarystyczny kraj tak skutecznie spiłował swoje pazury? W moim przekonaniu wyłącznie dlatego, ze miłośnicy „Parade Marsch” dzisiaj szkoła swoje pułki nie w koszarach tylko w zaciszach gabinetów oligarchicznych niemieckich banków.

Euro nie upadnie. Nasza zjednoczona Europa to de facto IV Rzesza niemiecka. Prowokacja? Proszę porównać dwie mapy. Ta która powszechnie znamy i Europe 1942. Jeśli uznamy ,że wspólna waluta opiera się na najsilniejszym organizmie to możemy uznać, że EURO jest wprost nie tyle następcą Marki co po prostu jej ekspansywną formą eksportową. Euro stanie się instrumentem koncentracji Europy w ramach wspierania niemieckiej hegemonii. Berlin zastosuje w praktyce ten sam mechanizm który zapewnił supremacje USA tyle że z jedną modyfikacją: formuła pożycz od nas, kupuj od nas bron, zniszcz swój rynek i odbuduj go kupując od nas upraszcza się do pożycz od nas i uzależnij się gospodarczo od nas. A ze nad tym procesem powiewa flaga w obojętnym kolorze zamiast złowieszczego czarnego orla? Cóż nie można mieć wszystkiego. Ale powoli. Wystarczy jeden mały projekt reformy europejskich sil zbrojnych połączony z niezbędna unifikacją sprzętu wojskowego.

Nie ma już Europy narodów. Bez presji militarnej dokonano faktycznego sfederalizowania niepodległych państw. Zaryzykuje twierdzenie którego potwierdzeniu niebawem się oddam: II wojna światowa kosztowała i kosztuje Niemcy znacznie więcej niż zjednoczenie Europy a rezultat jest w sposób oczywisty lepszy.

Pora na naukę niemieckiego.

7 komentarzy

Co to jest mord polityczny?

Pozornie to kategoria która w nadwiślańskim kraju albo nie występuje albo jest zarezerwowana wyłącznie dla okresu ancient regime’u. Tymczasem warto by było wskazać choćby dwie najgłośniejsze serie zabójstw popełnionych już w teoretycznie przynajmniej wolnej Polsce. Pierwsza to ofiary FOZZ czyli przede wszystkim Walerian Pańko i Michał Faltzmann. Drugi nie mniej ciekawy łańcuch to Piotr Jaroszewicz i jego współpracownicy.

Kto jeszcze pamięta morderstwo Piotra Jaroszewicza? W 1992 roku było to jedno z najważniejszych wydarzeń. W nocy z dnia 31 sierpnia na 1 września zamordowano ich oboje: Piotra Jaroszewicza i Alicję Solską. O ile kobieta została po prostu zastrzelona o tyle były premier zanim potwornie skonał przeżył wielogodzinne tortury. Teoretycznie sprawców schwytano. Objęto śledztwem 4 drobnych meneli których sąd w 2000 roku uniewinnił. Można by powiedzieć zwykła sprawa. Być może dla ludzi którzy nie pamiętają już kim był Piotr Jaroszewicz jedna z najważniejszych figur w naszym kraju.

Wedle informacji takich świadków jak choćby Albin Siwak, Jaroszewicz nie przyjmował nie zapowiedzianych gości, sam wychodził na zewnątrz aby otworzyć im furtkę a w domu nie rozstawał się pistoletem nawet siedząc w swoim ulubionym fotelu. I w tym właśnie fotelu został zamordowany. Torturowano go naprawdę okrutnie. Obie stopy miał przybite gwoźdźmi do podłogi podobnie jak lewą dłoń tyle że do podłokietnika fotela. Zył mimo tak zadanego bólu postawiono mu wolną prawą rękę po to aby coś podpisał albo wskazał. Skonał uduszony specyficzną garotą. Duszono go paskiem zaciskanym na szyi ciupagą. Umierał w mękach przez wiele godzin. Zona miała więcej szczęścia. Skrępowaną, po wielu godzinach asysty torturowanemu mężowi zastrzelono ją strzałem w głowę. Takie morderstwa nie trafiają się zbyt często prawda? Co ciekawe podobnie jak w kilku znanych publicznie śledztwach przybyła na miejsce ekipa dochodzeniowa popełnia wszelkie możliwe błędy. W prasie pojawiają się różne hipotezy gdzie główną ma być obawa byłych funkcjonariuszy PRL o ujawnienie zakamarków ich przeszłości. Alternatywnie sugeruje się obawę polityków nowej Polandy o ujawnienie informacji dotyczących ich płatnej współpracy z MSW. Moim zdaniem to tylko celowe mylenie tropów. od 1980 roku, odsunięty jako członek ekipy Gierka, Piotr Jaroszewicz jest tylko kibicem wydarzeń który wszelako mógłby bez trudu paść wtedy ofiarą wypadku samochodowego. W 1981 roku jest nawet internowany. Gdyby posiadał informacje mordercze dla ówczesnych ekip za pewne by nie dożył 1989 roku. A nowi potencjalni agenci przy władzy? Nawet gdyby zostali ujawnieni z łatwością obalili by zarzuty podobnie jak choćby Michał Boni który w słynną czerwcową noc żarliwie nazywał listę Maciarewicza SBcką manipulacją. W 2008 roku wyznał, że współpracował. Ale mało i niechętnie. Nie jestem apologetą Antka. Po prostu wskazuję na to jak łatwo było jednak odeprzeć nawet prawdziwe zarzuty. Cóż nam zatem pozostaje? Historia ciekawie podwójna.

Radomierzyce 1945.

W kwietniu tego roku pułkownik Piotr Jaroszewicz z małą grupą współpracowników pojawia się w Redmitz małej wsi na dzisiejszej granicy Polsko Niemieckiej, podówczas w sercu niemieckich do szpiku Sudetów. Towarzyszy mu Jerzy Fonkowicz, Władysław Boczoń i Tadeusz Steć. Pierwsze dwa nazwiska to nie byle jakie figury Fonkowicz agent NKWD jako szef  wywiady Armii Ludowej i główne aktywo Mariana Spychalskiego przeprowadził w 1944 akcje na Archiwum Delegatury Rządu na Kraj zawierające między innymi dane o przedwojennej polskiej agenturze w szeregach KPP. Część materiałów przekazano podobno Gestapo które niebawem zrobiło z nich dobry użytek. w 1945 roku Fonkiewicz jest już szefem III Oddziału słynnej już Informacji Wojskowej gdzie zdobywa wtedy szlify młody zdolny oficer Czesław Kiszczak. Fonkowicz w LWP ma dwu szefów wiceministra Mariana Spychalskiego ale przede wszystkim Iwana Sierowa szefa mrocznego Smiersza. Jaroszewicz i Fonkowicz to wtedy de facto NKWD i GRU w armii. Jaroszewicz w Radomierzycach jest jako szef Głównego Zarządu Politycznego czyli nadzoru politycznego nad armią. Kim są pozostali? Steć wedle dostępnych źródeł jest wtedy nikim, uchodźcą który znajduje się w okolicy przypadkowo a do zamku trafia dzięki znajomości niemieckiego. Trudno uwierzyć w taką wersję. Nie wydaje mi się możliwe aby w takiej operacji uczestniczyli amatorzy. Co więcej upewnia mnie w tym osoba numer cztery. Władysław Boczoń pseudonim Pantera. Bardzo interesująca postać. Przedwojenny oficer kontrwywiadu, w trakcie wojny funkcjonariusz Abwehry we Wrocławiu podobno z polecenia wywiadu ZWZ, czego jednak do swej śmierci nie udowodnił. Co ich sprowadziło do Riediemritz?

Archiwum.

Sudety miały być ostatnim szańcem, bastionem w którym Fuhrer będzie bronił się do końca. Ten górzysty i dość bezludny teren wydawał się idealnie do tego nadawać. O powadze tych projektów świadczą ślady wielkich inwestycji w tym regionie najlepiej widocznych jako kompleks Riese. Kto nie widział tych sztolni nie zrozumie ogromu tego zamysłu. Gorąco polecam to ciekawy nie tylko historycznie teren. Do dzisiaj nie wiadomo co kryją liczne zasypane chodniki. Wiadomo natomiast co znajdowało się na zamku w Rediemritz. Tytułowe archiwum to nie byle co ale zasoby Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy słynnego RSHA nadzorcy Gestapo, SiPO, KRiPO i wreszcie SD. Ten konkurencyjny do Abwehry organ wywiadowczy zaciekle z nią zresztą konkurujący w zajmowanych w trakcie wojny krajach przejmował w zasadzie nienaruszone a bardzo cenne aktywa wywiadowcze. W Polsce praktycznie nie naruszone, w Belgii, Holandii czy Francji w stanie być może nawet lepszym. Podobno Jaroszewicz spędził w Zamku kilka dni, Fonkowicz wyjechał wcześniej a niebawem po jego wyjeździe pojawili się Rosjanie. Wedle relacji Stecia, Jaroszewicz przeglądał wiele dokumentów wybierał niektóre i wywiózł z zamku trzy niewielkie pakiety. Zasoby były ogromne do ZSRR wywieziono podobno 300 tysięcy teczek. I najważniejsze: wśród dokumentów były podobno między innymi  akta Leona Bluma, jednego z najważniejszych polityków międzywojennej Francji. Wiadomo co było w archiwum dzięki opublikowanym w latach 90tych wspomnieniom wiceprzewodniczącego Komitetu Archiwów Rosji Anatola Prokopienki.

Można zatem z dużym prawdopodobieństwem domniemywać, że zebrane przez Jaroszewicza dokumenty dotyczyły Europy zachodniej a nie wschodniej.

Ale co w tym wszystkim dziwnego? Boczoń nie dożył 1992 roku. Jaroszewicz umiera torturowany. Steć, podobnie w kilka miesięcy później w styczniu 1993. Fonkowicz miał więcej szczęścia ale w 1997 roku został zamordowany w swoim domu w Konstancinie. Dodam, że po kilku godzinach tortur. Scenariusz podobny. Oczywiście istotnego nie zginęło.

Wcześniejszej śmierci Boczonia na pewno dopomógł pobyt w PRL owskim więzieniu. To również dziwna historia. Aresztowany w 1949 roku, zostaje zwolniony w 1955. W sentencji wyroku wskazuje się na jego zasługi dla konspiracji i przekazanie archiwów hitlerowskich wywiadowi armii czerwonej w 1945 roku. Niewdzięczność obdarowanych? Można zatem domniemywać, że to właśnie Boczon doprowadził Jaroszewicza i Fonkiewicza do tych archiwaliów. Najwyraźniej albo nie miał okazji zabrać dla siebie stosownej paczki dokumentów albo były mniej użyteczne w rękach podwójnego czy wręcz potrójnego agenta?

Boczoń był bardzo aktywny w strukturach niemieckich kierowanych przez tych samych ludzi którzy współpracowali z aktywami wywiadowczymi Mariana Spychalskiego. Nie zdziwił bym się, gdyby się okazało, że Boczoń służył nie tylko AK jeśli oczywiście ta informacja jest prawdą. Osobą przypadkową nie był podobnie jak pozostali uczestnicy tej wyprawy. Ze strzępów informacji można się dowiedzieć, że wizyta Panów w zamku była „nieoficjalna”. Jeśli tak faktycznie było, to obaj agenci ZSSR ponosili spore ryzyko. Najwyraźniej jednak nic im nie groziło, aż do upadku ZSRR. Gdyby ich wiedza zagrażała służbom PRL za pewne przydarzyło by się choćby coś takiego jak Janowi Strzeleckiemu, zmarłemu w czerwcu 1988 po ciężkim pobiciu.

Czemu mnie zainteresował akurat ten łańcuch śmierci? Otóż warto wspomnieć czym hobbystycznie zajmował się Piotr Jaroszewicz. Za czasów panowania Edwarda Gierka tropił jak by się dzisiaj powiedziało lobby handlowo dewizowe. Nadzorowana przez niego osobiście struktura prowadziła śledztwa których celem było wskazywanie powiązań pomiędzy inwestycjami zachodnimi w Polsce a osobami które te decyzje podejmowały. Jaroszewicz poświęcał wiele uwagi budowie nieformalnych struktur wykorzystujących zasoby państwowe do budowania prywatnych majątków na bardzo dużą skalę. Podobno wielokrotnie wspominał jak wielką siłą sprawczą dysponowali ówcześni gestorzy inwestycyjnych pieniędzy. Jeśli uświadomimy sobie, że gross polskiego długu powstaje wtedy i to w ciągu 6 lat to naprawdę było co wydawać. Czy owi wydający byli na to przygotowani? Czy wtedy nie było prowizji czy łapówek? Ileż na ten temat pisał nieodżałowany a zupełnie zapomniany dzisiaj Kuśmirek! Ow były partyjniak jeździł po Polsce i tropił opisywane poźniej w reportażach, maszyny gnijące na zatrzymanych budowach, nie uruchomione linie produkcyjne czy nie pasujące do siebie ich elementy. Popularny nie był.

Wiadomo, że Jaroszewicz był poważnie skonfliktowany z aparatem wywiadowczym MON i MSW. Mimo to, za czasów PRL był osobą o niebywałych możliwościach, co sugerowało by bardzo mocne zaplecze w ZSRR. Zaplecze tym bardziej tajemnicze, że kariera Jaroszewicza w LWP była niezwykle błyskotliwa. Został Generałem w ciągu 28 miesięcy obejmując jedną z najważniejszym w ówczesnym wojsku funkcję. Komuś w ZSRR musiało na tym bardzo zależeć.

Moim zdaniem to właśnie jakiś element ekonomicznej układanki mającej swój związek z archiwum RSHA jest przyczyną śmierci tych ludzi. Pamiętajmy, że ofiary długo torturowano co oznacza, że oprawcom zależało na pozyskaniu określonych informacji. Czy ich udzielili czy nie, nie dowiemy się nigdy.

3 komentarze

Ile cukru w cukrze?

Pośród wielu debat przebija się coraz częściej pytanie co ma jeszcze faktycznie mierzalną ekonomicznie wartość. Standardowa odpowiedź zazwyczaj prowadzi nas do roboczego stwierdzenia: ZŁOTO. Pomijam tu celowo, kopaliny czy ropę nawiasem mówiąc od zawsze nazywaną czarnym złotem. W tym miejscu nasuwa się pytanie czy owo złoto jest w praktycznym sensie tym samym czym niewątpliwie jest w sensie ekonomicznym?

Otóż, upadek pieniądza oznaczać musi powrót do tego systemu odniesień który opuściliśmy w 1971 roku rozstając się z układem Bretton Woods. Na miejscu było by zatem odpowiedzieć sobie na pytanie ile w tamtym czasie kosztował bochenek chleba, litr soku pomarańczowego, kawa czy szklanka mleka. Anno Domini 1971 owa szklanka kosztuje 7,5 centa. W 2010 w wyniku znacznego spadku cen 6,5 centa. CPI w 1970 roku wynosi 38,8 w 2009 notuje pierwszy spadek rok do roku ( pierwszy od 1955 ) i wynosząc 214. Dla porządku dodam tylko jeszcze dwie figury: wydatki budżetu USA 195 bilionów $ i dług 380 billionów. No może jeszcze DJ 842.

Pełna egzotyka. W 1970 roku średni dom kosztuje 26,6 tys USD a średni dochód gospodarstwa domowego to 8,7 tys USD na gospodarstwo domowe. Fajnie było prawda?

Warto sobie uświadomić, że w omawianym okresie CPI wzrósł ponad 5 krotnie trudno o lepszy miernik szczególnie w zestawieniu z analizą ceny mleka. Od kiedy populacja zaczyna się odchudzać? W europie zachodniej i USA od końca lat 70tych kiedy dobra spożywcze są już w takiej ilości, że powoli stają się problemem. Populacja zjada nie dla tego, że jest głodna ale dla tego, że zjadać może. W sumie w historii świata zdarza się to po raz pierwszy. Jeśli z wagą populacji pojawiały się jakieś problemy to dotyczyły wyłącznie masowej niedowagi. Lektura jednej tabeli www.usinflationcalculator.com z CPI od roku 1913 pozwoli na łatwe w sumie odniesienie tego wskaźnika do wydarzeń na świecie.  Zachęcam. Swoje wnioski przedstawię już niebawem.

Jeśli jednak CPI jest taki a nie inny a cena mleka jest tam gdzie kiedyś była to oznacza to na ile efektywnie zdrożały między innymi media. Istotny udział w CPI mają bowiem wydatki na paliwo, gaz i elektryczność. Nie zdziwię się, jeśli się okaże, że to ta grupa jest najbardziej odpowiedzialna za nasz inflacyjny marsz. I będziemy go kontynuować ponieważ media nie stanieją. Przeciwnie będą konsekwentnie rosły podobnie jak cały ropo pochodny świat a warto w tym miejscu pamiętać, że choćby każdy plastikowy element w naszym domu zaczyna się od czarnego złota. Jeśli USA utracą kontrolę nad Irakiem inflacja przyspieszy jeszcze bardziej ponieważ ceny ropy wzrosną. Niezależny Irak bardzo chętnie wystawi rachunek za okupację, szczególnie jeśli jego sąsiedzi nie będą mu w tym przeszkadzać i solidarnie podobnie jak to zrobili w trakcie pierwszego kryzysu naftowego choć decydowały się na ten krok państwa niekoniecznie wzajemnie się miłujące. Oczywiście ówczesny szok pozostał a pamięci na tyle długo aby dzisiaj świat posiadał alternatywne źródła choć pomiędzy 1973 rokiem a dniem dzisiejszym udział Państw Arabskich w światowym wydobyciu spadł o ile mi się wydaje z 37 do 30%. Mało to nie jest. Kto się w tym miejscu doszuka spisku, odsyłam do historii. Pierwszy kryzys to była odpowiedź OPEC na rewanżową wojnę Izraela z Egiptem i Syrią. Dlaczego nie miało by dojść do kolejnego zjednoczenia wyznawców Allaha? O i jeszcze jedna szokująca uwaga. W latach siedemdziesiątych arabowie za sobą nie przepadali. Choć trudno w to uwierzyć w aroganckim zachodnim świecie, tamci faceci mają swoje własne korzenie które ich solidnie różnią. Jakkolwiek państwowość arabska nie jest stara w sensie współcześnie dyplomatycznym, to nie można jej odmówić setek lat w sensie społeczno gospodarczym. Co by nie było przed rekonkwistą Hiszpania była mauretańska a gdyby nie Karol Młot, Galia na pewno a kto wie czy nie większy kawałek Europy dopatrzył by sie piękna w zielonym kolorze.

Cukru w cukrze jest bardzo niewiele, a ten gigantyczny wzrost ostatnich trzech dekad napędził powszechnie występujący dług. Dzisiaj go zaczyna poważnie brakować. Rząd USA dość nie zawsze roztropnie lokował pożyczane pieniądze ale kiedyś miał przynajmniej do eksportowanie produkty dzisiaj eksportuje w znacznym stopniu usługi. Potencjał wytwórczy wyeksportował się sam do krajów bardziej efektywnych.  Gospodarki państw rozwiniętych chwali się za duży dział PKB pochodzący z sektora usług. Jeśli nie są to na przykład usługi finansowe, w tej grupie znajdziemy choćby biura podróży. Oby nie były potrzebne po to aby masowo wybierać się na saksy. Tyle, że tym razem w odwrotnym niż zazwyczaj kierunku.

0 Comments

System argentyński? A kto to jeszcze pamięta!

Miałem okazję obserwować dwie wyraźne dekoniunktury: 1992 i 2002. Czy aby napewno jest przypadkiem ze te okresy załamania dzieli 10 lat? Jesli cofniemy sie w czasie to okaże się, iż optymizm pierwszych dwu lat wolności wyparował dość szybko a realna dewaluacja złotówki przeniosła w obszar abstrakcji samochody i mieszkania ale choć jednocześnie dała obfitość w sklepach. Ponieważ zmiana gospodarcza uwolniła znany mechanizm spirali potrzeb, literalnie syty naród potrzebował już czegoś więcej. I tu okazało się, że o ile na mieszkanie z przydziału czekało się 15 czy więcej lat to w nowej rzeczywistości taki zakup jest dla większości praktycznie niemożliwy. W miarę powszechny dziś kredyt hipoteczny w 1992 roku nie zmaterializował się nawet w tak wrednej postaci jak słynna Alicja której na pewno poświęcę niebawem wpis.

Ba, aby złapać odrobinę kontekstu warto wspomnieć, że w sierpniu 1991 miał miejsce pucz Janajewa który wyłącznie dzięki swojej nieudolności nie zatrzymał przemian w Europie Wschodniej. To wtedy właśnie na czołgu dywizji kantiemirowskiej zabłysła gwiazda Borysa Jelcyna. W 1992 roku w Polandzie nadal rezyduje spora cześć Północnej Grupy Wojsk Armii Czerownej a gwardziści z Bornego Sulimowa jeszcze chyba nie zakończyli demontażu wszystkich rakietowych instalacji.

W 1992 zakończy się era sztywnego kursu walutowego opartego na USD, od jesieni 1992 pojawi się kurs „pełzający” uzależniony od koszyka walut. Na świecie trwa już konflikt ekonomiczny Europa USA co oznacza przede wszystkim jedno: odpływ pieniądza z rynków dla tegoż pieniądza za bardzo ryzykownych.

Jedną z najlepszych miar braku środków na rynku był właśnie system argentyński w ramach którego kupowano upragnione samochody. Działało to tak: chętni zbierali się w kilkudziesięcio osobowe grupy i mozolnie składali się na jeden samochód który przypadał w udziale jednemu ze zbierających „argentynczykow”. Szczesliwca wyłaniano w drodze losowania. Wszystko działało sprawnie tak długo jak długo pojawiali się kolejni chętni na auto w tym systemie, ponieważ opłaty musieli wnosić i ci którym auto się marzyło i ci którzy je już wylosowali. Jak się łatwo zorientować to konstrukcja typowa dla piramidy finansowej. I tu zagadka: jaka wielka i szacowna dzisiaj korporacja finansowa zaczęła się w taki właśnie sposób? Odpowiem na to pytanie niebawem.

Wracając do rzeczy: w 1992 roku rynek zderzył się z brakiem pieniądza a niezaspokojone oczekiwania niebawem przełożyły się na taki a nie inny sentyment wyborczy w 1993 roku. 92 upływa pod znakiem hamującej produkcji wewnętrznej ponieważ popyt wewnętrzny nie był stymulowany. Pamiętajmy, że do dzisiaj istotne zakupy gospodarstw domowych to samochód i mieszkanie: o ile jednak już w 1994 roku można było nabyć samochód w kredycie i to nawet sięgającym 100k PLN to nadal kupno mieszkania na kredyt było praktycznie niemożliwe! Jak to się przekłada na rynek i ceny? W 1995 roku wchodzący na rynek Peugeot 406 kosztuje 55 tys PLN. W tym samym czasie mieszkanie 34m2 w centrum Warszawy w zasadzie tyle samo. Ale już w roku 2005, kolejny model 407 w podobnym wyposażeniu kosztować będzie do 80k podczas gdy to samo mieszkanie już prawie 400k czyli praktycznie 5 razy drożej. Slabo?

Warto się chwilę zastanowić nad tą zmianą w relacjach. Zapamiętajmy, że popyt nawet na artykuły ważniejsze inwestycyjnie zależy wyłącznie od dostępności finansowania tych aktywów w funkcji przydatności do codziennego życia. Tym samym kupujemy nowe lepsze mieszkanie przede wszystkim jako inwestycję w tych kategoriach nigdy nie mieści się samochód. Gospodarstwo domowe podobnie podchodzi do akcji i innych instrumentów typowo inwestycyjnych: nie mając na nie środków w przyszłość nie zainwestuje nawet jeśli widzi taką potrzebę. I właśnie dlatego nie spodziewajmy się w przyszłości wzrostów ponieważ NIE MA na nie finansowania i nie prędko się ono ponownie pojawi.

W 1992 roku nasze państwo stać było jeszcze na odważne decyzje pozwalające na zdrowe bodźcowanie rynku. Zamiast dziwacznych programów pomocy młodym rodzinom wprowadzono po prostu ulgę budowlaną niegdyś zwaną „dużą”. Przypominam, kupowane mieszkanie odliczalo sie od PODATKU!!!!! Co wiecej, po zawarciu umowy z dedveloperem udawaliśmy sie do US gdzie otrzymywalo sie decyzje o zaniechaniu poboru zaliczki napodatek dochodowy i od tej pory nasza pensja brutto stawala sie pensja netto! Czy można  to sobie wyobrazić dzisiaj? Nawiasem mówiąc, okaże się zapewne, że dzisiaj każda tego typu forma wspierania musi być uzgodniona z UE albo wręcz wymaga jej zgody. Dla mnie ówczesna ulga budowlana pozostanie wzorcowym przykładem pro inwestycyjnej polityki prowadzonej przez Państwo. Miała oczywiście swoich krytyków którzy sugerowali, że to instrument tylko dla bogatych którzy mają z czego odliczać. To polityczny zarzut, zresztą dość typowy w UE gdzie w zasadzie ciągle się twierdzi, że owi bogaci są zawsze czemuś winni. Ale to czytelna emanacja systemu który można sprowadzić do jednego: oddajcie nam wszystko a my to dobro potem odpowiednio rozdystrybuujemy. Bardzo mi to coś przypomina. Ale podsumowując ulgi się skończyły i od 2000 rozpoczął się poważny kryzys w nieruchomościach który następnie zamienił się w kilkuletni letarg z apogeum w roku 2002, moim zdaniem absolutnie najgorszym dla polskiej gospodarki. Na miejsce ulgi wprowadzono kredyt hipoteczny. Jestem przekonany, że gdyby nadal istniała możliwość odliczenia od podatku, inwestycje miały by się lepiej a rynek byłby znacznie bardziej przewidywalny. A czy opłaciło by się Państwu? trzeba by podliczyć relację podatków utraconych do pozyskanych wiec da się to łatwo przeanalizować. Nie zmienia to jednak fundamentu, Państwo potrzebuje naszych pieniędzy na finansowanie własnego istnienia a w omawianym wariancie traciło nad nimi kontrolę. Jakiż to by był zgubny przykład do ustawodawczego naśladowania.

Miało być o dekadach a wyszło o stymulacji podaży pieniądza inwestycyjnego. Każdy z nas może ocenić samemu jak istotna jest to kategoria. Większość z nas ma za sobą to doświadczenie w skali mikro, działkę lub pole, mieszkanie albo dom sprzedane kiedyś a dzisiaj znacznie więcej warte. Ta „wartość” nie jest jednak uniwersalna, zależy wyłącznie od dostępności środków. Drodzy czytelnicy mijacie pewnie często jakąś wymarzoną nieruchomość jakieś fajne miejsce w którym zawsze chcieliście mieszkać ale nie było was na to stać. Może się okazać, że na skutek głębokiej recesji owa magiczna nieruchomość stanieje ba spadnie poniżej ceny którą wy sami jesteście w stanie zapłacić. Jeśli jednak nie macie depozytu w banku lub inaczej tezauryzowanej gotówki do transakcji nie dojdzie. Bo najpewniej nikt wam nie udzieli kredytu.

4 komentarze

Dlaczego 11 listopada?

Po raz kolejny celebrowaliśmy święto 11 listopada. Czy ktoś się w ogóle zastanawia dlaczego to właśnie ta data ma symbolizować naszą niepodległość? Większość pytanych odpowie: przyjazd Piłsudskiego do Warszawy. Fakt, ale to było po pierwsze dnień wcześniej, po drugie 11 listopada dokonało się przekazanie władzy wojskowej Piłsudskiemu przez Radę Regencyjną. Dlaczego ta akurat czynność jest symbolem odzyskania państwowości?

Sądzę, że czytelników bardziej zaskoczy co innego: to święto jest już starsze w III RP, ponieważ w II było obchodzone zaledwie dwa razy w 1937 i 1938 roku. Wcześniej nie dało się go zapewne wprowadzić z uwagi na silny konflikt pomiędzy obozem narodowym i piłsudczykami. Co ciekawe, przywrócenie 11 listopada jako święta nie jest zasługą pierwszego wolnego parlamentu. Nasze narodowe święto wskrzesza ustawa sejmu PRL z 15 lutego 1989. Wnioski są oczywiste. Zarówno w II jak i w III RP miało przede wszystkim charakter ściśle polityczny tym samym nie dywagowano czy aby na pewno jest to dobra data. Dla mnie osobiście, symbolem niepodległości była by data pierwszych wyborów do sejmu czyli byłyby to kolejne rocznice 26 stycznia 1919. W Polsce sanacyjnej taka data podobać się nie mogła. W owych wyborach największy procent głosów zdobył Związek Ludowo Narodowy ( 37%) a popierający Piłsudskiego PPS ( i to nie sam ) raptem 12,5% Jak by nie patrzeć wskazuje to jasno na preferencje wyborców w owym czasie. Zastanawiające jest to, że do 1937 roku daty odzyskania niepodległości oficjalnie nie przyjęto co samo w sobie odzwierciedla dobrze podziały społeczne. Owe preferencje będą również widoczne w trakcie wojny. Powszechnie się wydaje, że okupowanym kraju działa jednolita siła zbrojna i jednolita reprezentacja władz emigracyjnych. Po prostu nie pamiętamy lekcji historii ze szkoły straszliwie zresztą w tym zakresie nudnych. Gdyby jednak odrobinę odbrązowić ten okres, uczyć o tym jak zaciekle i jakimi metodami się zwalczano było by to na pewno z wielką korzyścią dla naszej współczesnej świadomości. Bez tej wiedzy budujemy mit II RP która staje się krajem z telenoweli za który bohatersko i niejednokrotnie umierali jednak bardzo ideowi ludzie. Może kiedyś ktoś wreszcie napisze o Polsce i polskości inaczej niż z tym ciężkim zadęciem które stworzyli mam wrażenie raczej literaci niż faktyczni uczestnicy wydarzeń. Nie czytamy bowiem o postawach ludzi którzy nie popierając walki stawali do niej z poczucia obowiązku, walczyli nie fanatycznie ale z przekonania. Czytając wspomnienia z Powstania Warszawskiego trafiamy coraz częściej na pełne goryczy opisy morderczych walk na Starówce kontrastowane z koszarowanym drylem obowiązującym w Sródmieściu. Drylem połączonym zresztą ( jak to przedstawiają niektóre relacje ) ze znacznie mniejszą chęcią do walki. Nic nie da się poradzić na to, że pierwszą niepodległość straciliśmy w rezultacie znacznego umocnienia naszych sąsiadów i własne już błędy w wewnętrznej polityce. Chciało by się powiedzieć: nie my jedni. Warto jednak pamiętać, że w praktyce już od XVII wieku państwa ościenne odgrywały już bardzo znaczącą rolę w polityce Polski. A co to dokładnie oznacza to już zależy od interpretacji. Przykład? Wiadomo, że Piłsudski współpracował z wywiadem Austrii realizując swoją drogę odzyskania niepodległości. Jego wielki adwersarz Dmowski współpracował z Caratem. Współpracował tak żarliwe, że w efekcie doprowadził do podziałów we własnym zapleczu, podziałów wywołanych właśnie zróżnicowanym entuzjazmem do wspierania Rosji. I nie ma tu znaczenia czy był agentem. Współpracował działając w Dumie i innych oficjalnych organizacjach carskich czyli można by raczej użyć określenia równie pejoratywnego jak agent czyli w tym wypadku kolaborant. Losy tych dwu ludzi kilkakrotnie bardzo się związały i mam wrażenie gdyby nie te dwie postacie Polska po prostu by się nie odrodziła. I na zakończenie jeszcze jedno. Zyciorysy polskie plotą się często bardzo dziwnie. Jeden z najbliższych współpracowników Piłsudskiego, bojowiec PPS i w zasadzie terrorysta staje się potem zagorzałym państwowcem. W trakcie spotkania na moście w dniu zamachu majowego wymówi mu przyjaźń. Ten człowiek to oczywiście Stanisław Wojciechowski urzędujący Prezydent RP. I ten człowiek napisze o sobie: ”Stanęło na tym, że Japończycy będą dawać nam pieniądze na zakup broni i ułatwiać jej odbiór w Hamburgu, a my będziemy zbierać dla nich wiadomości o ruchach i nastroju wojsk wysyłanych na Wschód. Stosunki te były otoczone największą tajemnicą. Wiedział o nich tylko Piłsudski, Jodko, Filipowicz i ja „. A zatem Prezydent Wojciechowski agntura japońska?

0 Comments

Czerwonoarmista w DEFIE?

Tak mi ciągle chodzi po głowie ten Mutzenmacher. O masie ludzi można by napisać ten okres obfituje w naprawdę niesamowite osobowości. Pierwsze z brzegu nazwisko które przyszło mi do głowy w pewien sposób wiąże, że z Mutzenmacherem. Chodzi o Bolesława Kontryma. Coż to za życiorys! Syn pułkownika armii carskiej, kadet w prestiżowej szkoły kawalerii, ochotnik w armii Carskiej następnie oficer w II Korpusie Polskim potem uwaga oficer w Armii Czerwonej i to jaki! W 1921 roku rozpoczyna studia na Moskiewskiej Akademii Sztabu Generalnego będąc w stopniu Kombryga czyli jest de facto 24 letnim generałem armii czerwonej. Dalej jest równie filmowo bo w 1922 roku z uwagi na możliwość wykrycia kontaktów z polskim wywiadem, finguje własną śmierć i ucieka do Polski gdzie przez całe dwudziestolecie zaciekle zwalcza komunizm z strukturach policji. Czy to nie dziwne, że liniowy bojowy oficer pełni taką a nie inną służbę? Jeszcze bardziej zastanawia fakt, że ten człowiek mozolnie pnie się po drabinie policyjnych awansów pełniąc służbę w odległych powiatach aby zakończyć ją jako kierownik Wydziału Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Wilnie. Karta wojenna jest nie mniej barwna: Kontrym choć aresztowany przez Litwinów w drodze do Szwecji, ucieka z obozu i przedostaje się do Francji. Walczy pod Narwikiem. Po klęsce Francji trafia do Anglii gdzie służy w Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej Sosabowskiego. W 1942 roku jest już znowu w Polsce walczy w „Wachlarzu” agresywnej organizacji dywersyjnej na zapleczu frontu sowiecko niemieckiego. Wspólnie z Piwnikiem „Ponurym” przeprowadza brawurową akcję odbicia więźniów z Pińskiego więzienia. Następnie szefuje Korpusowi Bezpieczeństwa przy Delegaturze RP oraz dowodzi jej oddziałem osłonowym. W tym okresie toczy się prawdziwa wojna podziemna. Dość wspomnieć, że tak doświadczony człowiek jak Kontrym na jednego z głównych współpracowników wybiera Włodzimierza Lechowicza jednego z głównych komunistycznych agentów. Co ciekawe, szefem Lechowicza z ramienia Gwardii Ludowej jest wtedy …… Marian Spychalski. Dodajmy, że ów Włodzimierz Lechowicz będzie tym który odegra swoją role w decyzjach podejmowanych przez Rzepeckiego jako założyciela WIN. Ale to już zbyt daleko od głównego wątku. Swoją drogą muszę to kiedyś opisać bo tezę mam tu brutalną: 1 komenta WIN mogła być tak samo sterowana jak powszechnie za taką uważana IV.

Ale wróćmy do Kontryma. Walczy bohatersko w powstaniu Warszawskim mimo, że nie kryje się z niechęcią do tej inicjatywy. Po upadku powstania ucieka z obozu, ponownie służy u Maczka na Zachodzie. I tu dochodzimy do najważniejszej kwestii: otóż w 1947 roku Kontrym wraca do Polski! W 1947 kiedy wiadomo już dokładnie jakie w Polsce panują stosunki. Dodajmy wraca oficer antykomunistycznej policji, ewidentny współpracownik wywiadu. Dodatkową okolicznością sprzyjającą powrotowi jest odnalezienie się brata Konstantego który gwarantuje mu bezpieczeństwo. Kim jest brat? Generałem Wojska Polskiego w Armii Berlinga skierowanym tam z Armii Radzieckiej. Kontrym wraca i zostaje pozytywnie zweryfikowany przez Komisję Państwową dla byłych policjantów. Ale już jesienią 1948 jest w więzieniu a jego brat w Moskwie. Powieszono go w styczniu 1953.

Czy to nie jest ciekawa postać? Facet wraca do kraju w którym są u władzy ludzie których kiedyś prześladował. Jego syn twierdzi, że ojciec uważał się za państwowca który służy Polsce. Takie zdanie w ustach oficera policji politycznej i za pewne funkcjonariusza wywiadu? Bardzo dziwne….. podobnie jak to, że los zetknął go z niejedną odsłoną krwawych porachunków w ramach państwa podziemnego gdzie zdarzały się wyroki śmierci wydawane i wykonywanie nie tylko na komunistach ale na przeciwnikach politycznych w ramach własnego obozu. Ilu było takich ludzi? Czy nie wypadało by, aby nagroda im Kazimierza Moczarskiego posłużyła przywracaniu takich życiorysów? Tu akurat, było by to szczególnie na miejscu bo Moczarski i Kontrym musieli się znać. A czy się lubili? Raczej nie. Moczarski był w SD i przedstawiał się jako lewicowiec Kontrym jak wiadomo zajmował pozycje prawicowe. Jak skrajne? Tego sam chciałbym się dowiedziec.

4 komentarze

Agentura w służbie Polski

W 1992 roku po raz pierwszy zastanowiłem, się nad tym czy nachalna propaganda jest aby na pewno chorobą wyłącznie ancient regime’u. Otóż gdzieś tak jesienią 92 jeden ze wstępniaków gazety wyborczej gromił, bodajże piórem Dawida Warszawskiego morderców Serbów i wychwalał bohaterskie czyny rycerskich Chorwatów. Artykuł był okraszony zdjęciem. Podpis pod nim głosił: „Czołgista HVO czyta Gazetę Wyborczą”. CZYTA. Można oczywiście dojść do wniosku, że ów czołgista to nasz rodak najemnik ( nie brakowało ich po każdej ze stron ) ale jak sądzę intencja była jednak inna. Piszę o tym dlatego, że choć swój zawód co do obiektywności GW przeżyłem bardzo dawno, to mimo upływu lat nadal boli mnie dekapitalizacja tego ogromnego kredytu zaufania. Boli tym bardziej, że ochotniczo roznosiłem pierwsze numery przekonany, że ówczesne hasło „Telewizja kłamie” odnosi się wyłącznie do reżimowej telewizji i jej sługusów. Jak się okazało odnosi się do każdej telewizji i wszystkich mediów.

I nasza nieoceniona GW zaskoczyła mnie dzisiaj po raz kolejny. Na pierwszej stronie tym razem informacja o wręczeniu nagrody im Kazimierza Moczarskiego Bogdanowi Gadomskiemu. Autora nagrodzono za faktycznie bardzo interesującą książkę o Józefie Mutzenmacherze. Do tej pory nie dziwi nic. Bardzo ciekawa postać i z pewnością dobrze napisana książka. Czytam artykuł i docieram do szokującego zakończenia: „……Nasza gazeta bez przerwy jest oskarżana o nienawiść do polskości, do Polaków, do tradycji historycznej. Chciałbym, żeby ta nagroda mogła ilustrować nasz stosunek do tradycji która jak wierzę, jest ogromną wartością.” Powiedział to Adam Michnik. A mnie zatkało. Bo idea faktycznie słuszna ale kim jest bohater nagrodzonej książki? Józef Mutzenmacher to okryty złą sławą czynownik kominternu który po zwerbowaniu w więzieniu przez polską policję polityczną staje się jej agentem i rozsadza w spektakularny sposób Komunistyczną Partię Polski na finale tej pracy stając się jeszcze agentem służb rosyjskich. Człowiek który po swojej sfingowanej śmierci i konwersji staje się zagorzałym i niezwykle aktywnym antysemitą który finalnie trafia do specjalnej jednostki Gestapo organizowanej przez krwawego Alfreda Spilkera. Celem tej jednostki jest rozpracowywanie polskiego podziemia. Co ciekawe, największym osiągnięciem Spilkera a właściwie bezpośrednio Ericha Mertena również z warszawskiego Gestapo było aresztowanie Generała Grota – Roweckiego. Jest bardzo prawdopodobne, że bohater wspomnianej książki współpracował w ujęciu generała. A już na pewno zasłużył sobie na śmierć tyle że kontrwywiad AK wpadł na jego ślad zbyt późno. Pytam więc jaki związek taki ciemny typ, morderca przynajmniej dwu własnych żon ma z owym budowaniem miłości do polskości i do Polaków? Jak w ten cel ambitnie wyznaczony przez Adama Michnika wpisuje się profil bezwzględnego człowieka który wydawał na śmierć bliskich i współpracowników? Być może w ramach tego skrzywionego modelu umacniania polskości w GW doczekam się nominacji książki o niezwykle również ciekawych losach Ludwika Kalksteina, postaci nie mniej mrocznej i szkodliwej dla polskiego Państwa i podziemia? I nie chodzi o to, aby o takich kreaturach pisać. Więcej Mutzenmacher to postać o której czytać się powinno, gdyż jego historia jest dowodem na to, że teorie spiskowe często nie odbiegaja daleko od rzeczywistości. Ale nie widzę w tym realizacji zadania które stawia sobie Redaktor Michnik. Więcej nie mogę się nadziwić jak taka pozycja może się zdaniem Adama Michnika mieścić pod tak szczytnymi auspicjami. O czym ważnym dla swojej polskości dowie się z tej lektury Polak? Ze przedwojenna policja polityczna była sprawa? Ze żyd stał się zajadłym antysemitą a następnie partnerem katów z Gestapo? Ze nie wykryto go jako zdrajcy w trakcie II wojny światowej i zmarł sobie spokojnie po wojnie? Jak się do tej postaci ma choćby Rotmistrz Pilecki, facet który zdecydował się dobrowolnie trafić do Oświecimia po to aby rozpoznać obóz a następnie zdołał z tego obozu uciec! Wiem oczywiscie, że napisano o nim już niejedno, ale czy o wszystkim co go dotyczyło? Czy gdziekolwiek rozwija się aspekt obozowej przeszłości Cyrankiewcza która mogła mieć wpływ na stracenie Pileckiego?

Polska ma wielką skłonność do hagiografii, a społeczeństwo dość naiwnie zakłada, że wojna i konspiracja to wyłącznie pasmo bohaterskich czynów i odwagi. Powinno się również pisać o mrocznych kartach związanych z mitem narodowym który czasem faktycznie staje się bliższy fikcji niż prawdzie. Odkładając na bok wiwisekcję motywów trzeba przyznać, że GW celuje w tej misji przy czym czyni to z gorliwością szturmowych redaktorów Trybuny Ludu. Z wypowiedzi Adama Michnika wnioskowałem, że obecna akcja z Moczarskim miała zmienić ten uparty motyw separowania bohaterszczyzny od bohaterstwa. I czuje się tu perfidnie oszukany.

2 komentarze